Konferencja inaugurująca kampanię Waldemara Deski znacznie różniła się od wielkich konwencji jego konkurentów. Z pluszowym misiem w ręku, bez planów na kampanię ogłasza start w wyborach. Ambitnie liczy na... wysokie 3. miejsce, choć na razie występuje bardziej w charakterze politycznej ciekawostki niż poważnego kandydata.
Plan 1: skruszyć beton
Wystawiony przez nowo powstałą Partię Libertariańską. Politykiem nie jest i nie zamierza nim być. Kampanię inauguruje nie w wynajętej sali, ale na chodniku przed Pałacem Prezydenckim. Z jednej strony startuje po to, aby sprzeciwić się opresji państwa i naprawić wymiar sprawiedliwości. Z drugiej, widząc liczną reprezentacją przedstawicieli mediów, pyta: „Potraktowaliście mnie państwo poważnie?”, czym swojej powadze wyraźnie szkodzi.
Przekonuje, że państwo powinno zostać oddane w ręce obywateli i zapowiada: „Deska skruszy beton”. Na razie kruszy jedynie pluszowego misia, mającego symbolizować obecnego prezydenta. Swój przekaz kierować będzie do osób pokrzywdzonych przez bezprawie i na ich wsparcie głównie liczy. Sam znany jest z batalii o swój dom, którą toczy z urzędnikami Kazimierza Dolnego i opisuje na bieżąco na stronie „Szopa Waldemara Deski” na Facebooku.
Kampania jak reggae i blues
Batalia z urzędnikami nie daje jednak kompetencji, by sprawować najwyższy urząd w państwie, choć sam kandydat myśli inaczej. Zapowiedź uzyskania wysokiego poparcia społecznego i zdobycie trzeciego miejsca brzmi zatem jak pobożne życzenie.
Waldemar Deska traktuje swoją kampanię jako wielką improwizację. Nie ma konkretnych planów, będzie – jak przekonuje – jak reggae i blues. Jedyne, co może zadeklarować, to polityczna piosenka, którą planuje nagrać samodzielnie.
O programie na razie można powiedzieć to samo, choć szczegóły mają zostać opublikowane w najbliższych dniach. Póki co Waldemar Deska zapowiada realizację planu dwóch doktryn. Po pierwsze, zmiany w wymiarze sprawiedliwości, który – zdaniem kandydata – jest w kompletnej zapaści. Po drugie, bliżej niesprecyzowane przewidywanie problemów politycznych, społecznych i gospodarczych.
Kto zbierze 100 tys. podpisów?
Aby jednak myśleć o prezydenturze, trzeba najpierw zebrać 100 tys. podpisów, co będzie stanowiło pierwszy poważny problem. Za większością kandydatów stoją duże partie i rozwinięte struktury, które ułatwiają cały skomplikowany proces. – My struktur nie mamy, ale mamy w sobie ducha – mówi kandydat.
Duch duchem, ale do zbierania podpisów potrzeba ludzi. Partia Libertariańska została zarejestrowana nieco ponad pół roku temu (w czerwcu 2014), a o jej istnieniu wiedzą nieliczni. Podobnie jak o samym kandydacie.
Waldemar Deska, podobnie jak Paweł Kukiz, to były muzyk. W przeciwieństwie jednak do lidera zespołu Piersi – znacznie mniej rozpoznawalny. Wiadomo, że jest twórcą warszawskiego klubu „Remont”, a w starym systemie organizował „Dni polskiej niezależnej kultury” w Belgradzie i organizował festiwal „Warszawa-Berlin-Moskwa”. Ciekawa muzyczna biografia to jednak za mało.
Waldemar Deska dołącza dziś do wyborczej mozaiki. Staje do walki z Bronisławem Komorowskim, Andrzejem Dudą, Januszem Palikotem i pozostałymi mniej lub bardziej rozpoznawalnymi kandydatami. Sam rozpoznawalnością na razie pochwalić się nie może. Struktur oraz pieniędzy na kampanię także nie ma, więc szansa na rejestrację i zebranie podpisów stoi dziś pod dużym znakiem zapytania.