Magdalena Ogórek zbiera ciosy ze wszystkich stron. Jedne słuszne, drugie nie, ale na pewno bolesne. Ma jednak obrońców. I to jakich. Kandydatki bronią prawicowi politycy i dziennikarze. Liczą, że odbierze ona głosy Bronisławowi Komorowskiemu, dzięki czemu dojdzie do drugiej tury. Oczywiście wygranej przez Andrzeja Dudę.
W tegorocznych wyborach prezydenckich obowiązuje zasada "wszyscy na jednego". Bronisław Komorowski na starcie kampanii o kilka długości wyprzedza konkurentów do Pałacu Prezydenckiego. Wszyscy liczą na jego wpadki i obciążenie go wszystkimi grzechami Platformy Obywatelskiej. Cel jest jeden: doprowadzić do drugiej tury.
Cel: druga tura
Stratedzy Prawa i Sprawiedliwości liczą, że w zresetują w ten sposób prezydenckie starcie i pozwolą Andrzejowi Dudzie na nawiązanie bezpośredniej walki z Bronisławem Komorowskim. To da partii Jarosława Kaczyńskiego dobrą pozycję startową przed wyborami parlamentarnymi, w których PiS chce zdobyć samodzielną władzę. Przegrana już w pierwszej turze będzie uznana za porażkę, a politycy PO będą mogli przez całą jesień kpić, że po władzę idzie partia, która nawet nie wprowadziła swojego kandydata do drugiej tury.
Dlatego po niemrawym początku Andrzej Duda pracuje jak stachanowiec, odwiedza codziennie po kilka miejscowości, udziela wywiadów. Ale na razie nie widać skutków. Kandydat PiS nadal jest słabo rozpoznawalny, trudno mu się też przebić do mediów ze swoim przekazem - jedyny taki moment to dyskusja o wysłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę. Teraz jednak o polityku z Krakowa znowu jest cicho.
“Wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem”
Głównym powodem jest oczywiście fakt, że formalnie kampania się jeszcze nie rozpoczęła i PiS nie może pompować pieniędzy w promowanie mało rozpoznawalnego polityka. Ale stratedzy z Nowogrodzkiej mają poważniejszy problem, którego nie da się pokonać w ciągu trzech miesięcy kampanii. To brak charyzmy - Duda jest nijaki, zbyt porządny, przypomina prymusa z pierwszej ławki. Jest w tym trochę jak Ewa Kopacz.
Dlatego sztabowcy Dudy szukają innych sposobów na wzmocnienie swojego kandydata. A raczej osłabienie głównego konkurenta. Oczywiście podstawowym jest nieustanna krytyka i przypominanie wpadek Komorowskiego. Ale PiS wciela w życie zasadę "wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem". A dzisiaj tę funkcję najlepiej spełnia Magdalena Ogórek, kandydatka SLD.
Zaciężna armia PiS na usługach Ogórek
Jej kampania na razie nie istnieje. Tabloidy rozgrzebują jej życie prywatne, a media, jak "Polityka” czy naTemat, dekonstruują jej życiorys i pokazują, że jej kariera zawodowa i naukowa są palcem na wodzie pisane. Dzisiaj w SLD właściwie nie ma komu bronić kandydatki. Jedynie Leszek Miller i Tomasz Kalita zlewają Twittera żalami, które jako żywo przypominają narrację PiS-u sprzed lat ("cały salon przeciwko nam, jedynym sprawiedliwym").
Dlatego dzisiaj w rolę obrońców nieobecnej kandydatki SLD wcielili się politycy Prawa i Sprawiedliwości. Zaczęło się spokojnie i subtelnie. W codziennych programach z gadającymi głowami wskazywano, że to młoda kandydatka, nie żaden postkomunistyczny beton i nie należy jej skreślać na starcie. Z czasem jednak przestali tracić umiar i zachowywać jakiekolwiek dowody na to, że "grają na Ogórek".
