Putin natomiast nie musi nic, a może o wiele więcej niż jeszcze kilkanaście dni temu. Porozumienie mińskie przerwało m.in. narastającą od szczytu G20 w Brisbane międzynarodową izolację kremlowskiego reżimu,
Rosja nie została uznana za stronę konfliktu, a tym samym nie uznano również
agresji rosyjskiej przeciwko Ukrainie, nie osądzono obecności rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy ani nie ustanowiono żądania ich wyprowadzenia. Nie wspomniano też słowem o okupacji Krymu i zrezygnowano z możliwego wprowadzenia nowych sankcji ekonomicznych wobec Kremla. W dodatku w porozumieniu zagwarantowano kontynuację przenikania na
Ukrainę rosyjskich "konwojów humanitarnych".