Kilka miliardów złotych dziennie - tyle może tracić polska gospodarka przez długi, majowy weekend. Wielu pracowników wzięło urlop na cały tydzień, w dwa świąteczne dni nie pracuje większość zakładów produkcyjnych i sklepów. Straty stara się rekompensować branża turystyczna, która w tym okresie zarabia najlepiej.
Jak pisaliśmy w naTemat w tym roku kalendarz rozpieszcza pracowników - ci, którzy wzięli 3 dni urlopu mogą wypoczywać przez bite 9 dni. Cieszą się pracownicy, ale niekoniecznie nasza gospodarka. - Można śmiało powiedzieć, że taki roboczy dzień w Polsce to kilka miliardów złotych PKB więcej. Jeżeli się okazuje, że wolne dni się łączą i wiele osób bierze urlop, to wtedy, niestety, te parę miliardów złotych tracimy, co w skali całej gospodarki i kilku weekendów w roku, negatywnie wpływa na polską gospodarkę - twierdzi Paweł Cymcyk z ING TFI.
Rozleniwienie ogarnia nas nie tylko podczas długiego weekendu, ale też przed i po nim, a w firmie widoczne jest rozprężenie, spada efektywność. - Większość badań pokazuje, że przed weekendem pracownicy są w nastroju wypoczynkowym i nie ma rygoru pracy. Natomiast po weekendzie dzielimy się wrażeniami i nie ma tendencji, by nadrobić pracę przez to, że parę wolnych dni nam odpadło - dodaje Paweł Cymcyk. Dodaje jednak, że trzeba pamiętać o branżach, które podczas długich weekendów i przy dobrej pogodzie mają swoje żniwa. Właśnie rusza bowiem sezon branży turystycznej, która wolnego nie ma i zajmuje się dogadzaniem wygrzewającym się na słońcu urlopowiczom. - W dużej mierze faktycznie staje produkcja, ale usługi, jak np. hotelarstwo, gastronomia, turystyka czerpią wtedy największe zyski. Tyle, że te zyski nie są w stanie zrekompensować wszystkich strat powstałych na skutek dezorganizacji prac w pozostałych sektorach gospodarki - mówi Cymcyk.
paweł cymcyk o majówce w gospodarce
Newseria.pl
Gdyby w wolne dni zupełnie stanęły polskie przedsiębiorstwa produkcyjne, stracilibyśmy w sumie ponad 20 miliardów złotych - uważa główny ekonomista banku Nordea, Piotr Bujak. Dodaje jednak, że większość przedsiębiorstw tak organizuje swoją pracę, aby zachować ciągłość produkcji, inne starają się nadrobić stracony czas przed i po weekendzie.
1 i 3 maja, a także we wszystkie inne dni ustawowo wone od pracy w sklepach za ladą mogą stać jedynie ich właściciele i osoby zatrudnione na umowę zlecenie bądź o dzieło. W ciągu roku w Polsce jest 13 takich dni, średnia unijna to 10 dni. Sam 2012 rok jest dla pracowników wyjątkowo korzystny - długi weekend czeka nas również w czerwcu, 1 listopada wypada w czwartek, a święta Bożego Narodzenia we wtorek i środę.
Majówka w tym roku zdecydowanie się udaje - pogoda piękna, wolnych dni sporo, pewnie nawet ekonomiści, którzy wybierają się na urlop nie zastanawiają się, o ile zwiększyłby się PKB Polski, gdyby zostali w pracy. Każdy dodatkowy, nowy wolny dzień nie jest dla gospodarki dobry, nie jest dobry dla naszych pracodawców i - koniec końców - dla naszych pensji. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy zaciskać zęby i rezygnować z wyjazdów tylko dlatego, że mamy na sercu dobro gospodarki. Od dłuższego czasu eksperci zgodnie podkreślają, że nasza gospodarka rozwija się tak dobrze ze względu na konsumpcję, na to, że Polacy chętnie, często i dużo kupują. Dni wolne były, są i będą. Skoro już wyjeżdżamy, nie bądźmy sępy, ratujmy gospodarkę robiąc zakupy, a po powrocie szybko się aklimatyzujmy i wracajmy do wytwarzania "dóbr i usług".