Trzech Klimczoków, Proćpak, Jankiel Wolf czy Wojtek od czarownic - to, obok słynnych harnasiów Janosika, Ondraszka czy Oleksego Dobosza, bohaterowie "Księgi zbójników karpackich", która właśnie trafiła do księgarń. Wśród opisanych postaci nie brakuje okrutników, gwałcących i rabujących na potęgę, których nie cierpieli nawet... współtowarzysze.
Autor, Grzegorz Bartłomiej Sala, historyk i etnograf, pisze, że począwszy od XVI stulecia aż po wiek XIX karpackie zbójnictwo było fenomenem, wyjątkowym sposobem na życie, któremu towarzyszył swoisty etos i duma, a nawet swego rodzaju kodeks honorowy. Jakkolwiek nie ocenialibyśmy dziś procederu zbójnictwa, nie można rozpatrywać go w oderwaniu od tradycji i folkloru góralskiego.
Tołhaje, opryszkowie, beskidnicy...
Zbójnictwo rozwinęło się w szczególnym stopniu w Karpatach, gdzie grasował jednak nie tylko znany z popularnego serialu i filmu Agnieszki Holland Janosik. Ściślej Juraj Janosik, który uchodzi za słowackiego bohatera. Nie wszyscy jednak byli tak szlachetni, bo też nie wszystkich uszlachetniła masowa kultura.
Kim w rzeczywistości byli bohaterowie góralskich legend i podań, samozwańczy władcy Karpat? Niekoniecznie "Robin Hoodami", rabującymi bogatych, oddającymi biednym. – Prawda jest jednak dość brutalna. Karpaccy zbójnicy byli bezwględnymi złodziejami łakomymi cudzego dobra, mordercami i gwałcicielami, a wszelkie zasady były im obce. (...) Byli udręką i trwogą podróżnych, kupców, pasterskich szałasów, wiosek, a nawet mieszkańców pobliskich miast – tłumaczy Sala.
A nazywano ich harnasiami, hetmanami, tołhajami, beskidnikami, czy też opryszkami. Bandy grasowały, ich herszci zdobywali rozgłos.
Czarna legenda Targolika
Jeden z nich, niejaki Targolik z Łomnej, na początku XVIII wieku, był na ustach wielu. Rabował, podpalał i mordował, nigdy jednak nie został ujęty. Początkowo miał być nawet wspólnikiem samego Janosika czy Ondraszka, potem działał na własną rękę.
Obrósł czarną legendą już za życia. Doprawdy trudno było mu przypisać jakąś dobrą cechę. Nawet jego towarzysze dziwili się swemu przywódcy. W końcu pozbawili go życia, a konkretnie niejaki grabarz Janek.
Słynny Ondra
Na tym samym mniej więcej obszarze, według niektórych podań przez pewien czas wraz z Targolikiem, działał słynny beskidzki zbój - Ondraszek. Bo taki właśnie przydomek przylgnął do Ondry Fucimiana, urodzonego w 1680 roku w Janowicach. Był synem miejscowego wójta, niektóre legendy podają, że kształcił się w szkole pijarskiej.
Dlaczego więc rzucił wszystko dla zbójowania? Prawdopodobnie ukrył się w górach, bo nie chciał iść do wojska. Szybko znalazł zwolenników, a według legendy miał zaprzedać duszę diabłu Rokicie. Dał się we znaki miejscowym władzom, inaczej bowiem te nie wyznaczyłyby za jego głowę nagrody. W grę wchodziło 100 florenów.
Zbójnik padł ofiarą spisku innego harnasia - Juraszka z Malenic, który po prostu chciał się wzbogacić. Do zabójstwa doszło w 1715 roku, po czym ciało Ondraszka poćwiartowano. Sprawca niewiele jednak przeżył swą ofiarę...
Trzech Klimczoków
Inna sława tamtych czasów - Maciek Klimczok. Postrach miejscowych, podobnie jak dwaj inni Klimczokowie - Wojtek i Jasiek, niekoniecznie z nim spokrewnieni. Według niektórych przekazów Klimczok miał mieć hrabiowskie korzenie. Niezależnie od wysokiego urodzenia, które mu przypisywano, rabował na potęgę. W końcu dostał się do niewoli, ale uciekł i wrócił do dawnego rzemiosła. Skończył powieszony na haku w 1697 roku.
