Z sąsiadami podczas wioskowego „marszu zdrowia”
Z sąsiadami podczas wioskowego „marszu zdrowia” Fot. Archiwum prywatne

Dorota i Piotrek wylecieli do Indonezji w październiku zeszłego roku. Ona jest filmowcem i zamierza kręcić tam film dokumentalny o pasoli – rytuale na wyspie Sumba.


REKLAMA
Na razie stara się o fundusze na ten projekt i walczy o stypendium Ministra Kultury "Młoda Polska". Nakręciła też dokument o Turcji w trakcie "tweeterowej rewolucji". On jest grafikiem i pracuje zdalnie. Zamieszkali w wiosce Kasongan (wioska ceramików) pod Yogyakartą w centralnej części Jawy.
Dlaczego Indonezja?
Dorota – Pierwszy raz przyjechałam tu 3 lata temu na stypendium artystyczne Darmasiswa. Dzięki niemu nauczyłam się indonezyjskiego i sztuki batiku (tradycyjnej metody barwienia tkanin i nanoszenia ornamentów). Mieszkałam tu przez rok, zafascynowała mnie ta kultura. To bardzo ciekawy kraj, a islam jest tu wyjątkowy, bo często wzbogacony licznymi lokalnymi tradycjami i wierzeniami. 
logo
Pola ryżowe w pobliżu wioski Piotrka i Doroty. Fot. Archiwum prywatne
Piotrek – To jest trochę tak, jak w chrześcijańskiej Ameryce Południowej, gdzie podczas procesji (np. w Peru) na platformach z figurami świętych, wierni ustawiają figurki przedstawiające lokalne bóstwa.
Dorota – I może przez tę mnogość wierzeń jest tu ogromna tolerancja. W naszej wiosce mieszkają ludzie o bardzo różnorodnych poglądach. Nasza sąsiadka chodzi w nikabie – widać jej tylko oczy, a reszta ciała zasłonięta jest czarnym materiałem. Jest też chrześcijanka – katoliczka która ma męża albinosa i muzułmanka, która na co dzień chodzi w szortach, ale w bardziej oficjalnych sytuacjach zakrywa głowę. Jej córka przy domu biega w krótkich spodenkach, ale do szkoły nosi mundurek, którego częścią jest chusta na głowę – hidżab.
Piotrek – Nie czujemy się tu w żaden sposób zagrożeni. Z pewnością nasz styl życia wzbudza zainteresowanie sąsiadów, jednak nigdy nie był przez nich krytykowany, szybko nawiązaliśmy przyjazne sąsiedzkie relacje. Raz zwrócono nam uwagę, żebyśmy zachowywali ciszę po godzinie 22.00. Ludzie żyją tu bliżej natury i wstają na pierwszą modlitwę przed 5 rano razem ze słońcem.
Jednak słyszeliśmy, że w wiosce obok, lokalna społeczność bardzo uważnie obserwowała dom trzech Europejek. Zakazano indonezyjskim chłopcom przychodzić tam po 22.
logo
Sąsiad ogląda mural, który namalowaliśmy w ramach festiwalu streetartu organizowanego przez znajomego Indonezyjczyka w sąsiedniej wiosce. Fot. Archiwum prywatne
Dorota - Chociaż wydaje mi się, że taka pruderyjność nie ma związku z religią, ale bardziej z prowincjonalną mentalnością.
Co was tu zaskoczyło?
Piotrek – Zabawne jest podejście do dobra wspólnego. Znajomi, z którymi mieszkamy przyjechali tu wcześniej, żeby wynająć dom. Któregoś ranka obudziły ich hałasy spod okien. Okazało się, że na ganku rozstawił się bazar. Teraz udało nam się wynegocjować, by handel niekoniecznie odbywał się pod naszymi oknami, ale np. podczas imprezy wioskowej, w naszym ogródku rozstawił się sprzedawca jedzenia i powstał miniparking – nikt nie pytał nas o zdanie...
Czy autochtoni uważają, że ich kultura jest lepsza, czy dążą do europeizacji?
Dorota – Oni są bardzo dumni ze swojej kultury, np. nasza mała sąsiadka na podwórku w ramach zabawy ćwiczy tradycyjny taniec, mimo wszystko kultura zachodu wzbudza ich duże zainteresowanie.
logo
Dorota robi batik. Fot. Archiwum prywatne
Piotrek – Sąsiadom podobała się bardzo nasza biała skóra (do czasu aż się opaliliśmy). Widziałem dzieci kryjące się w upale pod bluzami, żeby się nie opalić. Modne są kosmetyki wybielające, w telewizji indonezyjscy aktorzy zdają się mieć białą skórę.
Dorota – Europejczycy, z którymi zazwyczaj stykają się Indonezyjczycy są wyedukowani, obrotni i mają pieniądze. Niestety stereotyp białej skóry pokutuje od czasów kolonizatorskich.
Czuliście się tu kiedyś zagrożeni? Czy islam ma tu swoją ekstremistyczną twarz?
Dorota – Na pewno nie widzieliśmy tutaj wszystkich twarzy islamu. Jednak dla mnie poczucie zagrożenia, jeśli kiedykolwiek się pojawiło, nie wynikało z wyznawanej religii, ale bardziej z tego, że są tu różne typy osobowości. Nie bałam się nigdy kogoś, tylko dlatego, że jest muzułmaninem.
Piotrek – Czasami fakt, że jesteś wśród muzułmanów, może wzmocnić poczucie bezpieczeństwa.
Dorota – W islamie kradzież jest bardzo poważnym grzechem, nie raz na wyspach, gdzie dominuje inna religia częściej zdarzają się kradzieże.
Musicie uważać na to co mówicie? Jak się ubieracie?
Piotrek - Dostosowujemy się do tej kultury, robimy to z szacunku. Kiedy idziemy na uroczystość to ubieramy się odpowiednio, ale dziewczyny nigdy nie musiały zasłaniać włosów.
logo
Piotrek bawi się z Osjanem i jego mamą. Fot. Archiwum prywatne
Dorota – Zasłanianie włosów nie jest przymusem, to kwestia indywidualna. Czasami jednak dziewczyna odczuwa presję ze strony rodziny.
Czy ty, jako kobieta, odczułaś, że jesteś w tym społeczeństwie postrzegana jako ktoś gorszy?
Dorota - Osobiście nie odczułam dyskryminacji.Na Jawie szczególnie w wiejskich społecznościach wciąż dominuje tradycyjny model rodziny, w którym głową domu jest mężczyzna, a kobieta zajmuje się domem i dziećmi.

