Ci sami bankowcy, którzy bezwzględnie żądają spłaty rat w drożejących frankach szwajcarskich nie chcą rozliczyć na korzyść klientów ujemnych stóp procentowych w Szwajcarii. Gdyby sprawiedliwie policzyć, niektóre banki musiałby dopłacać do kredytów, albo raty spadłby pomimo drożejącego franka.
Piotr, architekt z Wrocławia jest frankowiczem, któremu po ostatnim umocnieniu się szwajcarskiej waluty rata kredytu hipotecznego na zakup domu poskoczyła o 330 złotych. Szczęściarz, że tak mało. Może dlatego, że zachował więcej zimnej krwi miał siłę jeszcze raz, dokładnie przewertować umowę, a nad niektórymi jej zapisami popracować z kalkulatorem.
Tak jak kredytobiorcom nawet w horrorach nie śniło się, że frank będzie po 5 zł, tak bankowcy nie przewidzieli, że Narodowy Bank Szwajcarii wprowadzi ujemne stopy procentowe. Oznacza, to, że zamiast wypłacać odsetki od powierzonych lokat, będą je odejmować z kapitału - zapowiedziały to już szwajcarskie banki Credit Suisse oraz UBS.
W szeregach naszych bankowców wprowadza to niezły zamęt. Polskie banki ustalając w umowie oprocentowanie kredytu zazwyczaj bardzo konkretnie wyliczały, że składa się ono ze stawki LIBOR dla CHF oraz marży banku. Teraz najciekawsze. W szczycie notowań franka LIBOR 3M (wysokość oprocentowania depozytów i kredytów na rynku międzybankowym w Londynie) miał już wartość ujemną, a obecnie to - 0,42 proc. Z kolei marże banków, szczególnie z czasów kiedy konkurowały one o klientów wynoszą 2 czy nawet 1 proc.
Obniżka zamiast podwyżki
- Policzyłem, że cały wzrost notowań franka szwajcarskiego o 330 złotych w miesięcznej racie rekompensuje mi spadek oprocentowania do zaledwie 0,58 proc. W moim kredycie dawało oszczędność 347 zł. - wylicza Piotr. Czyli jeśli banki zastosowałby się do umowy nawet po piku notowań rata powinna zmaleć i w tym kontekście działanie Szwajcarskiego Banku Centralnego wygląda rozsądnie - podkreśla kredytobiorca.
Problem w tym, że bankowcy nie lubią produktów, które dostarczają zaledwie ułamka procenta marży. Dlatego jeszcze w grudniu w ich głowach zaczął kiełkować pomysł aby ewentualne minusy pozamieniać na zera i hulaj dusza premie są. Tak zrobił Raiffeisen Polbank. Gdy wielu ekonomistów przepowiadało ujemne stopy w Szwajcarii bank wprowadził nowy punkt w regulaminie kredytu "że jeśli stopa referencyjna jest niższa niż 0, to bank przyjmuje ją w wysokości 0,00%.” - cytat z pisma kolportowanego wśród klientów.
- I to by było na tyle rzetelnych relacji klient-bank - kwituje Piotr. - Kredytobiorcy popełniając błąd i godząc się na kredyt we frankach poniosą tego konsekwencje, niektóre banki popełniły błąd, ale nieprawnymi metodami próbują ten błąd pominąć. Najgorsze jest to, że banki dysponują tyloma środkami zastraszania, że mało kto pójdzie do sądu mimo, że sprawa jest jednoznaczna. Propozycja by nie zaakceptować aneksu, wypowiedzieć umowę i zwrócić kredyt to jakiś żart - mówi dalej.
Czy będą dopłaty do kredytów
Co w innych bankach? PKO BP i mBank deklarowały, że uwzględnią ujemne stawki LIBOR w rozliczeniu kredytu, przynajmniej dopóki będzie z czego schodzić. Część banków wysłało klientom aneksy do umów - twierdząc, że ujemny Libor potraktują jako zero. Zarazem bankowcy unikają odpowiedzi na pytanie co będzie gdy LIBOR spadnie tak mocno, że nawet powiększony o marżę banku da ujemne oprocentowanie kredytu.
Skoro szwajcarskie banki podbierają pieniądze z lokat to może kredytobiorcy powinni uzyskać dopłatę do raty? Dr Tomasz Spyra z kancelarii SPCG jest sceptyczny: - Umowa kredytu jest w świetle prawa polskiego umową odpłatną, a zatem bankowi zawsze przysługuje wynagrodzenie za korzystanie przez klienta z udostępnionego mu kapitału. Wykładnia umów prowadząca do wniosku, że wynagrodzenie takie nie przysługuje w ogóle lub wyrażone jest liczbą ujemną, byłaby zatem sprzeczna z istotą umowy kredytu. W moim przekonaniu wykładnię taką należy odrzucić.
Jednak i on zastrzega, że wszystko zależy od konkretnych zapisów umów kredytowych. A może nawet bardziej desperacji samych „frankowiczów”. Jeśli znajdzie się ktoś odpowiednio konsekwentny i uparty, trafi na odważny sąd, to być może uda się załatwić 700 tysięcznej rzeszy „frankowych niewolników” bankowe dopłaty.