Britney Spears przed koncertem w Polsce zażądała drążka do tańca w swoim apartamencie. Wymóg został spełniony, ale zabrakło chętnych do obejrzenia wokalnego popisu księżniczki pop. Impreza została odwołana, ale akrobatyczna dziedzina tańca zadomowiła się u nas. Czy pole dance to wciąż kojarzący się z erotycznymi fantazjami zawód, a może już tylko sportowa dyscyplina?
To prawda, pole dance w Polsce nie jest nowinką. Szkoły tańca na drążku działają prężnie już od kilku lat. Co nie oznacza, że w tej dziedzinie nie dzieje się nic nowego.
– Pole dance ciągle ewoluuje. Pojawiają się nowe figury. Jest nawet pomysł, by wszystkie figury podzielić według stopnia trudności i skatalogować – mówi Kaja, instruktorka Diva Dance Studio w Poznaniu.
Starania są uzasadnione. Pole dance walczy o to, by zostać dyscypliną olimpijską w 2020 roku. Wtedy przydałaby się jedna, uznana przez wszystkich książka z dopuszczalnymi figurami i instrukcjami, które pomogłyby poprawnie je wykonać, a później ocenić.
Każda z figur ma oczywiście swoją nazwę. Jest więc jedna z bardziej popularnych - Butterfly, trudniejsza Knee hold, która wymaga przeniesienia ciężaru ciała na kolano. Ale także Madonna (trzymamy się za rurę, rękoma, do której jesteśmy skierowani tyłem), Fireman, czy Superman.
– Do ciekawych należy też Alladyn. To pozycja statyczna, siłowa. Jesteśmy w powietrzu. Ręce trzymamy na wysokości klatki piersiowej, kolana wypychamy na zewnątrz, a ciężar przenosimy na stopy, które ściskają rurkę – tłumaczy Małgorzata Miksztal z Perfect Ladies na Starym Mieście w Krakowie.
Większość figur nazywa się więc tak, jak wygląda. Wystarczy wyobrazić sobie figurę "krucyfiks" w której tułów jest bardzo blisko drążka, nogi oplecione wokół niego, a ramiona szeroko rozłożone.
– Strażak to figura podobna do tej, jaką wykonuje strażak zjeżdżając po rurze do wozu strażackiego. Russian split kojarzy się z typowo rosyjskim tańcem. Skejter to trik przypominający te wykonywane na deskorolkach przez skejterów – wybiera Marta z OH LALA w Warszawie.
Każda szkoła stosuje jednak swoje własne nazwy. Jak wyglądają figury, możemy sprawdzić w internecie.
Wciąż są jednak tacy, którzy z metalowym drążkiem nie mieli jeszcze nic wspólnego. Czy powinni obawiać się kontuzji? – Absolutnie nie. Prowadzę szkołę od półtora roku i największy uszczerbek na zdrowiu, jaki przydarzył się na treningu, to złamany paznokieć, i to nie naturalny. Oczywiście, jeśli mieliśmy wcześniej problemy ze zdrowiem, lepiej skonsultować się z lekarzem – radzi Kaja z Diva Dance w Poznaniu.
– Przed pierwszymi zajęciami przeprowadzam wywiad z nowymi uczestniczkami kursu. Pytam o złamania, kontuzje. Muszę to wiedzieć, by w trakcie ćwiczeń odciążyć te partie – mówi Alicja z Silver Cat w Krakowie.
Panie mają jeszcze jeden dylemat, jak ich hobby zostanie odebrane przez otoczenie? Często obawy są słuszne. – Jeśli kobieta pracuje w dużej firmie i ktoś spyta ją co ćwiczy, a ona będzie szczera, spotka się z krytyką. W Polsce pierwsze skojarzenie z pole dance jest nadal jednoznaczne. Myślę, że ludzie inaczej patrzyliby na ten sport, gdyby stał się dyscypliną olimpijską, albo był pokazywany na wielkich zawodach, które odbywają się na przykład w Australii od 2004 roku – tłumaczy Małgorzata Misztal. – Mimo że pole dance jest w naszym kraju już od kilku lat, wciąż nie przeszedł etapu łamania taboo. To tak jak kiedyś z tango, które było zakazane.