Komplementy Kaczyńskiego. Pierwsze od 5 lat
Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS, przekonywał, że Ogórek (a także Duda i Jarubas) wypadną w debacie z Komorowskim lepiej niż urzędujący prezydent. To z kolei Marcin Mastalerek, rzecznik PiS kilka dni temu w Radiu Plus: – Cieszymy się, że pani Magdalena Ogórek powiedziała już w swoim pierwszym wystąpieniu o potrzebie zmiany. Nie damy się wpisać w nagonkę na panią Ogórek, szanujemy ją jak każdego kandydata. W polskich mediach trwa nagonka na panią Ogórek.
Kandydatkę SLD komplementują nie tylko szeregowi posłowie. – Jarosław Kaczyński cieplej mówi o pani Ogórek niż o własnym kandydacie – stwierdziła w niedzielę Monika Olejnik. I rzeczywiście, Kaczyński w "Do Rzeczy" mówił: – Sam pomysł jej wystawienia jest bardzo interesujący. Sądzę, że jeśli okazałoby się, że ma jaką taką orientację, że jest jakoś przygotowana, to ma szanse na dwucyfrowy wynik – jest młodą kobietą i będzie prawdopodobnie jedyną kandydatką.
Zmiana nastrojów
To chyba najmilsze słowa, jakie prezes powiedział o polityku lewicy od 2010 roku, kiedy nazwał Józefa Oleksego "polskim lewicowym politykiem starszo-średniego pokolenia". Wtedy sam ubiegał się o prezydenturę, był szczyt kampanii prezydenckiej, zbliżała się druga tura. Dzisiaj celem jest wprowadzenie do Belwederu (a raczej do drugiej tury) Dudy. Jest nawet gotowy zakopać na chwilę swoją głęboko zakorzenioną niechęć do postkomuny.
Prawdziwej stójki na dwunastnicy dokonują jednak prawicowi publicyści. Przyzwyczaili nas do tego, że bronią linii partii ze znacznie większym zaangażowaniem niż jej politycy. Używają też języka, którego nie używają nawet polscy parlamentarzyści. Jeszcze 9 stycznia, kiedy SLD ogłosiło swoją kandydatkę serwis Niezależna.pl pisał: – Lewica jednak słynie głównie z happeningów. I chyba jedynie w takiej konwencji trzeba traktować akcję pod hasłem "Ogórek na prezydenta".
"Ładna pani Magda"
Wystarczyło kilka dni, kilka obliczeń i procesów myślowych w sztabie PiS-u, by wytyczyć nowy kierunek: "Ogórek nie jest be, Ogórek jest ok". Prawicowi publicyści nawet nie kryli się z tym, że robią to jedynie, by osłabić Komorowskiego.
Pocałunek śmierci
Środowisko, które popiera zaglądanie ludziom do łóżka skrytykowało zaglądanie do recenzji naukowych. Prawdziwą kwintesencją prawicowego podejścia do Ogórek jest felieton niezastąpionego w takich sytuacjach Stanisława Janeckiego. – Na tle ładnej pani Magdy ciocia Ewa i wujek Bronek natychmiast ujawniają te cechy, które młodzi ludzie kwalifikują jako "paździerzowatość" – pisze na portalu braci Karnowskich. Trudno o bardziej kuriozalną linię argumentacji, ale cóż, do tego Janecki zdążył czytelników przyzwyczaić.
Jednak takie występy, a będzie ich więcej, kiedy Ogórek zacznie się odzywać i naprawdę będzie przed czym ją bronić, tylko wykolejają strategię PiS-u. Bo o ile nieatakowanie (i tylko tyle) Ogórek rzeczywiście mogło jej pomóc, to klakierstwo tylko jej szkodzi. Elektorat SLD już dzisiaj traktuje swoją kandydatkę jako ciało obce. Umizgi PiS tylko ten stan pogłębią. Partia Jarosława Kaczyńskiego zamiast pomagać Ogórek, swoją gorliwością składa jej polityczny pocałunek śmierci.
Jej kandydatura z jednej strony zwiększa szanse na dobry wynik SLD, ale też, co kluczowe dla zmiany systemowej w Polsce - zmniejsza szanse na reelekcję Bronisława Komorowskiego. Dlatego właśnie nie powinno nas dziwić, że Pierwszy Myśliwy i jego stronnicy od pierwszego dnia tak zacięcie polują na kandydatkę lewicy.Czytaj więcej