Od 2014 roku liczba składanych przez Ukraińców wniosków o azyl w Polsce gwałtownie wzrosła.
Od 2014 roku liczba składanych przez Ukraińców wniosków o azyl w Polsce gwałtownie wzrosła. Fot. Shutterstock.com
Reklama.
Wnioski rozpatruje Urząd ds. Cudzoziemców i jak wynika z jego statystyk - na które powołuje się "Gazeta Wyborcza" - na 2253 złożone przez Ukraińców w 2014 roku pisma o udzielenie azylu, żadne nie zakończyło się uznaniem wnioskującego za uchodźcę.
A status ten jest po prostu przydatny osobom, które zostały zmuszone do wyjazdu z własnego kraju ze względu na grożące im niebezpieczeństwo m.in. wskutek wojny. Umożliwia legalny pobyt i zatrudnienie na terenie Polski, ale i innych państw Unii Europejskiej, opiekę społeczną, korzystanie z kursów podnoszących kwalifikacje zawodowe.
Dane polskiego urzędu są jednak dla Ukraińców wyjątkowo niekorzystne: nie tylko nikt z uciekinierów z terenów ogarniętych konfliktem nie został uznany za osobę, której przysługują pełne prawa z racji prześladowania w ojczyźnie, niewiele jest ponadto zgód na tzw. pobyt tolerowany. Od 2014 roku zaledwie kilkanaście.
Tymczasem aż kilkaset razy umarzano postępowanie, a niemal tysiąckrotnie (645 w 2014 roku i 262 w 2015 roku) wydano negatywne decyzje. Urząd tłumaczy, że w większości przypadków taki stan rzeczy jest powodowany faktem, że wnioskujący o azyl chcą zalegalizować pobyt w Polsce, choć wcześniej nie wykorzystali możliwości zamieszkania w innych rejonach Ukrainy, które nie są objęte walkami.
Inny problem wynika z tego że w świetle prawa międzynarodowego konflikt na wschodzie Ukrainy to operacja skierowana przeciw terrorystom, nie zaś regularna wojna.
O migracjach między wschodem a zachodem Ukrainy mówił w naTemat Bartosz Chromik, który bada tamte tereny. – Kontrowersje wzbudzają też przybywający na zachód uchodźcy z Krymu i Donbasu. To nie są tylko kobiety i dzieci, ale bardzo często postawni mężczyźni w sile wieku. Pod Lwowem pytają więc, dlaczego oni nie biją się za swoją ziemię, tylko muszą robić to tutejsi chłopcy. Dochodzi do tego obawa, że to nie tylko napakowani tchórze, którzy boją się wojny. Nie ma pewności, że to są uchodźcy, a nie prowokatorzy wysłani, by destabilizować także zachodnią cześć Ukrainy – wyjaśniał.