Premier Shinzo Abe zamordowanie dwójki Japończyków przez Państwo Islamskie skomentował w ten sposób: "Te słowa kieruję do terrorystów: Nigdy, przenigdy Japonia wam tego nie zapomni". Jednak spiskowe teorie, że zemstę planują tajne japońskie stowarzyszenia, nie mają racji bytu.
Abe powiedział na razie, że Japonia nie ugnie się pod groźbami terrorystów, a pomoc humanitarna dla ofiar konfliktu będzie od teraz jeszcze większa. Właśnie za wsparcie dla uchodźców i ofiar wojny ISIS postanowiło się teraz zemścić mordując dwójkę Japończyków.
W polskim i zagranicznym internecie pojawiły się od razu niepotwierdzone informacje ocierające się o teorie spiskowe, że przy okazji aktu terroru ze strony ISIS w Japonii uaktywniło się tajne Stowarzyszenie Czarnego Smoka.
Organizacja z mrocznym jaszczurem w godle miałaby odwoływać się do tradycji samurajów, kodeksu bushido, czyli drogi wojownika. Jego członkowie, biegli w sztukach walki i szpiegowskich technikach - bezszelestni, prawie niewidzialni - mają planować zemstę.
Smok się nie odradza
Tajne Stowarzyszenie Czarnego Smoka, inaczej Stowarzyszenie Amuru rzeczywiście w Japonii istniało. Wywodziło się z równie tajemniczo brzmiącego Stowarzyszenia Czarnego Oceanu. Kilkadziesiąt lat temu, przed drugą wojną światową prowadziło międzynarodową działalność szpiegowską i organizowało zamachy. Członkowie stowarzyszenia, wśród nich zawodowi agenci wywiadu, ważni wojskowi i politycy, mieli poglądy mocno nacjonalistyczne. Członkowie popierali panazjanizm i prowadzili działalność polityczną.
Stowarzyszenie Czarnego Smoka zostało założone w 1901 roku przez Ryohei'a Uchidę. Miało bronić cesarstwa przed coraz większymi wpływami Rosji w okupowanej Mandżurii. Potem szpiegowało też przeciwko Korei i Chinom. Po drugiej wojnie, w 1946 roku stowarzyszenie zostało rozwiązane przez amerykańskie siły zbrojne. Na stronie Muzeum Miasta San Francisco zachowała się ciekawa notatka prasowa informująca o aresztowaniu przez FBI członków stowarzyszenia, którzy w latach 40. działali także w Kalifornii i pod pretekstem organizowania punktów hazardu starali się zaszczepiać w mieszkających w USA Japończykach nacjonalistyczne idee.
Po wojnie stowarzyszenie nigdy nie odzyskało dawnych wpływów.
Sytuacja z komiksu
Polscy japoniści specjalizujący się w polityce dalekiego wschodu tłumaczą mi, że spekulacje dotyczące Stowarzyszenia Czarnego Smoka to tylko nieprawdziwe, nienaukowe przypuszczenia, do których trudno im się odnieść. Podobnie Ambasada Japonii w Warszawie, której pracownicy mówią, że informacje na ten temat do nich nie dotarły.
Stowarzyszenie Czarnego Smoka funkcjonuje teraz raczej w popkulturze, na kartach amerykańskich komiksów wydawnictwa DC. Trafiło tam już w 1942 roku, co wtedy rzeczywiście było inspirowane działaniami prawdziwej organizacji. Stowarzyszenie, które pojawia się w komiksach, zajmuje się głównie ekoterroryzmem. Ma nim w zeszytach DC kierować Smoczy Król - hybryda człowieka i jaszczura.
Co realnie może zrobić premier Abe?
Specjaliści zwracają jednak uwagę na realne skutki działań Państwa Islamskiego, na możliwą większą aktywność międzynarodową Japonii. Cesarstwo od czasu zakończenia drugiej wojny światowej jest pacyfistyczne i mało zaangażowane w politykę międzynarodową, choć premier Abe aktywnie próbuje to zmienić.
Mimo iż na razie mówi tylko o kontynuowaniu pomocy humanitarnej dla Bliskiego Wschodu, od dawna dąży też do tego, by zmienić artykuł 9 japońskiej konstytucji. Mówi on o tym, że uzbrojone jednostki mogą być używane przez Japonię tylko do obrony własnych granic. To ustalenie wprowadzono po przegranej drugiej wojnie światowej.
Polityk przeznaczył w tym miesiącu rekordową sumę pieniędzy w budżecie państwa na zbrojenia. Wydatki na obronę sięgną 4,98 bilionów jenów, czyli 36 miliardów euro.
Przy takim budżecie żadne Stowarzyszenia Czarnego Smoka nie będzie mu potrzebne.