
W Polsce tzw. kredyty walutowe, to najczęściej de facto kredyty indeksowane do walut obcych. Nie oznacza to, że bank stawia do dyspozycji kredytobiorcy środki z kredytu w konkretnej walucie, np. we frankach szwajcarskich i umawia się z nim na spłatę w tej walucie. W walucie obcej określony zostaje stan zadłużenia oraz wysokość rat. Wypłata kredytu oraz sama spłata odbywa się natomiast w PLN. Kwota kredytu zostaje przy wypłacie przeliczona na PLN wg kursu walutowego. Podobnie dzieje się ze spłatami. Warto wiedzieć, że kredyt zaciągamy (wypłata następuje) po kursie kupna waluty (niższym), a jego spłata odbywa się po kursie sprzedaży (wyższym). Różnica pomiędzy kursem kupna waluty a kursem jej sprzedaży to tzw. spread. Dokładne określenie spreadu w momencie zaciągnięcia kredytu nie jest możliwe. CZYTAJ WIĘCEJ
Co jednak z osobami, które wzięły tylko jeden kredyt i dzisiaj są w podobnej sytuacji? Opowiada mi Hanna, która z mężem wzięła kredyt na mieszkanie w Warszawie w 2007 roku.
Analityk Open Finance Marcin Krasoń wskazuje jednak, że samo zwiększanie się rat nie jest największym problemem ludzi z kredytami. – Raty zwiększały się o 10-20 proc., a więc nie tak dużo, jak rósł kurs franka – twierdzi specjalista. Fakt, że raty nie zwiększały się wtedy drastycznie, zawdzięczamy zmianom stóp procentowych w Szwajcarii. Warto jednak pamiętać, że banki zmieniają raty w zależności od swoich własnych kursów, więc dla każdej umowy i banku raty mogą się od siebie różnić.
Co można zrobić w takiej sytuacji? Jak wskazuje Marcin Krasoń, jest kilka opcji. – Można poprosić o tzw. wakacje kredytowe, czyli czasowe zmniejszenie raty bądź w ogóle jej odroczenie. W przypadku przejściowych problemów jest to sensowne rozwiązanie – mówi nam analityk Open Finance. Przy czym podkreśla, że trzeba pamiętać, iż takie odroczenie nie oznacza, że bank za nas w tym czasie zapłaci – tylko, zapewne, podniesie raty później, albo wydłuży cały okres kredytu.