
Rząd od początku planował ustępstwa wobec górników. Najpierw zagrał wysoko, by mieć z czego zrezygnować. Bo tak naprawdę nie chciał likwidacji kopalń, tylko ich restrukturyzacji i sprzedania. Poza tym Ewa Kopacz bała się, że zapowiedziany przez Piotra Dudę strajk generalny obali jej rząd.
REKLAMA
Pierwotny plan rządu był ambitny - zamknięcie czterech kopalń, które przynoszą największe straty, restrukturyzacja pozostałych i ograniczenie przywilejów górniczych. Ostatecznie jednak wszystkie zakłady będą działały, niektóre tylko zostaną sprzedane. A górnicy zachowają przywileje. Taki był rzeczywisty cel rządu w negocjacjach z górnikami - opisuje w “Gazecie Wyborczej” Renata Grochal.
Kopacz uznała, że musi postawić górników pod ścianą i ogłosić plan likwidacji czterech kopalń. (...) Gdyby zaczęła łagodnie negocjować ze związkami, to do marca nic byśmy nie ustalili. Związkowcy od roku nie chcieli się zgodzić nawet na ograniczenie deputatów węglowych. Czytaj więcej
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Do tego podziałała groźba strajku generalnego, który zapowiadał szef “Solidarności” Piotr Duda. Według relacji “GW”Ewa Kopacz bała się, że masowe protesty mogą nawet obalić jej rząd. Dlatego w sobotę podpisano porozumienie z górnikami, które nazwano wielkim sukcesem. Tak nie jest. Dlatego też być może osoby z otoczenia szefowej rządu teraz tylko dopisują legendę, by nieco zmniejszyć skalę porażki.
"Jeśli jeszcze ktoś porówna Ewę Kopacz do lady Margaret Thatcher, nieżyjąca już szefowa brytyjskiego rządu będzie się przewracała w grobie. Bo Ewa Kopacz i jej rząd wywiesili białą flagę. Przegrali starcie z górnikami, którzy świadomi swojej siły wymusili dalekie ustępstwa wobec planów rządu" - pisałem po podpisaniu porozumienia.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
