Witold Waszczykowski ocenia, że Schetyna popełnił błąd wchodząc w konflikt z Rosjanami, ale teraz trzeba stanąć po stronie szefa polskiego MSZ.
Witold Waszczykowski ocenia, że Schetyna popełnił błąd wchodząc w konflikt z Rosjanami, ale teraz trzeba stanąć po stronie szefa polskiego MSZ. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Kolejna wypowiedź Grzegorza Schetyny o historii wywołała ostrą reakcję Kremla. - Z punktu widzenia sztuki dyplomacji popełnił błąd. Chociaż oczywiście teraz musimy stanąć po jego stronie, nie będziemy przyznawać Rosjanom racji - mówi w "Bez autoryzacji" Witold Waszczykowski, wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

REKLAMA
Wypowiedzi Grzegorza Schetyny o rosyjskiej historii są skierowane do polskiej opinii publicznej, mają wzmocnić jego pozycję, czy do opinii międzynarodowej?
To drażnienie Rosjan, nie rozumiem w jakim celu. Mamy z nimi duży protokół rozbieżności jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, energetykę, Smoleńsk i wiele innych rzeczy. Nie widzę, by minister spraw zagranicznych próbował którąś z nich rozwiązać, za to wdał się w jakieś sprzeczki słowne z Rosjanami.
Co gorzej to rząd, który od lat nie prowadzi świadomej polityki historycznej. Schetyna mówi o tym nawet w przemówieniach, przekonując, że historię należy zostawić historykom. Dlaczego w takim razie sam wywołuje te kwestie i prowadzi do zaognienia - przynajmniej retorycznie - relacji polsko-rosyjskich.
Schetyna mówi to z niewiedzy, braku wyczucia, czy to przemyślane szczypanie Rosji?
Mam nadzieję, że Schetyna wkrótce przedstawi w Sejmie założenia polskiej polityki zagranicznej…
Podobno przemówienie ma być dopiero w kwietniu.
Może wcześniej. Wtedy będziemy mogli mu zadać pana pytanie, bo dzisiaj wszyscy głowimy się po co to robi. Stosunki z Rosją są od jakiegoś czasu napięte, Rosjanie nie chcą współpracować w sprawie Smoleńska, a zaoognienie nastąpiło w wyniku polityki wobec Ukrainy. Nie wiem czemu służy dalsze zaognianie tych relacji. Na pewno nie temu, by Polska wróciła do jakichkolwiek rozmów o Ukrainie. Rosjanie nie dopuszczą do tego, byśmy mieli wpływ na sytuację na Ukrainie.
Jest jeszcze jedna interpretacja: rząd wie, że nie ma twardych narzędzi w sprawie Ukrainy czy Smoleńska i stara się to zrekompensować grając twardziej przynajmniej w sferze historii, symboliki. To bardziej skierowane na rynek krajowy.
No dobrze, ale to nie jest rola ministra spraw zagranicznych. Jego rolą jest utrzymywanie otwartych kanałów dialogu. Rolą innych ministrów może być prowadzenie tego typu polityki, ale nie szefa MSZ. Grzegorz Schetyna nie prowadzi takiej polityki. Podobnie jak wcześniej Sikorski, który pomylił rolę ministra spraw zagranicznych z rolą zagończyka na krajowym podwórku politycznych. Chodząc do mediów nie tłumaczył naszej polityki zagranicznej, swoich działań, a atakował opozycję. Głównie z tego był znany.
Dokąd to może zajść? Wczoraj zareagował tylko sekretarz stanu w rosyjskim MSZ, to średni szczebel. Ten konflikt może eskalować, mogą się zaangażować wyżsi rangą politycy rosyjscy?
Myślę, że nie. Wczorajsza odpowiedź wiceministra spraw zagranicznych pokazuje, że wypoweidzi Schetyny bedą ignorowane. Nie wyobrażam sobie jak po tym strona polska może zaproponować jakieś rozmowy, jak może przeprowadzić spotkanie na jakiś temat. Wydaje mi się, że przez ten konflikt obchody w Auschwitz zostały zmarnowane.
Mogliśmy pójść drogą Francuzów, którzy wykorzystali obchody w Normandii, zaprosili Putina i stworzyli format normandzki, w którym prowadzi się rozmowy o Ukrainie. Trudno byłoby skopiować taki sam model, ale można było zaryzykować i podjąć starania o wyższą rangą delegację rosyjską, spróbować nawiązać dialog.
Rocznice historyczne mają kilka celów. Po pierwsze przypominają o tragicznych wydarzeniach, by one się nigdy nie powtórzyły. Ale mają też aspekt bieżący, wykorzystuje się je jako pretekst do nawiązania dialogu, podjęcia współpracy. Nie wykorzystano tego, za to ten konflikt jeszcze zaognił nasze relacje.
Jestem nieco zaskoczony taką wykładnią, bo PiS zawsze twardo wyrażał poglądy, także w dyplomacji.
Proszę przypomnieć mi jakąkolwiek wypowiedź. To mit, jaki salon w Polsce wytworzył. Kiedy rządziliśmy rozmowy polsko-rosyjskie były intensywne. Przypomnę, że pierwszą decyzją było ściągnięcie naszego ambasadora z Moskwy Stefana Mellera i mianowanie go ministrem. To było tuż po tym, jak Rosjanie nałożyli embargo za pierwszy Majdan.
Później, po dymisji Mellera, było mówienie o “odzyskaniu MSZ”.
A co to ma wspólnego z Rosjanami.
Przypominam tylko jak było, jak był oceniany przez PiS.
Następna była Fotyga, która również miała z Rosjanami intensywne kontakty. Natychmiast zaproszono Ławrowa do Polski, wtedy jakiś cieć pomylił flagę i zrobiono z tego aferę. Zaprzeczam mitom, że relacje z Rosją były napięte. Spędziłem w dyplomacji 20 lat, od 30 wykładam jej historię na różnych uniwersytetach i z tego punktu widzenia oceniam słowa Schetyny. Z punktu widzenia sztuki dyplomacji popełnił błąd.
Chociaż oczywiście teraz musimy stanąć po jego stronie, nie będziemy przyznawać Rosjanom racji. Jeśli stamtąd będzie złośliwa, antypolska retoryka, to oczywiście nie będziemy rywalizować z Rosjanami w krytykowaniu Schetyny. Ale jeśli pyta mnie pan z punktu widzenia dyplomacji, to uważam, że to było niepotrzebne.