W poniedziałek przybliżyliśmy historię pana Jarosława, który wziął trzy kredyty we frankach szwajcarskich i dzisiaj w zasadzie stał się niewolnikiem banków. To skrajny przypadek, bo rzadko kiedy bierzemy aż trzy kredyty w jednym momencie. Ale co z tymi, którzy skuszeni tanim frankiem, brali tylko jeden? – Przez kilka miesięcy nasze życie było podporządkowane bankowi – mówi mi Hania, która wraz z mężem wzięła w Warszawie kredyt na mieszkanie.
Historia pana Jarosława, który wziął 3 kredyty na mieszkania, poruszyła internautów – zarówno u nas, jak i na blogu Macieja Samcika, który jako pierwszy opisał ten przypadek. Pan Jarosław wziął kredyty we frankach szwajcarskich i dzisiaj jest w sytuacji, w której kredyty znacznie przewyższają wartość mieszkań. Nawet gdyby banki zabrały nieruchomości, pan Jarosław musiałby spłacić jeszcze kilkaset tysięcy złotych.
Pan Jarosław żalił się na banki, że skusiły go korzystną – wówczas – ofertą lepszego, niż złotówkowy, kredytu we frankach. Oczywiście, można uznać, że to banki są bezlitosne i namawiają ludzi do kredytów, na które ich nie stać. Niemniej z drugiej strony wzięcie aż 3 kredytów w jednym momencie, siłą rzeczy, nie może być uznane za rozsądne i są to raczej skrajne przypadki.
Warto podkreślić, że banki proponowały panu Jarosławowi kilka rozwiązań tej sytuacji, ale kredytobiorca uznał je za niewystarczające i krótkoterminowe, które na dłuższą metę nic nie dadzą. Choć Maciej Samcik ocenił propozycję jednego z banków, jako pozytywną i przyznał, że trudno prosić o więcej.
Jak działa kredyt walutowy?
Opis zaczerpnięty ze strony Banku Millenium
W Polsce tzw. kredyty walutowe, to najczęściej de facto kredyty indeksowane do walut obcych. Nie oznacza to, że bank stawia do dyspozycji kredytobiorcy środki z kredytu w konkretnej walucie, np. we frankach szwajcarskich i umawia się z nim na spłatę w tej walucie. W walucie obcej określony zostaje stan zadłużenia oraz wysokość rat. Wypłata kredytu oraz sama spłata odbywa się natomiast w PLN. Kwota kredytu zostaje przy wypłacie przeliczona na PLN wg kursu walutowego. Podobnie dzieje się ze spłatami. Warto wiedzieć, że kredyt zaciągamy (wypłata następuje) po kursie kupna waluty (niższym), a jego spłata odbywa się po kursie sprzedaży (wyższym). Różnica pomiędzy kursem kupna waluty a kursem jej sprzedaży to tzw. spread. Dokładne określenie spreadu w momencie zaciągnięcia kredytu nie jest możliwe. CZYTAJ WIĘCEJ
Co jednak z osobami, które wzięły tylko jeden kredyt i dzisiaj są w podobnej sytuacji? Opowiada mi Hanna, która z mężem wzięła kredyt na mieszkanie w Warszawie w 2007 roku.
– Wtedy franki kosztowały po 2 złote. W banku przekonano nas, że lepiej będzie wziąć we frankach, bo to stabilna waluta i wyjdzie taniej i lepiej. Mąż wszystko przekalkulował i mu się zgadzało, że takie rozwiązanie jest lepsze. Dopiero po 2008 roku zaczęły się problemy – mówi mi 35-latka.
Jak relacjonuje moja rozmówczyni, nagle okazało się, że po zmianie kursu franka muszą płacić większe raty kredytów, co znacznie nadszarpnęło ich domowy budżet. – Mieliśmy wszystko wyliczone prawie co do złotówki. Przez kilka miesięcy nasze życie było podporządkowane bankowi. Ja i mąż robiliśmy nadgodziny, żeby móc się wypłacać. Było ciężko – opowiada Hania. Jak podkreśla, mieszkanie po tych zmianach nie było już warte tyle, co kredyt.
Problem się skończył, kiedy mąż dostał awans i stać nas było na płacenie większej raty. Ale wolę nie myśleć, co by się działo, gdyby nie awansował. Ledwo wyrabialiśmy z pracą, prawie przestaliśmy widywać dzieci. To był koszmar – wspomina Hanna. Dzisiaj małżeństwo oczywiście dalej spłaca kredyt – zostało im jeszcze ponad 20 lat.
