Ksiądz, który był przykładem dla innych. Gorliwie wierzący, gorący patriota walczący z rosyjskim zaborcą w czasie powstania styczniowego przez 27 miesięcy. Złożył broń jako ostatni - dopiero wiosną 1865 roku. Ukrywał się w podlaskich lasach jak żołnierze partyzantki antykomunistycznej po II wojnie światowej. Dziś ks. Stanisława Brzóskę nazwalibyśmy "pierwszym wyklętym".
Ale trwało wiele miesięcy. W zasadzie już dogorywało, kiedy na stokach warszawskiej Cytadeli Rosjanie stracili członków powstańczego Rządu z Romualdem Trauguttem na czele. Egzekucję z 5 sierpnia 1864 roku oglądały tysiące warszawiaków. Ale niektórzy bojownicy trwali w swym oporze jeszcze długo. Ostatni z nich, stojący na czele oddziału sformowanego na Podlasiu, ks. Brzóska właśnie, skapitulował dopiero wiosną 1865 roku.
Kim był ksiądz, który walczył po partyzancku i ukrywał się przed Rosjanami po lasach, zupełnie jak opierający się sowietyzacji Polski żołnierze wyklęci?
W chwili wybuchu walk ks. Brzóska miał zaledwie 20 lat. W młodości uczęszczał do szkoły w Białej Podlaskiej, szczególne zainteresowanie przejawiał do historii i geografii Rosji. Przez trzy lata studiował nawet w Kijowie, jednak przerwał kształcenie wybierając posługę kapłańską.
Poszedł do seminarium duchowego, a następnie został wikarym parafii w Sokołowie Podlaskim (w 1860 roku przeniesiono go do Łukowa). Wierni cenili go nie tylko za całkowite oddanie sprawom religii, ale także za charyzmę. Tę samą, dzięki której później przyciągnął do siebie chłopów, a nawet mieszczan.
Ksiądz Brzóska zasłynął patriotycznymi kazaniami, co w 1861 roku przypłacił konfliktem z caratem. Za "podburzanie wiernych w duchu religijno-narodowym" został skazany na rok więzienia (wyrok złagodzono, bo pierwotnie ks. Brzóskę skazano na dwa lata) i osadzony w Twierdzy Zamojskiej. Duchowny przesiedział kilka miesięcy; wyszedł na wolność przed upływem kary ze względu na zły stan zdrowia. I przystąpił do walki z zaborcą.
Ksiądz Brzóska sformował własny powstańczy oddział - jako naczelnik powiatu łukowskiego. Wkrótce uzyskał też stopień generalski, pełnił funkcję kapelana całości sił powstańczych. Podwładni duchownego walczyli w 1863 roku m.in. pod Siemiatyczami i Fajsławicami. Wiosną następnego roku, kiedy antyrosyjski opór już dogasał, wiele partii powstańczych zeszło do lasów. Podobnie ks. Brzóska, który stanął na czele niewielkiego oddziału konnego. Dalej prowadził walkę partyzancką, a jednocześnie toczył codzienny bój o przetrwanie.
Mógł uciec, ale nie chciał. Po rozwiązaniu oddziału ukrywał się razem ze swym adiutantem Franciszkiem Wilczyńskim w gospodarstwie należącym do sołtysa wsi Krasnodęby-Sypytki.
Wszyscy wpadli 29 kwietnia 1865 roku, ponad osiem miesięcy po egzekucji członków powstańczego Rządu Narodowego. Rosjanie znali miejsce ukrywania się księdza z zeznań kurierki Antoniny Konarzewskiej, którą wcześniej poddano torturom. Starannie przygotowali obławę. W jej trakcie wywiązała się strzelanina, a duchowny próbował ratować się ucieczką. Podobnie jak ostatni żołnierz wyklęty - Józef Franczak "Lalek", który zginął w czasie obławy w prawie 100 lat później, w 1963 roku. Ksiądz Brzóska przeżył, choć został ranny; z życiem uszedł też Wilczyński. Rosjanie już wcześniej wydali na nich jednak wyroki śmierci.
Obaj schwytani, ostatni powstańcy w Królestwie Polskim, zostali powieszeni 23 maja "ku przestrodze" w Sokołowie Podlaskim. Na oczach tłumu. Skończyli podobnie jak dyktator Traugutt i jego współpracownicy. I podobnie stali się symbolami oporu wobec zaborcy, bez względu na szanse powodzenia powstania, w którym brali udział.
W 2008 roku duchowny został pośmiertnie uhonorowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego najwyższym polskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego.
Ksiądz Brzóska walczył do końca, przez 27 miesięcy od wybuchu powstania, nigdy dobrowolnie nie złożył broni. Ukrywał się w lasach, korzystał z ludzkiej dobrej woli, wiódł wilczy żywot. Zupełnie jako żołnierze antysowieckiej partyzantki po II wojnie światowej. Ich z pamięci wymazała władza komunistyczna, bohaterskiego duchownego - carat. Wszyscy byli "wyklęci", choć pojęcie to przebiło się do powszechnej świadomości dopiero w 1993 roku - za sprawą wystawy o podziemiu niepodległościowym przygotowanej przez Ligę Republikańską.
Reklama.
Henryk Sienkiwicz w noweli "We mgle"
Szli chłopi w sukmanach, z drągami osadzonych sztorcem kos na ramionach. Przechodzili polem, tuż na skraju lasu i niedaleko od sanek. Ale kroki ich, lubo strudzone i ciężkie, nie wydawały najmniejszego szelestu. Nie było słychać ni brzęku kos, ni gwaru rozmowy. W pierwszym szeregu szedł ksiądz w kapturze na głowie i z krzyżem w ręku.
Rosyjski raport z września 1864 roku
W Królestwie jest jeszcze złoczyńca ukrywający się w lasach, Brzóska, który z godziny na godzinę, z minuty na minutę powiększa swoją szajkę i nie ma możności go schwytać.Czytaj więcej
Biskup podlaski Beniamin Szymański o ks. Brzósce
Był to jeden z najbardziej wzorowych młodych kapłanów, nie miał nigdy żadnego zarzutu, pobożny, a z charakterem łagodny i bojaźliwy. Poświęceniem się zaś dla ludu oraz bezinteresownością uzyskał sobie u niego wielką miłość i szacunek. Przed powstaniem grzeszył zagorzalstwem (…) o ile mi wiadomo, rad nie rad począł się tułać po lasach, (…) na nieszczęście i swoje, i ludu wielu okolic, gdzie był znany.Czytaj więcej