Proćpak kłusownik
Ostatni z wielkich w Beskidach Zachodnich, czyli Proćpak. A właściwie Jerzy Fiedor, pochodzący z Kamesznicy. Nie wiemy, kiedy przyszedł na świat, ale wiele wskazuje na to, że miał rodzinę i zajmował się kłusownictwem. Uwięziony za wykroczenia, zbiegł i schronił się w okolicznych lasach. Polował na dziką zwierzynę, choć szybko "zamienił" ją na bogaczy. Napadał na majątki, karczmy, zabijał bez pardonu. Łupy składował u kochanki Baśki Sołtyski której wcześniej... zabił brata. Zawisł na szubienicy w rodzinnej miejscowości w 1796 roku.
Wojtek od czarownic
Na tle wielu innych beskidzkich zbójów wyróżniał się na pewno Wojtek Bulok, chłop jak dąb, który grasował na początku XVIII wieku do spółki z... czarownicami. Tak przynajmniej nazywano sędziwe kobiety u boku harnasia, trudniące się znachorstwem. Od nich zapewne wzięła się Skała Czarownic w Wilkowicach.
Bulok szczycił się tym, że obrabował tamtejszy kościół, jakby nie przeczuwał, że głęboko zaszedł za skórę okolicznej ludności. Omal nie doszło do samosądu. Po pojmaniu trafił do Żywca, po czym zginął w męczarniach w 1709 roku, pozbawiony najpierw prawej ręki, potem odarty ze skóry...
Podobnie skonał niejaki Tomek Masny, autor spektakularnego rozboju w Żywcu w 1695 roku. Jego ponadto nabito na pal.
Cygan, Żyd i... ciupaga
Zbójnicy kończyli zazwyczaj tragicznie i haniebnie, ale - jak na owe czasy - zupełnie normalnie. Taki gwałtowny rodzaj zejścia z tego świata przewidziano bowiem dla tych, którzy trudnili się rozbojem. Nie przeszkadzało to jednak wcale temu, aby po śmierci rozwijały się ich legendy.
Podkreślano w nich m.in. rodowód zbójników, a mianowicie polski, ruski, huculski, słowacki czy też węgierski. Byli wszak i tacy, którzy zmyślili historię rzekomego harnasia Cygana, obecnego głównie w folklorze Podhala. Był też żydowski "Janosik", Jankiel Wolf - syn karczmarza, rabujący w Beskidzie Niskim i Bieszczadach. Gdy przychodził szabat, oddawał się modlitwom.
O takich właśnie bohaterach ludowych podań i sag, zarówno autentycznych, jak i zmyślonych, opowiada "Księga Karpackich Zbójników".
Reklama.
Bartłomiej Grzegorz Sala
Kim zatem jest zbójnik z karpackiego folkloru? Przede wszystkim nieustraszonym przywódcą i dzielnym junakiem, który nie uznaje nad sobą żadnej władzy, a cechuje go szczególna siła, zwinność i spryt.
"Księga karpackich zbójników"
Jan Korzenny z Łomnej
Torgolik ich wodził, sławny zbuj łomniański,
Niedobry do swoich, a straszny do pańskich.
Torgolika jegry na łące chycili -
Zorzickuli Małej — i tam powiesili...
Bartłomiej Grzegorz Sala
Przypisywano Ondraszkowi niebywałą siłę, nadnaturalne zdolności, magiczną moc, związaną z posiadaniem m.in. czarodziejskiego obuszka, magicznego kubka i pistoletów zawsze trafiających do celu. Jego mocarne ramię bezlitosne było dla panów i możnych, dobrotliwe i łaskawe dla ubogich i biednego ludu. Był więc według ludowych wizji Ondraszek ideałem harnasia (...) z którym w całych Karpatach równać się mogli jedynie Janosik i Oleksy Dobosz, może jeszcze Józek Baczyński.
"Księga karpackich zbójników"
Przyśpiewka ludowa o Proćpaku
Hej, Proćpaku, Proćpaku,
Bedzies ty kiejś na haku;
Jak Cię złapią, powiesą,
Górale się pociesą!