
– Zaczytywanie się erotycznymi powieściami to żadna nutka pieprzu w życiu. Chcesz poczuć pikanterię? To zapisz się na zajęcia z pole dance, a później załatw sobie choć jeden występ w prawdziwym klubie – mówią nam Agata i Dagmara. Dwudziestokilkulatki, które bynajmniej tańcem erotycznym nie zajmują się na co dzień. Przykładne mamy i pracownice poważnych firm i instytucji od czasu do czasu tańczą na rurze jak profesjonalistki po prostu dla... własnej frajdy.
Pole dance święci triumfy w klubach fitness już od kilku lat. Moda zapoczątkowana przez amerykańskie celebrytki, szukające sposobu na wywołanie kontrowersji choćby wokół tego, dzięki czemu utrzymują kondycję, szybko dotarła nad Wisłę. I przekonała do siebie nawet skromne panie domu, które łatwo przekonano, że w ćwiczeniach z rurą więcej ze sztuki i sportu niż erotyki. Oferta ucząca wykorzystywania drążka do poprawy sprawności fizycznej lub wyniesienia jej na zupełnie nowy poziom jest dziś dostępna w każdym szanującym się klubie.
– Ja się takimi powieściami nie inspirowałam, bo chyba zaczęłam przygodę z rurą zanim ona w ogóle weszła do księgarń. Ale kiedy teraz przyjaciółki wymieniają się pomysłami na to, by zrobić coś szalonego, co podniesie ciśnienie, to tym najbardziej zaufanym mogę podpowiedzieć mój sprawdzony sposób – mówi mi Agata, 27-latka z Gdańska.
Pozostał więc niedosyt i po kilku miesiącach wróciłam tam. Żeby było pikantniej, zaprosiłam na widownię mojego chłopaka. Wcześniej tańczyłam tylko w seksownej bieliźnie, ale między innymi z jego powodu zdecydowałam się wtedy nauczyć striptizu. I to dopiero okazuje się sztuką: ściągnąć stanik trzymając się udami rurki! Wysiłek jednak opłacalny, bo blask w oczach mojego faceta był genialny. Powtórzyliśmy to więc ostatnio w naszą rocznicę.
I podkreśla, że choć szybko poczuła, że to aktywność fizyczna właśnie dla niej, nawet taniec przy rurze na siłowni skrzętnie ukrywała. – Pracuję w administracji publicznej w relatywnie małym mieście, gdzie każdy w pracy walczy z każdym. Szuka się haków, a oskarżenia o niemoralne prowadzenie się byłby idealne – żali się. Dagmara dodaje jednak, że pomimo tego potrzeba zaryzykowania w życiu z czymś szalonym skłoniła ją, by pójść w ślady dziewczyn, których historie czytała na jednym z kobiecych forów.
Przekonywały, że gdy się już nieźle tańczy, warto odważyć się na więcej. Nie tyle, by się sprawdzić fizycznie, bo od tego są coraz częstsze różnej rangi zawody w pole dance. Występ w prawdziwym klubie i odsłonienie ciała pozwala natomiast zobaczyć, jak reagują na nie inni. Z błaganiem napisałam do autorki wpisu, która stwierdzała, że to wyleczyło ją z jej kompleksów z prośbą o pomoc w znalezieniu bezpiecznego miejsca, w którym mogłabym spróbować i ja. Okazało się, że ona miała znajomych jednym z toruńskich klubów i chętnie mi pomogła.
