
Po dyskusjach o konfetti i ziewających politykach PO podczas przemówienia Komorowskiego coraz silniej pojawia się temat kwoty wolnej od podatku. Pomimo, że od głosowania w tej sprawie minęły trzy tygodnie temat wciąż bulwersuje sporą część wyborców. Jeśli któryś z kandydatów znajdzie dobry sposób, by wpleść temat w kampanię, zyska sporo głosów. Janusz Palikot chce być jak Mariusz Max Kolonko i wytłumaczyć Polakom "jak jest" z podatkami.
Platforma Obywatelska jest bombardowana przez internautów pytaniami o tamto głosowanie. Było ich tak dużo, że politycy PO zdecydowali się wytłumaczyć jeszcze raz swoją decyzję, powiedzieć dlaczego nie chcieli zostawić w kieszeniach Polaków więcej pieniędzy. Zamiast uspokoić sytuację, partia Ewy Kopacz tylko ją zaogniła.
PO o kwocie wolnej od podatku
• rodzina z dochodem na poziomie najniższego wynagrodzenia (20 160 zł/rok, 1680 zł/miesiąc), rozliczając się wspólnie z małżonkiem (jedna osoba uzyskuje dochody z pracy), po podwyższeniu kwoty wolnej od podatku o ponad 100 proc. nie zyskuje nic w stosunku do rozwiązań obowiązujących obecnie – bez względu na to, ile ma dzieci
• ta sama rodzina po wprowadzeniu zaproponowanej przez rząd ulgi na dzieci, która będzie obowiązywała już w rozliczeniu bieżącego roku podatkowego, zyskuje przy jednym dziecku 681,11 zł, przy dwojgu 1793,15 zł, a przy trójce dzieci – aż 3793,19 zł.
Tyle, że to przypadek skrajny, dotyczący najbiedniejszych i tak uzależnionych od pomocy społecznej. Tymczasem zwiększenie kwoty wolnej od podatku dotyczy nie tylko ich. To właśnie ci zarabiający średnio najbardziej odczuliby zmianę. Partia rządząca argumentuje, że nie stać nas na takie zmiany, bo dochody budżetu spadłyby rocznie o ok. 14 mld zł. To niepełne wyliczenie, bo więcej pieniędzy w kieszeniach obywateli, to więcej na wydatki. A to także zwiększa wpływy podatkowe.
Dużą wagę przywiązywano do liczby osób, które postanowiły zostać w OFE. Pojawiały się nawet głosy, że te ponad 2 mln osób może być zaczątkiem “partii OFE”, czyli ugrupowania zwolenników liberalizmu gospodarczego, zawiedzionych polityką PO. Dzisiaj, po siedmiu miesiącach widać, że nic z tego nie wyszło. Nie należy się spodziewać, że nowa partia powstanie na kanwie niezadowolenia z powodu niskiej kwoty wolnej od podatku.
Nie widać jednak, by kandydaci wiedzieli, jak to zrobić. Co oczywiste, Bronisław Komorowski będzie unikał tego tematu, a jeśli się on pojawi będzie przypominał, że w 2013 roku proponował, by kwota była zależna od liczby dzieci. Andrzej Duda przypomni, że PiS głosowało za podniesieniem kwoty. Magdalena Ogórek i tak nic nie mówi, więc na wątku podatków ani nie zyska, ani nie straci.
– Wczoraj rozmawiałem o tym z ludźmi w Białogardzie i w Koszalinie, dzisiaj będę w kolejnych miejscowościach. Każdego dnia poruszam ten temat, choć to nie są spotkania medialne, tylko takie dla stu, kilkuset osób. Ludzie doskonale rozumieją, o co w tym chodzi, akceptują nasz tok myślenia. Myślę, że jak będę przez dwa miesiące o tym mówił, to to się przebije – przekonuje Palikot.
– Myślenie PO kończy się na pierwszym kroku, na tym, skąd wziąć 14 mld zł. Te pieniądze zostaną u ludzi i wiadomo, że biedni je wydadzą, bo nie mają z czego oszczędzać. Kupią jedzenie, głównie na bazarach, produkowane w Polsce. To wykreuje popyt wewnętrzny, to element szerszego planu dla gospodarki – zauważa Palikot.
