Uległość rządu nigdy nie może skończyć się dobrze... Bolesną lekcję na ten temat otrzymuje właśnie premier Ewa Kopacz. Po tym, gdy łatwo poddała się presji lekarzy i górników, teraz ultimatum dają jej polscy rolnicy. Jeśli w ciągu sześciu dni szefowa rządu się z nimi nie spotka, zapowiadają paraliż stolicy i całej Polski.
W przedstawionym na zorganizowanej w niedzielę konferencji prasowej stanowisku rolnicy grożą Ewie Kopacz gwiaździstym marszem paraliżującym Warszawę oraz rozbiciem "zielonego miasteczka" przed wejściem do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W skali ogólnopolskiej rolnicze protesty mogą przyjąć natomiast formę blokady dróg i torów kolejowych.
Rolnicy z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych nie ukrywają, że ich obecne działania to efekt uległości premier Ewy Kopacz względem innych protestujących dotąd grup. - Musi także znaleźć czas dla rolników, którzy są kołem zamachowym - stwierdził szef rolniczego OPZZ, były senator Samoobrony Sławomir Izdebski.
I zapowiedział, że do najbliższego piątku rolnicy dają szefowej rządu "czas na rozmowy ostatniej szansy". Mają one dotyczyć natychmiastowej wypłaty rekompensat dla rolników poszkodowanych przez dziki, wsparcia hodowców tracących na zakazie uboju rytualnego, oraz dopłat do eksportu wieprzowiny i uzdrowienia sytuacji w rzekomo nierentownej dla polskich rolników hodowli żywca wieprzowego.
Rolnicze OPZZ ma w walce z rządem Ewy Kopacz wsparcie nie tylko robotniczego OPZZ i "Sierpnia 80", ale także tworzącego nowe ugrupowanie europosła Janusza Korwin-Mikkego. W weekend był on jednym z najważniejszych gości Kongresu OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. - Twórzcie wiejską odnogę wielkiego ruchu wolnościowego! - wzywał tam ludzi polskiej wsi.