Jerzy Iwanow-Szajnowicz - bohater II wojny światowej.
Jerzy Iwanow-Szajnowicz - bohater II wojny światowej. Domena publiczna

Jerzy Iwanow-Szajnowicz, syn Polki i Rosjanina, wysadzał niemieckie okręty jako brytyjski agent. Działał w Grecji, gdzie został zapamiętany jako Giorgios Iwanow. Tam też został rozstrzelany 4 stycznia 1943 roku. W dziejach kolebki europejskiej kultury zapisał się złotymi zgłoskami, ale w Polsce - mimo wielu zasług - nie doczekał się pomnika. Mało tego, wciąż nie ma jego porządnej biografii.

REKLAMA
Gabriela Milonopoulou, członkini greckiego podziemia

To był człowiek powiedziałabym „nadprzyrodzony", nieustraszony i doskonały, jako szpieg. Gdy uciekł z wiezienia, widziałam go jak usuwa kajdanki wężowymi ruchami, używając wazeliny. Nie interesował się kwestiami politycznymi, jak w przypadku większości partyzantów, ale celem jego była walka o wolność i zwycięstwo nad okupantem

Walczył dla Polski, Grecji, Wielkiej Brytanii i całego wolnego świata. Niemcy zapamiętali go na długo - niszczony przez superagenta sprzęt wojskowy kosztował krocie, a on pozostawał nieuchwytny. I tak przez wiele miesięcy...
logo
Jerzy Iwanow-Szajnowicz uchodzi w Grecji za bohatera narodowego. Domena publiczna
Marzenia przyszłego bohatera
Choć urodził się w Warszawie w czasie, gdy Polski nie było jeszcze na mapie Europy (14 grudnia 1911 roku), czasy zaborów znał tylko z opowieści. Dorastał już w odrodzonej ojczyźnie, choć kilka młodzieńczych lat spędził także w Grecji, dokąd wyjechał razem z matką i jej drugim mężem, z urodzenia Grekiem. Niebawem dorosły już Jerzy udał się na studia do Belgii, a następnie Francji. Chciał być dyplomatą, potem agronomem.
W międzyczasie pokochał sport. Był zwłaszcza doskonałym pływakiem - zdobył m.in. tytuł akademickiego mistrza Belgii. Święcił triumfy także jako piłkarz wodny; w 1937 roku zdobył z warszawskim AZS-em mistrzostwo Polski. Jako reprezentant kraju, którego obywatelstwo otrzymał w 1935 roku, z dumą nosił orzełka na piersi.
Wybuch wojny zastał Iwanowa-Szajnowicza w Grecji. Tam, świeżo upieczony inżynier, podjął działalność w polskiej misji wojskowej w Salonikach, która organizowała ewakuację trafiających tu z różnych stron polskich żołnierzy i oficerów.
logo
Fotografia grupowa polskich piłkarzy wodnych w czasie treningu. Jerzy Iwanow-Szajnowicz stoi trzeci od lewej. Narodowe Archiwum Cyfrowe
W 1940 roku rozpoczęła się jego przygoda z wywiadem. Na razie polskim, podlegającym Naczelnemu Wodzowi. W połowie 1941 roku Iwanow-Szajnowicz chciał wstąpić w szeregi Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, ale polskie władze oddały go do dyspozycji Brytyjczyków. To pod ich okiem stał się superagentem. Po wojnie rozgłaszano nieprawdziwe opowieści, jakoby nie przyjęto go do polskiego wojska, bo miał ojca Rosjanina.
Prywatna wojna agenta 033B
Jesienią 1940 roku Włochy rządzone przez Benito Mussoliniego zaatakowały Grecję; wiosną następnego roku wsparcia zbrojnego udzieliły im Niemcy. Minęło kilka miesięcy i wojnę obu agresorom wypowiedział Iwanow-Szajnowicz. Nie ma w tym przesady - on naprawdę głęboko dał się okupantom we znaki.
