Stereotypowy Włoch - Francesco Schettino - który doprowadził do katastrofy Concordii, najgłośniej jest obśmiewany przez samych mieszkańców Italii, a słowa kapitana De Falco - "Vada a bordo" - stały się internetowym memem.
Historia katastrofy Concordii ma swojego bohatera i antybohatera. De Falco jest przedstawiany jako odważny i zdecydowany, Schettino jako tchórz i hulaka. Pierwszy w rozmowie telefonicznej złajał drugiego jak uczniaka. Najbardziej zapamiętano właśnie słowa vada a bordo, czyli wracaj na pokład, które kapitan straży przybrzeżnej wielokrotnie wypowiadał do Francesco Schettino. Rozmowa między panami była bardzo emocjonalna (słówko "cazzo" jest wulgaryzmem użytym do wzmocnienia wypowiedzi) i doskonale możemy sobie ją wyobrazić. Jej plastyczność przywodzi na myśl bardziej postacie z kreskówek Warner Brothers niż holywoodzkich filmów katastroficznych.
Na aukcjach internetowych już pojawiły się koszulki, znaczki i breloczki ze słynnymi słowami Gregorio De Falco. Strony-agregaty ze śmiesznymi obrazkami także zapełniły się karykaturami pechowego kapitana. I wciąż pojawiają się nowe, szczególnie po ostatnim przesłuchaniu kapitana Schettino. Opowiadał on na nim m.in., że potknął się i wpadł do szalupy ratunkowej. Przyznał także, że podpłynął tak blisko brzegu, aby jeden z członków załogi mógł przywitać się ze swoim ojcem, który był na wyspie. Dowiedzieliśmy się też od byłych członków załogi oraz pasażerów Concordii, że kapitan statku raczej nie był jednym z tych, którzy wylewają za kołnierz.