W piątek 13-go nasz czytelnik zamiast całej pensji dostał tylko połowę. Zwrócił się do pracodawcy z pytaniem, czym zasłużył sobie na tak drastyczną obniżkę. Okazało się jednak, że szef nie miał z tym nic wspólnego, a w kadrach księgowa ściszonym głosem powiedziała mu: Miał pan zajęcie komornicze.
Pan Jan nie przypominał sobie, by zalegał z jakimikolwiek płatnościami, miał nieuregulowane rachunki czy pożyczki, które zaciągnął i zapomniał spłacić.
Udał się więc na policję, gdzie dowiedział się, że najprawdopodobniej padł ofiarą oszustów i może być problem z odzyskaniem zabranych pieniędzy. Co więcej, trzeba działać szybko, by komornik nie wszedł na kolejną pensję.
Jak to możliwe? Razem z funkcjonariuszami policji doszli do wniosku, że oszuści wymyślili nowy sposób wyłudzania pieniędzy i jest on genialny w swej prostocie. Najpierw szukają odpowiedniej ofiary. Ważne, by była na etacie i zarabiała niezłe pieniądze, trzeba znać jej imię, nazwisko i PESEL, uzyskać nakaz zapłaty lub przedstawić jednego świadka i w sądzie podać zły adres do korespondencji z pozwanym. Potem hulaj dusza, piekła nie ma! Sąd nie ma obowiązku weryfikowania adresu pozwanego. Trudno byłoby zresztą, żeby to robił, wówczas postępowanie organów sprawiedliwości drastycznie by się wydłużyło.
Pan Jan nie za bardzo wiedział, co ma zrobić i jak naprawić całą sytuację. Funkcjonariusze mieli dla niego natomiast garść następujących rad:
Po pierwsze, jeśli kwestia zajęcia komorniczego jest dla nas bardzo wstydliwa, to trzeba działać szybko i niestety, boleśnie dla portfela. Pan Jan dowiedział się więc, że należy jak najszybciej dotrzeć do komornika i wpłacić mu resztę kwoty, na którą złodzieje dostali nakaz zapłaty. Potem, by wybielić się u pracodawcy, trzeba mu wytłumaczyć, że zaszła pomyłka i więcej zajęć nie będzie.
Druga możliwość jest ryzykowna, ponieważ nie gwarantuje powodzenia. Najlepiej zgłosić się do prawnika, który sporządzi pismo do sądu o przywrócenie terminu do wykonania czynnosci procesowej (np. złożenie sprzeciwu do wyroku). Sąd może odmówić przywrócenia takiego terminu, jeśli nie wykażemy, że to nie z naszej winy uchybiliśmy temu terminowi. Taki wniosek można złożyć w terminie 7 dni od ustania przyczyny, która uniemożliwiła nam działanie. W wypadku Pana Jana był to moment dowiedzenia się o dokonanym zajęciu wynagrodzenia. Ponadto można złożyć wniosek o wstrzymanie egzekucji komorniczej i znowu, sąd w zależnosci od argumentacji może się do tego przychylić lub nie.
Można też pójść bezpośrednio do komornika, przedstawić sytuację i prosić aby wstrzymał się z przelewaniem kwot zajętych ofierze na konto słupa, który został wynajęty przez bandytów.
Ostatnią poradą było, by pan Jan odreagował piątkowe stresy w barze, bo przez weekend powyższych trzech punktów nie uda mu się zrealizować.
Stary wróg
Pan Jan postanowił jednak wyjaśnić sprawę najszybciej jak się da, by bandyci nie dostali od niego już ani złotówki. Zgłosił się do adwokat Katarzyny Agackiej, która postanowiła dokładniej przyjrzeć się sprawie. Z dokumentacji sądowej wyłonił się jednak całkiem inny obraz sytuacji.
Pan Jan nie padł ofiarą szajki oszustów, tylko dawnego wroga, który na dodatek jest osobą chorą psychicznie. Z akt wynikało, że powód złożył przedawnione i niezasadne powództwo z 1997 roku, w którym zawarł dane pana Jana i fałszywy adres.
Sąd nie ma świadomości, że powództwo jest przedawnione, dopóki oskarżony nie złoży sprzeciwu wobec wyroku. Tego jednak pan Jan nie mógł zrobić, ponieważ nie otrzymywał pism wysyłanych przez Sąd.
