Sieć obiegły niewyretuszowane zdjęcia Cindy Crawford. Internauci pieją z zachwytu. Ikona seksu lat 90. ma rozstępy i delikatnie obwisły brzuch. – Jest prawdziwa, przez co piękna i uosabia kobiecą siłę – grzmią komentatorzy. Czy nieretuszowane zdjęcie wyciekło do sieci za zgodą samej modelki? Nie wiadomo, ale tak naprawdę nikogo to nie obchodzi.
Cindy na zdjęciu nie wygląda jak supermodelka. Na brzuchu widoczne są rozstępy, pofalowana skóra nijak się ma do mocno zarysowanych mięśni brzucha, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Crawford na zdjęciu jest zdecydowanie bardziej ludzka i bliższa normalnej kobiecie, zwłaszcza takiej, która urodziła dwójkę dzieci.
Jako pierwsza zdjęcie Cindy Crawford udostępniła Charlene White, prezenterka ITV NEWS.
Inni określali zdjęcie Crawford jako zapierające dech w piersiach i po prostu piękne.
Początkowo myślano, że fotografia pochodzi z sesji do kwietniowego numeru Marie Claire, jednak szybko okazało się, że jest to niepoprawione zdjęcie z grudniowego numeru tej gazety z 2013 roku, edycji meksykańskiej.
Ale dla piejących peany nie było istotne to, że Cindy najprawdopodobniej sama nie wypuściła tej fotografii do sieci. Kobiety pokochały ją za odwagę, którą de facto się nie wykazała oraz za rozstępy i cellulit.
W sieci rozeszła się plotka, że sama Crawford zdecydowanie nalegała, by jej ciało zostało nietknięte photoshopem, czym zaskarbiła sobie dodatkową sympatię.
Oczywiście, budowanie pozytywnego, prawdziwego wizerunku kobiecego ciała jest niezwykle ważne. Standardy piękna, które są niemożliwe do spełnienia dla wielu kobiet mogą prowadzić do frustracji, kompleksów i zaniżonej samooceny. Czasami chorób, lęków i wszelkich innych dolegliwości, które wynikają ze skrępowania i wstydu. Ale ten pozytywny wizerunek trzeba budować świadomie.
Je suis Cindy
Szybko się okazało, że fotografia cieszy się tak dużą popularnością, bo kobiety widzą w nieperfekcyjnej modelce siebie, a nie samą Crawford. Charlene White wspominała początki swojej kariery telewizyjnej, kiedy dostała mail od fana, który kategorycznie stwierdził, że nie nadaje się ona na prezenterkę, bo jest po prostu za gruba.
Młode i starsze matki piały nad pomarszczonym brzuchem poprzecinanym liniami rozstępów. "Wreszcie pokazano jak wygląda kobieta po urodzeniu dwójki dzieci!" Supermodelka została rozłożona na czynniki pierwsze, brzuch, uda, pachwiny, ramiona, dekolt i całą masę przebarwień.
Choć trzeba przyznać, że całościowo Crawford prezentuje się na tym zdjęciu naprawdę nieźle, to najprawdopodobniej zostało one udostępnione bez jej zgody, a to zmienia postać rzeczy.
Terror braku retuszu
Nie lubimy, gdy ktoś upublicznia nasze nieudane fotografię. Na portalach społecznościowych używamy możliwości zatwierdzania postów na osi czasu, by nikt bez naszej zgody nie opublikował fotki, na której wyglądamy niekorzystnie. Korzystamy z Instagrama i innych aplikacji oferujących upiększające filtry.
Raczej nie dzielimy się fotografiami, na których brzuch wylewa nam się zza spodni, a cellulit jest najbardziej widocznym elementem zdjęcia. Przebieramy dokumentację z wakacji i nawet najpiękniejszy krajobraz wyląduje w koszu, jeśli my w jego otoczeniu prezentujemy się niekorzystnie.
Jeśli jednak tak się złoży, że nasza nieudana fotka trafi np. na Facebooka, to ile osób ją zobaczy? 400, 500, 1000.
A ile osób zobaczyło zdjęcie Cindy Crawford, na którym widać wszystkie jej niedoskonałości?
Owszem, można świadomie walczyć o pewne idee, można starać się zmieniać świat, będąc żywym przykładem. Ale wcale nie trzeba. Zgadza się, Cindy Crawford wielokrotnie powtarzała, że chce być dla swoich dzieci wzorem. Sprzeciwiała się wyśrubowanym standardom piękna, jednak czy takie twierdzenia dają komukolwiek prawo, by bez jej zgody używać jej ciała jako narzędzia walki w kwestiach definiowania piękna?
Podwójne standardy
Kiedy w zeszłym roku wyciekły prywatne, nagie zdjęcia celebrytek, internet grzmiał, że jest to przemoc ze względu na płeć. Zgadzam się z tym, nikt nie ma prawa kraść nagich zdjęć i udostępniać ich w sieci. To skrajne naruszenie cudzej prywatności. Zabawne, że gdy w do internetu w podobny sposób trafiły niewyretuszowane fotografie Crawford, wszyscy nagle biją brawo. A sytuacja jest analogiczna.
Na jednym z zagranicznych portali znalazłam taką opinię: "Nieważne skąd mamy te zdjęcia, one są jak objawienie — zawsze wiedzieliśmy, że Crawford jest przepiękna, ale oglądanie jej w takiej formie może tylko sprawić, że pokochamy ją bardziej".
Takie rozumowanie jest całkowicie absurdalne. To bardzo ważne jak niewyretuszowana Cindy trafiła do internetu. Nie wiadomo zresztą, czy fotografia jest prawdziwa, zachodzi podejrzenie, że Crawford została specjalnie oszpecona.
Tylko świadoma walka z nierealnymi oczekiwaniami względem kobiecego ciała ma sens.
Sama Crawford nie ustosunkowała się w żaden sposób do wycieku niewyretuszowanych zdjęć do sieci. Jednak jej mąż zamieścił w piątek na Twitterze fotografię modelki w bikini, na którym wygląda jak bogini, a po przebarwieniach, cellulicie i rozstępach nie ma śladu.
Zdjęcie pomarszczonej Cindy mogłoby być piękne i mieć moc, jednak największą jego skazą nie są niedoskonałości ciała, ale fakt, że jego właścicielka nie wyraziła zgody na ich upublicznienie.
Udostępniłam to zdjęcie, żeby uhonorować naturalne piękno tej wspaniałej kobiety i supermodelki, z którą dorastałam. Pomyślałam, że to doda otuchy moim obserwatorkom w piątkowy wieczór. Tak przyjemnie było zobaczyć ciało, które nie zostało do bólu potraktowane photoshopem.