Nissan Qashqai na początku przykuwał uwagę przeciętnego kierowcy głównie nazwą. Od kilku tygodni modelu japońskiego producenta nabrał rozgłosu za sprawą… Radosława Sikorskiego, który właśnie prywatnym Qashqai’em miał zrobić w celach służbowych zaskakująco wysoką liczbę kilometrów. Ale druga generacja wyjątkowo popularnego crossovera ma jeszcze sporo innych zalet – już stricte motoryzacyjnych.
Dwa w jednym
Początki w 2007 roku nie zapowiadały aż takiej popularności tego modelu. A jednak. Auto o stosunkowo nietypowej nazwie – czym przykuwało uwagę - zapoczątkowało segment crossoverów i przez lata stało się najpopularniejszym modelem tej kategorii w Polsce. Na świecie pierwsze generacja rozeszła się w ponad 2 milionach egzemplarzy (stan na 2013 rok). Idąc za ciosem, Nissan odświeżył swojego bestsellera, którego mieliśmy okazję przetestować w najbogatszej wersji Tekna. A odświeżyć musiał, bo od tego czasu na rynku pojawiła się już masa konkurencji.
Mimo swoich sporych gabarytów, potężny Qashqai to uniwersalny samochód, który łączy w sobie dwa segmenty: to powiększony kompakt zmiksowany z SUV-em. Wyższe nadwozie, pewność i dobra widoczność za kierownicą, dają poczucie bezpieczeństwa i komfort jazdy. Nie tylko w terenie, ale i w mieście. A może nawet zwłaszcza w mieście.
Nowy Qashqai nie tylko robi wrażenie potężnego samochodu, ale takim jest. W parze nie idzie niestety potęga pod maską, ale o osiągach za chwilę. Druga generacja pod względem wyglądu została znacznie odświeżona, ale wystarczy rzut oka, by wiedzieć, kto jest poprzednikiem. Jest zaledwie o 47mm dłuższy i niższy, ale efekt potęgują masywne nadkola. Wyeksponowano także grilla, a sylwetka samego auta jest bardzo przyjemna dla oka. Ciężko nie zwrócić uwagi także na stosunkowo „długie” światła LED i chromowane nakładki na nadwoziu. Mimo swojej masywności, nie ma mowy o nazwaniu go „ociężałym”. Jego sylwetka jest długa, opływowa, dynamiczna, przejrzysta.
Dużo, wygodnie i bezpiecznie
Równie dobrze jest w środku. Wewnątrz nowy Qashqai jest przestronny i przytulny, a dłuższe podróże z rodziną na pewno nie będą stanowiły problemu. W każdej chwili możemy odsunąć osłonę i cieszyć się przeszklonym dachem. W porównaniu do poprzednika jest więcej miejsca nie tylko na nogi, wygospodarowano go także nieco nad głową. „Więcej” jest także w bagażniku, który ma pojemność 439 litrów (o 29l więcej). Wygodnym i ciekawym rozwiązaniem jest półka, dzięki której możemy zaaranżować powierzchnię bagażnika na różne sposoby zależnie od tego, co do niego wkładamy. Przydatne przy przewożeniu różnych bagaży.
Standard wykończenia jest naprawdę dobry, w oczy nie rzuca się plastik słabej jakości. Całość utrzymana w zgranej czarno-srebrnej stylistyce. W testowanej wersji jest nawet gadżet w postaci delikatnie podświetlanej z boku na czerwono skrzyni biegów. Dobrze zaprojektowano także same schowki i miejsce na napoje, co wbrew pozorom nie jest oczywistością. Są głębokie, nie ma szans na to, że np. puszki wypadną czy zawadzi się je ręką. W jej zasięgu jest kilka miejsc, do których możemy wrzucić rzeczy z kieszeni. Na dokładkę między siedzeniami jest wyjątkowo głęboki schowek z portem USB.
Kierowca w nowym Qashqai’u dostaje do dyspozycji całą paletę gadżetów – głównie tych zapewniających bezpieczeństwo, które zaakcentowano bardzo wyraźnie. Za sprawą pakietu Nissan Safety Shield prowadzenie auta wspiera m.in. system ostrzegania o przypadkowej zmianie pasa ruchu czy zmęczeniu kierowcy („zapamiętuje” nawyki kierowcy, a później reaguje na nieplanowane ruchy), system informowania o innych autach w martwym polu i poruszających się obiektach (sygnał dźwiękowy, a w razie potrzeby wspomaganie hamowania) czy światła dostosowujące się do sytuacji na drodze.
Jest także asystent parkowania, który w razie potrzeby pomoże zaparkować auto zarówno prostopadle, jak i równolegle. Co ważne, jego obsługa jest intuicyjna, czym nie może pochwalić się każdy producent. Dodatkowo do dyspozycji jest cały system kamer (także ten pokazujący auto z widoku lotu ptaka) i naprawdę trzeba się postarać, by w coś uderzyć. Kierowcy pomaga także elektryczny hamulec ręczny, którego obsługę właściwie możemy skreślić z listy obowiązków kierowcy. Na początku trzeba się przyzwyczaić do tej świadomości i zaufać systemowi, ale z czasem docenia się jego wygodę. Idzie za tym także wspomaganie ruszania pod górkę.
A pod maską...
Potężny samochód nie ma jednak potężnego silnika. Testowana jednostka to turbodoładowany 1.5-litrowy diesel o mocy 110 koni z 6-stopniowa manualną skrzynią biegów i napędem na przednie koła. Opcja z dodatkowym napędem na tylne jest dostępna tylko w najmocniejszej jednostce 1.6, a to z prostego względu. Opcja ta nie cieszyła się szczególną popularnością wśród klientów Nissana. Poza tym nie jest to auto terenowe, jeśli ktoś szuka takich wrażeń, nie powinien oczekiwać ich w tym modelu.
Auto jest dobrze wyciszone – choć to oczywiście wrażenie subiektywne. Siedząc za kółkiem tak masywnego auta, czuć pewne rozczarowanie pod względem mocy. Qashqai’owi brak zrywu, a wyprzedzanie nawet przy odpowiedniej redukcji biegów nie jest błyskawiczne.
Wiekim plusem jest spalanie auta, które można nazwać wręcz symbolicznym. 5l/100km w trasie jest miłe nie tylko dla oka, ale i portfela. Nieco więcej jest już w mieście, ale bez większych wysiłków można osiągnąć 6-6,5l/100km.
Odpowiadając na tytułowe pytanie, Nissan Qashqai to idealny samochód dla kogo? Poza marszałkiem Sikorskim, chętnie sięgnąć mogą po niego osoby, które cenią bezpieczeństwo i komfort jazdy. Mimo sporych gabarytów to auto, którym wyjątkowo dobrze jeździ się po mieście i już po zakupie nie zrujnuje naszego budżetu. To dobry wybór dla rodziny i osób, które nie oczekują wielkiej mocy od wielkich samochodów.