- Te wybory zostały sfałszowane - grzmiał Jarosław Kaczyński na zakończenie "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów". Prezes PiS stwierdził, iż do sfałszowania wyniku wygranych przez jego ugrupowanie wyborów doszło poprzez przyzwolenie władzy na "głęboko ułomne" rozwiązania dotyczące przebiegu wyborów, a także "kampanię ukrywania tego faktu i wpływania na sądy". - Trwa kampania w stylu Urbana i z jego udziałem - mówił były premier.
Przemawiając na zakończenie "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" Jarosław Kaczyński ostrzegał licznie zebranych sympatyków, iż "chcą im wyrwać kartkę wyborczą". - Bo rysuje się, a piszą o tym badacza nawet bardzo nam niechętni, perspektywa zwycięstwa - tłumaczył prezes Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem, to zwycięstwo uniemożliwia jednak "archipelag małych dyktatur", który sprawia, iż obywatele żyją w strachu.
- Ludzie si boją. boją się miedzy sobą mówić prawdę - przemawiał Jarosław Kaczyński i przedstawiał rzekome dowody na sfałszowanie wyborów samorządowych przez rządzące ugrupowania. - Jestem przekonany, że przyjdzie taki dzień, gdy zostaną powtórzone - uspokajał wzburzony tłum. - Zwyciężymy i przyjdzie ta Polska, o której marzymy. Polska, która będzie oazą wolności w Europie - dodał. W ocenie byłego premiera, by dokonać tego zwycięstwa, Polacy "muszą zrzucić z pleców worek kamieni, którym jest obecna władza". -
- Nie lękajcie się - apelował, cytując papieża Jana Pawła II.
Stopniowanie napięcia
Na początku "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" Jarosław Kaczyński przekonywał, że wbrew wszelkim pozorom i nazwie ma być przede wszystkim pomysłem na uczczenie pamięci poległych w walce o demokrację w stanie wojennym i całym okresie PRL. - Ważne żeby wspominać wszystkich, którzy oddali życie za ojczyznę - mówił prezes PiS.
"Obroną demokracji i mediów" tuż przed Jarosławem Kaczyńskim zajęli się głównie aktorzy Katarzyna Łaniewska i Jerzy Zelnik, którzy w płomiennych przemówieniach opowiadali zgromadzonym na ulicach Warszawy sympatykom Prawa i Sprawiedliwości o niechęci tzw. medialnego mainstreamu do patriotów i przypominali, iż rozmiary zwycięstwa ich ugrupowania podane przez Państwową Komisję Wyborczą różniły się od tych, które wyliczyli badacze prowadzący badanie exit poll.
Jarosław Kaczyński tuż przed rozpoczęciem przemarszu w tym tonie mówił tymczasem tylko o trudnościach, które władza miała robić uczestnikom "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" w dotarciu do Warszawy. Resztę wstępnego przemówienia były premier wolał poświecić podkreśleniu, iż wychodzi na ulice stolicy, by w ten sposób najlepiej uczcić pamięć ofiar komunistycznego reżimu.
- To będzie marz obywatelski. Marsz w obronie naszych praw - zapowiedział Kaczyński. I zapewnił tysiące zgromadzonych w stolicy sympatyków, że "dobrze służą ojczyźnie".
Te 60 tys. to prawdziwa Polska
Nauczeni doświadczeniami osławionego "Marszu Niepodległości" organizatorzy PiS-owskiej demonstracji już na wstępie stanowczo zaznaczyli, by żaden z uczestników nie służył ojczyźnie w masce lub kominiarce na twarzy, a wszyscy zgromadzeni wykonywali polecenia organizatorów i zabezpieczających to wydarzenie służb. - Nie życzymy sobie tutaj żadnych osób o zasłoniętych twarzach i prowokacyjnych transparentów - mówił poseł Joachim Brudziński.
Kiedy głos oddano wreszcie tłumowi (według organizatorów ma on liczyć nawet 60 tys. osób), najczęściej powtarzane były przede wszystkim dwa hasła: "Wynik PSL-u lepszy niż w PRL-u", a także dobrze znane z poprzednich demonstracji wyborców PiS "Tu jest Polska!". Nieco później najchętniej powtarzano natomiast okrzyk łączący pamięć o przeszłości z bieżącymi wydarzeniami: "Koalicja zawiązana, Platformy i Ubrana".
aktor, na "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów"
PRL upadł, ale nie zniknęły zagrożenia dla polskiej republiki i demokracji. Trzeba jasno powiedzieć, że demokracja jest w Polsce bardzo poważnie zagrożona(...) Nie zgadzamy się na takie wypaczenia, arogancję i oszustwa. Miarka się przebrała!