– Wykonałyśmy tytaniczną pracę dzięki współpracy z mediami i udało nam się przekonać część społeczeństwa, że pole dance to forma fitnessu, a nie wulgarny taniec rodem z night clubu. Trzeba jednak mieć świadomość, że w mniejszych miastach temat dalej zaskakuje i nie kojarzy się najlepiej – mówi Marta z OH LALA.
– Dlatego aby uniknąć nieporozumień, lepiej powiedzieć, że chodzi się na fitness zwany pole dance – radzi Małgorzata Misztal.
No właśnie, pole dance. Słowo "pole" to z angielskiego "słup", "drążek", a nie rura. Na, czy raczej przy rurze rzeczywiście tańczy się w klubach. Na takich klubowych rurach niewiele jednak można zrobić poza kręceniem pupą. Prawdziwy pole dance wykonuje się na specjalnych drążkach, których wysoka jakość jest absolutnie niezbędna.
Erotyczne skojarzenia są tym mniej zasadne, że w pole dance można się skupić wyłącznie na treningu wysiłkowym. – Oczywiście, najładniejszy efekt daje połączenie tańca, wysiłku aerobowego i wzmacniającego. Ale z pole dance można zrobić małą siłownię, czy fitness. Taki wysiłkowy trening przygotowaliśmy dla panów, którzy wyjątkowo pojawili się w naszej szkole. Podciągając się na pionowym drążku, zobaczyli, że nie jest to taka prosta sprawa i docenili dziewczyny, które chodzą na zajęcia – opowiada Małgorzata Misztal.
Kiedy już zdecydujemy się na lekcje, musimy liczyć się z tym, że po pierwszej, oprócz satysfakcji, czekają na nas pamiątki w postaci siniaków i zakwasów. – Dziewczyny narzekają na odcinek lędźwiowy kręgosłupa, mają przemęczone ręce – mówi Alicja z krakowskiego Silver Cat.
To dlatego, że rzadko używamy tych partii ciała. Jest nam łatwiej, jeśli uczestniczyliśmy w zajęciach zumby, czy tańca brzucha. One pomagają przy pole dance. – Zawsze polecam też jogę i pilates. Podczas tych treningów uelastyczniamy mięśnie. Często mamy już wystarczającą technikę, by wykonać trudną figurę, ale żeby wyglądała efektowniej, musimy się wyciągnąć – mówi Kaja z Diva Dance Studio w Poznaniu.
Od pole dance można się podobno uzależnić. Dlatego większość kobiet, które osiągnęły już zaawansowany poziom umiejętności, decydują się na zamontowanie drążka w domu. W garażu, piwnicy, a nawet salonie. W OH LALA około 10 -15 % klientek kupuje rurę do domu. Alicja z Silver Cat w Krakowie sama sprowadza sprzęt swoim klientkom.
Pole dance daje dużo wolności. Zarówno w doborze figur, z których możemy stworzyć indywidualny układ, do czego zachęca Alicja z Silver Cat w Krakowie, jak i stroju. – Jeśli chodzi o pierwsze zajęcia, to zalecamy buty, które wychodzą nad kostkę. Warto założyć też skarpety, które ochronią piszczele. Przydadzą się również opaski tenisistki na nadgarstki. Jeśli mamy mocny chwyt, uchronią nas od siniaków.
Później wszystko zależy już od nas samych. Możemy tańczyć na boso i w szpilkach. Zdystansujmy się od stereotypów. Piękna sylwetka kusi dużo bardziej niż dwuznaczne skojarzenia kolegów.
Ze świeżych elementów, o których warto wspomnieć to na pewno wkraczanie Pole Dance w sztukę - np. spektakl Dobre Ciało grany przez OH LALA na festiwalu Rewizje 2011 i w czerwcu 2012 na festiwalu w Rzeszowie. Spektakl na 5 rur, tańczony przez znakomitych tancerzy, na co dzień naszych instruktorów i tancerzy w teatrze Roma. Spektakl nie błachy, stworzony w oparciu o książkę „Dobre ciało” autorstwa Eve Ensler, słynnej autorki „Monologów waginy”.