Do zajętej przez wroga Grecji przybył w październiku 1941 roku jako brytyjski agent 033B, wyposażony w fałszywe dokumenty na nazwisko Kiriakos Paryssis. Alianci przerzucili go na okręcie podwodnym. Był doskonale przygotowany do swej roli, znał sześć języków obcych.
logo
Pomnik Jerzego Iwanowa-Szajnowicza w Salonikach. Domena publiczna
Tak rozpoczęła się gehenna Niemców, stale nękanych przez Polaka w brytyjskiej służbie - czy z morza, czy z lądu. Doskonale sprawdzał się w roli zwiadowcy, sabotażysty i dywersanta. Do perfekcji opanował sztukę kamuflażu, szybko nawiązał kontakty z greckim ruchem oporu, często "zmieniał" tożsamość, chodził w przebraniach robotnika czy marynarza.
Świetnie wysportowany agent pokonywał znaczne odległości pływając, po to, aby zakładać miny na niemieckich okrętach podwodnych. W ten sposób doprowadził do wysadzenia dwóch jednostek: U-133 i U-372. Miał "na sumieniu" także eksplozję jednego z niemieckich niszczycieli.
W bardzo poważnym stopniu przez Polaka ucierpiało niemieckie lotnictwo. W lipcu 1942 roku przedostał się do fabryki silników lotniczych w Nowym Faleronie. W ciągu kilku kolejnych miesięcy dziwnym trafem co najmniej kilkadziesiąt samolotów albo nie nadawało się do użytku, albo szybko się rozbiło.
logo
Karol Strasburger jako agent, który dał się we znaki Niemcom. Filmoteka Narodowa
Gdyby inny plan Iwanowa-Szajnowicza doczekał się realizacji, dziś znałaby go cała Europa. Latem 1942 roku Polak, w przebraniu niemieckiego oficera, chciał bowiem pozbawić życia Mussoliniego, który właśnie przyjechał do Grecji. W ostatnim momencie przywódca faszystowskich Włoch zmienił jednak hotel, w którym się zatrzymał. Ładunki podłożone przez agenta i jego towarzyszy nie eksplodowały...
Oszukać śmierć
Niemcy za wszelką cenę usiłowali schwytać sprawcę ich niedoli - rozesłali za Polakiem listu gończ oraz obiecali wysoką nagrodą liczoną w drachmach za jego schwytanie. Podano następujący rysopis poszukiwanego: "Wzrost 170-172. Szczupły. Twarz pociągła z wystającymi kośćmi policzkowymi. Oczy niebiesko-szare. Nos prosty. Włosy ciemnoblond zaczesane do tyłu, lekko sfalowane. Uszy nieco odstające".
Iwanow-Szajnowicz dwukrotnie oszukał śmierć i wymknął się okupantom, przez których został aresztowany. Raz musiał przebrać się w mundur włoskiego karabiniera, którego wcześniej upił. Ostatecznie wpadł za trzecim razem stając się ofiarą zdrady jednego ze współtowarzyszy. Niemcy zatrzymali Polaka w jego własnym, ateńskim domu.
Walczył do końca
Wyrok śmierci dla znienawidzonego przez okupantów agenta był tylko formalnością. Ten otwarcie przyznał, że wiele z tego, co robił, czynił dla Polski. Został trzykrotnie skazany na śmierć. Przed egzekucją próbował jeszcze ucieczki, ale nie miał już szans. Niemcy rozstrzelali go w Kesariani (dziś w granicach Aten), na terenie strzelnicy wojskowej. Teraz znajduje się tam miejsce pamięci, także ku czci Polaka, odznaczonego pośmiertnie orderem Virtuti Militari. Na jego ateńskim grobie wyryto inskrypcję "Zginął za Polskę".
Dla Greków jest bohaterem narodowym, w Salonikach stoi jego pomnik. W Polsce postać Iwanowa-Szajnowicza spopularyzował Karol Strasburger, który wcielił się w rolę superagenta w filmie "Agent nr 1" z 1971 roku. Ten sam tytuł nosi powieść Stanisława Strumpha-Wojtkiewicza. Wciąż jednak za mało wiemy o człowieku, który wielokrotnie w pojedynkę doprowadzał Niemców do szału.