Czyli islam nie jest taki straszny?

Piotrek – Islam w ogóle nie jest straszny, straszne są postawy ekstremistyczne i używanie dowolnej religii jako narzędzia do narzucania swoich poglądów.
Ale trzeba pamiętać, że nasz pobyt tu jest jak patrzenie przez dziurkę od klucza na film w kinie. My widzimy malusieńki wycinek całości. Indonezja jest olbrzymia i niesamowicie różnorodna, a co dopiero cały świat islamu.
Czego będzie dotyczył twój film?
Pasoli – rytuału na wyspie Sumba. Tam lokalne wierzenia są bardzo silne. Wyspa jest w dużej mierze chrześcijańska - mieszkają tam kalwiniści, katolicy, ale są też sunnici, czyli muzułmanie. Chociaż większość mieszkańców tej wyspy równolegle praktykuje Marapu – religię opierającą się o związki z przodkami. Bliskich chowają tuż obok swoich domów i często jadają na ich grobach. Raz do roku, w połowie lutego, z dna oceanu wychodzą dżdżownice, co wyznacza moment rozpoczęcia pasoli.
Jak wygląda ten rytuał?
Zjeżdżają się mieszkańcy okolicznych wiosek, składają ofiary ze zwierząt, a następnie rozpoczyna się krwawa konna bitwa. Wojownicy miotają w przeciwników – mieszkańców sąsiedniej wioski, bambusowymi oszczepami. Krew, którą wchłonie ziemia, jest ofiarą dla przodków. Dzięki niej, plony w danym roku będą obfite. Kiedyś walka odbywała się na śmierć i życie, dziś ostrzenie oszczepów jest zakazane, przez rząd Indonezji, jednak rytuał wciąż zbiera krwawe plony.
logo
Pola ryżowe. Fot. Archiwum prywatne