Kiedy kredyt nagle urośnie
Analityk Open Finance Marcin Krasoń wskazuje jednak, że samo zwiększanie się rat nie jest największym problemem ludzi z kredytami. – Raty zwiększały się o 10-20 proc., a więc nie tak dużo, jak rósł kurs franka – twierdzi specjalista. Fakt, że raty nie zwiększały się wtedy drastycznie, zawdzięczamy zmianom stóp procentowych w Szwajcarii. Warto jednak pamiętać, że banki zmieniają raty w zależności od swoich własnych kursów, więc dla każdej umowy i banku raty mogą się od siebie różnić.
Krasoń przyznaje jednak, że dla osób, które mają budżet dopięty na ostatni guzik i na styk, każda zmiana jest bardzo bolesna. – Wtedy nawet zwiększenie raty o 5 proc. powoduje duże trudności – zaznacza nasz rozmówca. Dlatego też nigdy nie należy brać maksymalnego kredytu. – Trzeba zostawić sobie taki bufor bezpieczeństwa właśnie na wypadek, gdyby rata się zwiększyła. Tak, żeby mieć ją czym spłacać w razie wzrostu – radzi analityk.
Co więc jest najgorsze dla osób, które mają kredyt we frankach? – Stan zadłużenia – odpowiada Marcin Krasoń. I podaje przykładową sytuację: zaciągamy kredyt we frankach, który w przeliczeniu na złotówki wart jest 300 tysięcy. W momencie zmiany kursu robi się z tego już nie 300 tys. Złotych, a 450. W związku z czym mieszkanie nie jest już go w stanie spłacić – szczególnie, że ceny nieruchomości w ostatnich latach raczej spadały – a więc kredytobiorca zostaje z kredytem we frankach, który ciężko będzie spłacić, zarabiając w złotówkach. Jak zaznacza analityk, dla banku także nie jest to dobra sytuacja, bo zajęcie mieszkania w żaden sposób nie wypełni już kredytowej dziury.
Sposób na kredyt
Co można zrobić w takiej sytuacji? Jak wskazuje Marcin Krasoń, jest kilka opcji. – Można poprosić o tzw. wakacje kredytowe, czyli czasowe zmniejszenie raty bądź w ogóle jej odroczenie. W przypadku przejściowych problemów jest to sensowne rozwiązanie – mówi nam analityk Open Finance. Przy czym podkreśla, że trzeba pamiętać, iż takie odroczenie nie oznacza, że bank za nas w tym czasie zapłaci – tylko, zapewne, podniesie raty później, albo wydłuży cały okres kredytu.
To jednak rozwiązanie krótkoterminowe. Niestety, w dłuższej perspektywie nie ma za bardzo co zrobić z takim kredytem – przyznaje Krasoń.
Analityk wskazuje jedną możliwość, z której możemy skorzystać: ustawa antyspreadowa. Powstała ona, by chronić konsumentów przed niekorzystnymi kursami walut w bankach. Jeśli więc widzimy, że nasz bank wylicza ratę na podstawie niekorzystnego kursu – w stosunku do kursów w innych miejscach – można udać się np. do kantoru, kupić sobie odpowiednio dużo franków i nimi spłacić ratę, wszak rata we frankach zawsze jest stała.
Być może nie zaoszczędzimy w ten sposób fortuny, ale w sytuacji z nożem na gardle każdy pieniądz przecież się liczy. Dzisiaj, oczywiście, zaciąganie kredytu we frankach mija się z celem – według wyliczeń serwisu Bankier.pl przestało to być opłacalne.
Niestety, poza tymi kilkoma zabiegami osoby pogrążone we frankowych kredytach nie mają co zrobić. Wiele osób obwinia o to banki, które przecież reklamowały kredyty w szwajcarskiej walucie jako bardziej korzystne. Z drugiej strony – nikt przecież nie mógł przewidzieć, jak potoczą się losy światowej gospodarki. Banki także, choć to one w dużej mierze – i inne instytucje finansowe – odpowiadają za kryzys. Złorzeczenie na finansjerę na pewno jednak nie pomoże w kontaktach z bankiem, a przecież kredyt jakoś spłacić trzeba.