Konflikt o kanał Yapa.TV
Konflikt o kanał Yapa.TV Fot. Screen z YouTube

Od kilku dni trwa wyjątkowo nietypowa przepychanka między Panem Yapą vel. Krzysztof Janczak, a kotem Lulo vel. Mariusz Czajka, którzy kłócą się o prawa do kanału YAPA.TV. Wszystko wskazuje na to, że sprawa skończy się w sądzie, Pan Yapa weźmie nowego kota ze schroniska, a Mariusz Czajka ruszy ze swoim kanałem na YouTube.

REKLAMA
Jeszcze 3 tygodnie temu cieszyliśmy się, z wielkiego powrotu kultowego Pana Yapy w jego dorosłym wcieleniu dla pełnoletnich widzów. Aktor w towarzystwie kota Lulo w pierwszym filmie ostro odpowiadali hejterom, którym nie spodobał się teledysk “Rap Pana Yapy”. Filmik cieszył się dużą popularnością, obecnie ma ponad 285 tysięcy wyświetleń. Nagle Krzysztof Janczak zaczął pojawiać się w mediach i opowiadać o swoim nowym projekcie. Cała awantura zaczęła się od tego, że do telewizji chodził sam i nie zabierał ze sobą Mariusza Czajki, czyli współtwórcy.
W najnowszym odcinku nie ma już kota Lulo. Pan Yapa przedstawia całą sytuację z jego punktu widzenia, czyta artykuł z "Faktu", sms-y z gratulacjami od Mariusza Czajki po pierwszym ich wspólnym filmie oraz maila, w którym autor chce polubownego porozumienia stron i domaga się 6600 zł za pracę, którą włożył w YAPA.TV albo usunięcia filmów.
Krzysztof Janczak odpowiada na to wszystko – Lulo, hajtusiu gazetowy, pies ci mordę lizał – po czym pokazuje ile zdążył zarobić na YouTube i zaznacza, że jak tylko otrzyma przelew to wyślę Mariuszowi Czajce... 6 złotych i 34 grosze.
Wielka ściema?
Internauci zarzucają w komentarzach pod filmem, że ta cała afera jest wyreżyserowana przez twórców kanału: “Coś mi się zdaje, że jest to jakaś wielka ściema jakiejś telewizji lub badanie społecznościowe. Nie wierzę, że tak szybko i w taki sposób by się skłócili. Jak to Aktor mówił na dramie łatwo się wybić, ale niesmak pozostaje“ – czytamy.
Niestety wszystko wskazuje na to, że to dzieje się naprawdę…
– Poszedłem do telewizji, bo ktoś chciał pogadać o mnie, o moim wielkim powrocie – odpiera zarzuty Krzysztof Janczak. – Nie zabiera się Myszki Miki, kiedy rozmawia się o górnikach – dodaje.
Aktor czuje się całą sytuacją dotknięty. – Spadło na mnie tyle zła, nienawiści – mówi. – Umowa była prosta, spisana między nami, że jest aktorem grającym kota Lulo i wchodzi do projektu nad, którym pracuję od wielu lat. Ona trwa nadal. Wszystko wygląda na to, że muszę iść po nowego kota ze schroniska. Zostałem oskarżony o kradzież i też zamierzam dochodzić tego w sądzie – mówi. I zapewnia, że Pan Yapa nie zamierza zaprzestać nagrywania filmów na YouTube.
Dla Mariusza Czajki jest oczywiste, że sprawa skończy się w sądzie, ma już adwokata od praw autorskich. – Krzysztof Janczak 16 stycznia telefonicznie zerwał ze mną umowę, a cały czas korzysta z nagrania, które powinien zdjąć – mówi. – Coś mu się pomyliło. On jest właścicielem kukiełki, ale ja włożyłem w nią rękę, więc stałem się właścicielem praw autorskich do tego wizerunku – dodaje.
– Zainwestowałem w to, byłem współudziałowcem, włożyłem w to swoją reżyserię, pomysły, nawet opublikował mój autorski odcinek o kredytach i też się pod nim podpisał. Szajba mu odbiła – komentuje Mariusz Czajka.
Aktor założył już swój kanał na YouTubie, na którym publikuje dowcipy dla dorosłych. Podczas rozmowy ze mną był właśnie w trasie po materiały do tego projektu.
Zdanie, które możemy przeczytać na fanpage’u YAPA.TV bardzo trafnie opisuje całą sytuację: "Bezrobotny artysta i sponiewierany dachowiec tworzą niezwykłą parę na granicy absurdu i groteski". Szkoda, że obaj panowie nie mogą załatwić tej sprawy kulturalnie. Kiedyś byli idolami z dzieciństwa, dziś ta bańka prysła.