Rosyjskie władze domagają się od Polaków wybudowania w Krakowie pomnika ku pamięci żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zginęli w polskiej niewoli. Propaganda Kremla określa ich mianem „zamęczonych w polskich obozach śmierci”. Warto przy tej okazji przypomnieć relacje żołnierzy Wojska Polskiego, którzy znaleźli się w bolszewickich obozach i na własne oczy widzieli mordy dokonywane na towarzyszach broni.
Rosjanie twierdzą, że skoro w Katyniu został upamiętniony każdy z poległych oficerów, to i w Krakowie czerwonoarmistom należy się kompleks memorialny. I nie składają broni – mimo wczorajszego stanowiska Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która nie zgodziła się na budowę pomnika na Cmentarzu Rakowickim. Rosyjski minister kultury Władimir Medinski grzmi, że władze Krakowa będą smażyć się w piekle...
My tymczasem przypominamy losy polskich żołnierzy w bolszewickiej niewoli i zbrodnie, jakich się na nich dopuszczano w 1920 roku.
Nieludzkie warunki bytowania
W czasie działań zbrojnych w ręce bolszewików trafiły tysiące żołnierzy odrodzonego w 1918 roku Wojska Polskiego. Treść układu podpisanego w lutym 1921 roku przez Polskę, Ukraińską Republikę Ludową i sowiecką Rosję mówi o tym, że ta ostatnia zobowiązywała się przekazać stronom 40 tys. jeńców wojennych. Ostatecznie z niewoli sowieckiej wróciło 26 tys. polskich żołnierzy.
Z zachowanych dokumentów, znajdujących się m.in. w rosyjskich archiwach, wynika, że z chwilą pójścia do niewoli Polacy trafiali do istnego piekła. Przetrzymywano ich m.in. w: Moskwie, Piotrogrodzie, Rostowie, Smoleńsku, Wiaźmie, Niżnym Nowogrodzie, Homlu, Mohylewie, Saratowie, Twerze, Riazaniu, Czelabińsku i Jekaterynburgu.
Warunki w obozach urągały ich godności – było zimno i brudno. Polscy jeńcy głodowali, musieli ciężko pracować; wszystko to sprawiało, że często chorowali. Wyniszczone organizmy nie były w stanie same się bronić, toteż śmiertelność w obozach była spora. Brakowało nie tylko jedzenia, ale także odzieży czy butów.
Zabijali, bo widzieli czystą bieliznę
Przetrzymywani w obozach cierpieli, choć i tak wiedli lepszy żywot niż ich zamordowani przez bolszewików towarzysze broni. Ale czerwonoarmiści mordowali też ludność cywilną – trudny był zwłaszcza los gwałconych na potęgę polskich kobiet.
Śmierć zaglądała w oczy także polskim jeńcom. Przykładowo przeszło tysiąc z nich – żołnierzy 17 i 18. Dywizji Piechoty oraz Brygady Syberyjskiej – wymordowali bolszewicy z Korpusu Kawalerii, dowodzonego przez Gaika Bżiszkana (Gaj-Chana). Bardziej znany Polakom jest inny bolszewicki dowódca – Siemion Budionny, który stał na czele 1 Armii Konnej. On też rozkazywał swym podwładnym dokonywać mordów na ujętych Polakach.
A pretekstem do zabijania był m.in. zbyt schludny mundur, czysta bielizna lub gładkie dłonie. To miał być dowód na to, że „polscy panowie” nie mieli nic wspólnego z ciężką pracą. Ci, którzy uniknęli kuli lub posiekania (dosłownie) szablą, ginęli żywcem zasypywani w dołach śmierci. Rannych w bojach pozbawiano życia na różne sposoby, które przypominają obrazy zamordowanych Polaków w czasie zbrodni wołyńskiej.
Podporucznik Jan Smoliński, który zbiegał z sowieckiej niewoli, 25 sierpnia 1920 roku zeznał, że widział jednego z polskich oficerów – por. Pasternackiego – który zanim pożegnał się z życiem, został pozbawiony przez kozaków uszu, nosa i języka.
Inny polski porucznik – Grabowski – został dosłownie poćwiartowany. Tylko za to, że był oficerem. – Po pierwszym uderzeniu szablami głowa została rozpołowiona na dwie części i po upływie kilku sekund por. Grabowskiego rąbali na drobne części, tak że ciało nieboszczyka zostało zupełnie zniekształcone. Przed egzekucją z por. Grabowskiego zdjęli koszulę i spodnie pozostawili tylko w kalesonach – relacjonował ogniomistrz Włodzimierz Garbowiak, który przebywał w więzieniu w Żytomierzu.
Zapamiętał, że panowały tam niezwykle surowe warunki: – (...) bochenek chleba wagi mniej niż 4 funty wydawano na 25, oprócz tego raz na dzień wydawano odrobinę obmierzłej polewki, głód zatem cierpieliśmy okrutny. Pomimo tego nędznego wiktu pędzono do roboty przy wyładowywaniu wagonów i wymagano pracy wiele bez względu na brak sił (…). O wiele jednak nędzniej przedstawiała się u nas sprawa pomieszczenia, cele brudne, wilgotne, przepełnione ludźmi, parne wyziewów smrodów, a ponadto brak bielizny, były najlepszymi rozsadnikami chorób zakaźnych, które przy wszelkim braku pomocy lekarskiej grasowały straszliwie, zabierając dziennie z pośród jeńców po kilka ofiar.
Przytoczone relacje dowodzą nieludzkiego traktowania polskich żołnierzy przez bolszewików. Ale i ci ostatni w polskiej niewoli umierali z chorób i głodu, wynikających z trudnych wojennych realiów – według szacunków w obozach na terenie Polski zginęło 16-18 tys. żołnierzy Armii Czerwonej.
Niestety, każda wojna sprzyja dokonywaniu okrucieństw. Przekonali się o tym żołnierze obu walczących stron. Odwołania Rosjan do Katynia są natomiast z oczywistych względów nietrafione - bo polscy więźniowie NKWD byli w 1940 roku zabijani w wyniku celowej eksterminacji.
*** Wykorzystane wspomnienia pochodzą z artykułu naukowego Tomasza Matuszaka pt. „Zbrodnie bolszewickie na żołnierzach Wojska Polskiego”, zamieszczonego w publikacji zbiorowej „W cieniu czerwonej zarazy”. Wydano ją w 2010 roku w związku z 90. rocznicą Bitwy Warszawskiej 1920 roku.