Co najmniej kilka komunistycznych transparentów z sierpem i młotem, wizerunkami Marksa, Lenina i Engelsa oraz hasłem "Władza rad. Proletariusze wszystkich krajów łączcie się" pojawiło się na pierwszomajowym marszu współorganizowanym przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. SLD zdjęcia transparentów pokazuje na swojej stronie internetowej i nie widzi w nich nic złego, bo... "miały bardziej charakter historyczny niż były wyrazem poglądów". Prawnicy z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka nie mają jednak wątpliwości, że maszerujący z transparentem złamali prawo.
Zdjęcie widoczne powyżej znalazło się w galerii na stronie klubu parlamentarnego SLD wśród innych, przedstawiających marsz, który Sojusz zorganizował w Święto Pracy wspólnie ze związkowcami z OPZZ. Obok komunistycznego symbolu i wizerunków komunistycznych ideologów, na transparencie znalazł się także adres do strony internetowej portalu "Władza Rad" publikującego komunistyczne treści.
Redaktorzy portalu w relacji z pochodu 1 maja chwalą się, że "uczcili ten dzień honorowo pod transparentami klasyków marksizmu, symbolizującymi rewolucyjną naukę, wskazującą ścieżkę walki o lepsze jutro, oraz symbolem sierpa i młota - nadal legalnym wbrew wściekłej i jadowitej nagonce antykomunistycznej prawicy". Dalej piszą też, że "chwila, kiedy żelazny miecz dyktatury proletariatu złamie opór burżuazji niedługo nadejdzie".
Co na to posłowie SLD uczestniczący w pochodzie? Nie widzą nic niewłaściwego w tym, że na imprezie organizowanej przez socjaldemokratyczną partie pojawiły się komunistyczne transparenty. - Przecież w tym marszu brali udział przedstawiciel różnych nurtów lewicy. Ja nie wykluczam, że któraś ze struktur mogła coś takiego nieść. Nie sądzę, żeby to było szczególnie szkodliwe. Zachodzą pewne zjawiska radykalizacji dużej części społeczeństwa, a Pan zatrzymuje się na sprawach trzeciorzędnych - mówi Tadeusz Iwiński, poseł SLD.
art. 256 k.k: Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo więzienia do lat dwóch.
Podobnego zdania jest Ryszard Kalisz. Z tym wyjątkiem, że on przyczyn obecności transparentu nie dopatruje się w "różnych nurtach lewicy". - To miało bardziej charakter historyczny, niż było wyrazem poglądów. Może ktoś odkurzył stary transparent i go przyniósł. Bez przesady - stwierdza w rozmowie z naTemat.
Trudno się więc dziwić, że organizatorzy nie interweniowali i nie usunęli transparentu, skoro parlamentarzyści SLD nie mają nic przeciwko.
Mniej wyrozumiałości zarówno dla tych, którzy transparent nieśli, jak i dla samego Sojuszu, ma Stefan Niesiołowski z Platformy Obywatelskiej. - Lenin był zbrodniarzem, twórcą ludobójczego systemu. Nieść wizerunek tego zbrodniarza, to to samo, co nieść wizerunek Hitlera - zaznacza. Jego zdaniem cała sprawa obciąża partię Leszka Millera, bo "tak jak hasło obóz koncentracyjny Europa obciąża PiS, tak hasło o proletariuszach jest kompromitacją SLD". "Komunistyczny zbrodniarz" przyciągnie turystów? Kontrowersyjny pomysł na promocję bieszczadzkiej gminy
Zapytaliśmy też prawników z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, czy maszerujący z transparentem nie złamali art. 256 Kodeksu Karnego. Mówi on, że karalne jest publiczne propagowanie totalitarnego ustroju. Dr Adam Bodnar i dr Piotr Kładoczny nie mieli wątpliwości. - Według naszej zgodnej opinii transparent podlega pod ten paragraf. Gdyby brać pod uwagę samego Marksa i Engelsa, to można wysnuć wniosek, że jest to odwołanie się tylko do ideologii. Umieszczenie dodatkowo Lenina i Trockiego sugeruje, że jest to odwołanie się także do ustroju, który był ustrojem totalitarnym - orzekli.
Ale czy prokuratura podzieliłaby ocenę prawników Helsińskiej Fundacji? W 2002 roku poseł PiS Marek Suski poinformował radomską prokuraturę o popełnieniu przestępstwa propagowania totalitarnego ustroju państwa. Na pierwszomajowym marszu w Radomiu dostrzegł bowiem transparent z sierpem i młotem oraz hasłem "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się". Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia postępowania, a jej decyzję podtrzymał potem sąd.