– Co ciekawe, Sąd kilkukrotnie prosił powoda o uzupełnienie adresu w jego powództwie, wszystko dlatego, że nie było tam zamieszczonego numeru mieszkania. Dlatego też Sąd zgłosił się nawet do bazy PESEL, w której dostał właściwy adres zamieszkania mojego klienta. W tym czasie powód uzupełnił wymagany adres o numer mieszkania. Nie wiedzieć dlaczego Sąd postanowił uparcie wysyłać wnioski na adres, pod którym mój klient nie mieszkał. Był to zresztą pustostan – tłumaczy mi adwokat Katarzyna Agacka.
Zaraz, ale skoro Sąd miał dobry adres, a kurier zostawiał zawiadomienia o przesyłce w pustostanie, to dlaczego nikt nie zgłosił, że coś tu nie gra?
Nieważne jak, ważne być mieć z głowy dostarczenie przesyłki
Od niedawna przesyłki sądowe doręcza InPost. Klienci wielokrotnie skarżyli się na to, że muszą swoją korespondencję odbierać m.in. ze spożywczaka czy z kiosku. Jednak jak się okazuje, nie jest to jedyna niewygoda.
Wówczas należy dowiedzieć się w bazie PESEL, jaki jest aktualny adres zamieszkania osoby przeciwko której toczy się postępowanie, by mieć pewność, że otrzyma daną przesyłkę. Choć nie jest to takie proste, bo żeby to zrobić, trzeba udowodnić interes prawny.
Pracownicy Poczty Polskiej często pytali sąsiadów, próbowali ustalić dlaczego przesyłki nie są odbierane. Pracownicy InPostu, jak widać po opisanej sytuacji, potrafią natomiast zostawić awizo w pustostanie i zamiast przekazać Sądowi, że we wskazanym lokalu nikt nie mieszka, to stwierdzić, że list awizowano, jednak przesyłki nie podjęto w terminie.
– Gdy pracownik InPostu przychodzi z korespondencją do mojej kancelarii gubi się w tym, które listy powinien zostawić mnie, a które zabrać do sądu – tłumaczy Katarzyna Agacka.
Każdy może stać się ofiarą
Pan Jan postanowił działać i dzięki temu jest szansa, że uda mu się odzyskać skradzione pieniądze. Na razie ze swoją adwokat starają się o to, by komornik nie wszedł na następną pensję. Jest to walka z czasem.
Starają się też wnieść sprzeciw do wyroku i w ten sposób wstrzymać egzekucję komorniczą, a następnie będą pozywać człowieka, który doprowadził pana Jana do opisanej przez nas sytuacji. Przed nimi jeszcze bardzo długa droga. Jednak nie każdy działa tak jak pan Jan.
– Mam klientów, którzy trafiają do mnie dopiero po kilku latach. Dla ludzi zajęcie komornicze jest czymś tak stresującym i wstydliwym, że często nic z tym nie robią – dodaje adwokat.
A trzeba wiedzieć jak działać, ponieważ taka sytuacja niestety, może zdarzyć się każdemu z nas.
Co gorsza, nie da się przed nią ustrzec. Jeśli ktoś nam nieżyczliwy będzie chciał wyciągnąć od nas pieniądze poprzez zajęcie komornicze i złoży się na to kilka sprzyjających oszustowi czynników, to zrobi to. My możemy liczyć tylko na przytomność umysłu pracownika InPostu oraz czujność Sądu. Warto jednak zaznaczyć, że wcale nie jest tak łatwo wykorzystać Sąd do wyłudzenia pieniędzy. W tym przypadku miała miejsce po prostu bardzo pechowa konstelacja kilku okoliczności.
Wystarczy, że nieżyczliwa nam osoba zezna, że na podstawie umowy słownej udzieliła nam pożyczki (ale tylko do 500 zł), przedstawi na to jednego świadka i poda jakiś adres, pod którym nie mieszkamy. Bez naszej wiedzy odbędzie się rozprawa, zostanie zasądzony wyrok, po czym sprawa trafi do komornika, a my ze zdziwieniem odkryjemy, że zarabiamy znacznie mniej niż sądziliśmy.
Nie możemy zabezpieczyć się przed takim scenariuszem, jedna forma prewencji to nierobienie sobie wrogów.
Pracownicy Poczty Polskiej, jako urzędnicy państwowi byli specjalnie wyszkoleni. Zdawali sobie sprawę, co dla adresata przesyłki sądowej oznacza jej nieodebranie. Sąd niezależnie od tego czy oskarżony się stawi czy nie przeprowadza rozprawę i wydaje wyrok zaoczny. Inna sytuacja ma natomiast miejsce, gdy kurier poinformuje sąd, że przesyłka nie została dostarczona, bo np. pod danym adresem nie zastał danej osoby.