Prowadzący Pytania na Śniadanie
Prowadzący Pytania na Śniadanie Fot. Pytanienasniadanie.tvp.pl

Telewizję Publiczną chwalimy, gdy tylko nadarzy się okazja. W ostatnim czasie TVP punktuje chociażby za wysoki poziom programów rozrywkowych i niesłabnącą jakość nadawanych filmów. Gdy jednak włączyłem w sobotę poranny program, czyli “Pytanie na Śniadanie” nadziałem się na taką ilość reklam, że na dobre zniechęciły mnie do oglądania Dwójki. Parafrazując słynne hasło reklamowe pewnego banku: “TVP why? For money”.

REKLAMA
Drapacz reklamowy
Przez trzy ostatnie soboty prześledziłem to, co można w publicznym paśmie śniadaniowym zobaczyć. Jednak to, co najbardziej rzuca się w oczy podczas oglądania weekendowych wydań “Pytania na Śniadanie” to nie tematy poruszane przez ekspertów, ale… ilość emitowanych podczas tego programu - reklam.
Scenariusz zazwyczaj jest ten sam. Weekendowe wydanie programu śniadaniowego w telewizyjnej “Dwójce” zaczyna się o godzinie ósmej rano. Prowadzący “Pytania na Śniadanie” witają się z widzami, zapowiadają tematy odcinka, wymieniają listę gwiazd oraz ekspertów, którzy będą gośćmi programu. W tym czasie emitowane są tzw. zajawki materiałów, czyli reportaże i felietony, które zostaną w porannym show wyemitowane. Po około trzynastu minutach od momentu rozpoczęcia porannego programu, czyli zaznaczmy - po samym wstępie i zapowiedziach, prowadzący zapraszają telewidzów na prognozę pogody, po czym - znikają za reklamową kurtyną. O naprawdę sporej powierzchni.
logo
Prowadzący Pytanie na Śniadanie Fot pytanienasniadanie.tvp.pl
Przerwy, których nie ma
Wejście na żywo pogodynka ma jakieś siedem minut od rozpoczęcia reklam, czyli o godzinie 08:20. Prognoza trwa trzy minuty i… znów pojawiają się reklamy. Ile trwają? Kolejnych siedem minut. W sumie, wracamy do studia o godzinie 8:30, czyli po jakiś 17 minutach. Nie licząc przerwy na prognozę pogody, w ciągu pierwszych trzydziestu minut programu, połowa to reklamy! Tego po prostu nie da się oglądać.
Karolina Korwin Piotrowska także zauważyła dużą ilość reklam w “Pytaniu na Śniadanie”. Przyznaje jednak, że choć TVP powinna w teorii utrzymywać się z abonamentu, to wszyscy zdają sobie sprawę, że pieniądze przede wszystkim pochodzą z reklam. Dodaje jednak, że trzeba widzów edukować, bo nie wszyscy zdają sobie sprawę, że możemy w tej kwestii od Telewizji Publicznej wymagać zdecydowanie więcej:
Karolina Korwin Piotrowska

Nie wiem, jak to logicznie widzom wytłumaczyć, bo gołym okiem widać ściemę. Ja pracuję w telewizji komercyjnej, niemal całe życie zawodowe spędziłam w komercyjnych mediach i wiem, jak bardzo pilnuje się, aby reklamowane produkty były zgodnie z prawem, bo jak coś zdarzy się niezgodnie z nim, natychmiast jest reakcja.

Lokowanie produktu
Żeby tego było mało, prócz przydługich “przerw” na reklamy, w porannych programach Telewizji Publicznej wykorzystuje się także jeden z podstawowych mechanizmów do promocji usług i produktów, czyli słynne “product placement”. Jednym słowem - w przerwie między reklamami mamy… reklamy. Mamy też tego dość, więc coraz częściej przełączamy na Polsat czy TVN. Oglądalność spada, więc i zyski są mniejsze. Udział TVP w rynku - także. Koło się zamyka, a fortuna… się toczy, a raczej... stacza.
Wróćmy jednak do plasowania produktów. Narzędzie polega na nawiązywaniu do przedmiotów w środku przekazu w sposób taki, aby przemawiał on do podświadomości odbiorcy i zachęcał do zakupów. No dobrze, ale czy faktycznie takie lokowanie w ogóle na nas działa? Korwin Piotrowska zdradza, że studenci dziennikarstwa, z którymi się spotyka oczywiście zwracają uwagę na lokowanie produktów, ale deklarują, że na nich taki mechanizm po prostu nie działa. - Czyli to jest trochę tak, że te pieniądze, z całym szacunkiem, są wywalane w błoto.
W jednym z ostatnich, sobotnich odcinków “Pytania na Śniadanie” cały niemal program nawiązywał do marki znanej w Polsce kawy. Było nie tylko gotowanie na antenie z wykorzystaniem kawy rozpuszczalnej czy mielonej, ale także reportaż o tym, jak przygotować pyszną kawę, niczym ta kupowana w kawiarni. Czy oby tego nie za dużo, jak na jedną audycję? Problem zauważa także Kornelia Przybyłowicz - dziennikarka i producentka, która na co dzień związana jest z jedną z większych agencji reklamowych w Polsce:
Kornelia Przybyłowicz, dziennikarka, producentka

Niespełna 3 miesiące temu, Telewizja Polska została ukarana przez KRRiT za zbyt nadmierne lokowanie produktu (dialog bohaterów został skonstruowany w celu prezentacji produktu), więc na pewno warto pamiętać, by robić to nie tylko z umiarem, ale i głową.

Ale i Przybyłowicz stara się bronić Telewizję Publiczną:
Kornelia Przybyłowicz

Kanały TVP, czy TVP2 należą do telewizji publicznej, więc oczekujemy, że nadawane w nich programy powinny być całkowicie pozbawione reklam, czy tzw. lokowania produktu. Nie mniej, ciężko wtedy oczekiwać, że będą to produkcje dobre, formaty znane i sprawdzone za granicą, które tak chętnie oglądamy w kanałach komercyjnych, za którymi stoją znani dziennikarze, aktorzy, czy producenci. Telewizja bez reklam jest oczywiście możliwa, ale jedynie w przypadku, jeśli sami za to zapłacimy. A jak powszechnie wiadomo - abonament płacimy niechętnie.

Czy w nadawaniu spotów reklamowych i wykorzystywaniu przez TVP mechanizmu “Product placement” jest coś złego? Oczywiście, że nie. Każdy chce zarobić, czasy są bardzo wymagające, a konkurencja coraz większa. Los nie oszczędza także Telewizji Publicznej, która i tak jest biedna. Nikt nie mówi, aby tych reklam w ogóle w TVP nie było. Wszystko musi być jednak z umiarem. Bo obecnie widzowie odnoszą wrażenie, że proporcje mocno się chwieją, a zamiast przerw na reklamy, mamy przerwy na… program.
* - Muffiny piecze się około 15 minut.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na facebooku!