W trwającym od wczoraj Wyścigu Dookoła Włoch zobaczymy aż 7 polskich kolarzy, najwięcej od 2003 roku. W swoich zespołach mają oni odgrywać różne role. Dzięki temu kibice mogą liczyć na solidną dawkę emocji. Choć żaden z naszych nie jest faworytem do końcowego zwycięstwa w Giro, to każdy z nich ma potencjał, by "namieszać" w klasyfikacji - poszczególnych etapów, bądź generalnej.
Od 5 do 27 maja kolarscy kibice na całym świecie z zapartym tchem będą śledzić wyścig Giro’Italia, który jest drugą (po Tour de France), największą imprezą tego typu na świecie.
Na starcie pierwszego etapu w duńskim Hoerning zameldowała się cała plejada gwiazd specjalizujących się w jeździe na rowerze. Wśród nich także siedmiu Polaków. Nieformalnych liderem "polskie grupy" będzie Sylwester Szmyd. To na niego będą głównie zwrócone oczy polskich fanów. Nie bez przyczyny - w tym sezonie Szmyd spisuje się znakomicie.
- Tak licznej reprezentacji nie mieliśmy w tym wyścigu od 9 lat. Wówczas ekipa CCC Polsat z Dariuszem Baranowskim na czele dostała „dziką kartę” - wspomina Tomasz Jaroński, komentator kolarstwa w Eurosporcie.
To wielki sukces kolarstwa rodzimego. Docenienie wielomiesięcznej ciężkiej pracy, jaką nasi zawodnicy wykonali na treningach. Oczywiście podczas wyścigu, będą mieli różnorakie zadania, jakie narzucą im dyrektorzy sportowi. Choć w wyjściowych założeniach, nikt z tej "szczęśliwej siódemki" nie został obwołany liderem swojej ekipy, to nie jest powiedziane, że nim nie zostanie. Już w trakcie wyścigu. Losy kolarskich rywalizacji są nieprzywidywalne. Kto wie, może w trzecim tygodniu Giro, to na Sylwestra Szmyda będą pracować koledzy z Liquigas-Cannondale.
- Przy rozpisywaniu ról w zespole Liquigas, Szmyd został wyznaczony jako pomocnik lidera, Ivana Basso. Ale nie jako jakiś tam zwykły pomocnik, tylko eskluzywny "gregario", który będzie towarzyszył Włochowi w najważniejszych chwilach. Jednak jeśli Basso podwinie się noga i nie będzie w czołówce, to Polak, zważywszy na jego wysoką formę, może dostać wolną rękę i pracować na swój jak najlepszy wynik w "generalce" - zaznacza Jaroński.
O tym, jak mocną pozycję w ekipie Liquigas-Cannondale ma Szmyd, świadczą słowa Andrzej Guwcy z serwisu NaSzosie.pl.
- Niedawno miałem przyjemność się o tym przekonać podczas zakończonego Giro del Trentino, gdzie po jednym z etapów spaliśmy w hotelu z kolarzami tej drużyny. Przy kolacji, w centralnych miejscach na bokach stołu, siedzieli lider - były zwycięzca Giro d`Italia Ivan Basso, a po drugiej stronie nasz Sylwek - wspomina Gucwa.
- Taka sama sytuacja była podczas śniadania. Co powinno cieszyć polskich kibiców to to, że szefostwo Liquigasu dostrzega wysoką formę Polaka i gdy "ma nogę", to wszyscy na niego pracują. Tak było na ostatnim etapie Trentino z metą na Passo Pordoi, gdzie na Bydgoszczanina pracował nawet Basso - podkreśla nasz rozmówca.
Szmyd jest polskim rekordzistą. Dla niego będzie to już już jedenasty start w Giro. Kolarz Liquigasu jest w ostatnich tygodniach w bardzo wysokiej formie – w zakończonym w niedzielę Tour de Romandie zajął siódme miejsce. Z dobrej strony pokazał się także m.in Volta a Catalunya - dwa razy trzeci na etapach, w Giro Del Trentino ostatecznie zajął wysokie 3 miejsce w klasyfikacji generalnej.
W Wielkim Tourze zadebiutują z kolei Michał Kwiatkowski (Omega Pharma QuickStep) oraz mistrz Polski – Tomasz Marczyński (Vacansoleil). Ten pierwszy, to obok Macieja Bodnara, nasz cichy faworyt do wysokich miejsc podczas jazdy indywidualnej na czas. - Bodnar i Kwiatkowski rywalizują między sobą o start w "czasówce" na igrzyskach w Londynie - przypomina Jaroński.
Gdy nadejdą górskie etapy, to prócz Szmyda, w czołówce powinniśmy także wypatrywać Przemysław Niemca. Jako przyboczny Michele Scarponiego, powinien być jednym z dyktujących tempo peletonu. Drużyna Lampre zawsze należy do jednej z najbardziej widocznych podczas Giro.
W przypadku pozostały Polaków możemy liczyć na ich wzmożoną aktywność Bartosza Huzarskiego (NetApp). W tym roku nadspodziewanie dobrze radził sobie m.in w Giro de Trentino. Ma być jednym z liderów swojego zespołu. Wśród uciekających możemy spodziewać się z kolei Michała Gołasia (Omega Pharma QuickStep).
Jak widać, podczas tegorocznego Giro na brak emocji ze strony biało-czerwonych nie powinniśmy narzekać. Jedynie na płaskich etapach ciężko spodziewać się "polskich akcentów". - Od lat brakuje nam dobrych sprinterów. Szkoda, ponieważ przez sporą część wyścigu nasi nie mają szans na odegranie większych ról - zaznacza nasz rozmówca z Eurosportu.
Gdyby nie kontuzja Rafała Majki, w tegorocznym Wyścigu Dookoła Włoch podziwialibyśmy aż ośmiu Polaków. Tym większy żal, gdyż Majka miał być lidem swojego zespołu. Jaroński uważa jednak, że nie należy przeceniać młodego kolarza.
- Po dyskwalifikacji Contadora jego ekipa nie ma aż tak mocnego składu, jak wcześniej. Dyrektor Saxo Bank zdecydował się postawić na Polak ze względu na jego spore możliwości. Bo nie z powodu wyników czy doświadczenia. Wątpliwe, czy Majka mógłby zająć wysokie miejsce na koniec wyścigu. Raczej walczyłby tylko o "białą koszulkę" dla najlepszego młodzieżowca. Moim zdaniem, mimo jego nieobecności, nie będziemy narzekać na brak wrażeń.
- Co do Rafała Majki, to wątpie by odegrał większą rolę niż pozostali. To z
pewnością wielki diament, jednak jeszcze nie oszlifowany. Potrzebuje wiele
doświadczenia i nie wiem, czy jego kontuzja nie wyjdzie mu na dobre. Mieć
niespełna 23-lata i jechać jako lider Saxo Bank`u w Giro d`Italia, to z
pewnością wielka presja psychiczna, która ciążyłaby na tym chłopaku. Widać
to z resztą w polskich mediach, przez które pojawiło się sporo zamiesznia
wokół niego - zauważa z kolei Gucwa.
Trasa 95. edycji Giro d'Italia liczy 3476 km i składa się z siedmiu płaskich i jedenastu górskich lub górzystych etapów. Na zawodników czekają również trzy „czasówki – dwie indywidualne i jedna drużynowa.