
To znacznie mniej niż w krajach Europy Zachodniej. I grubą pomyłką byłoby wysnuwanie tezy, iż niski odsetek na wokandach spraw o mobbing to dowód na wyjątkowo zdrowe relacje w polskich firmach. Zarówno socjolodzy, jak i prawnicy od lat wskazują raczej na fakt, iż Polacy z mobbingiem nie walczą, bo nie wiedzą jak. Najpopularniejszy i najprostszy sposób to w Polsce ucieczka z pracy. Po której mało kto próbuje doprowadzić do ukarania sprawców. Ci czują się więc tylko bardziej bezkarni. W przypadkach stricte molestowania sytuacja jest jeszcze trudniejsza.
Problem tylko w tym, że Kodeks pracy tak stanowczy jest tylko w przypadku osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Tych wśród polskich pracowników można tymczasem znaleźć coraz mniej, a środowiska pracodawców skutecznie działają na rzecz tego, by w bliskiej przyszłości wszyscy Polacy pracowali na podstawie umów cywilnoprawnych. Ci, którzy do poddającego ich mobbingowi szefa przyjdą z Kodeksem pracy, a są zatrudnieni na umowie o dzieło, umowie zlecenia, kontrakcie itp. mogą usłyszeć tylko gromki śmiech swojego oprawcy. Kodeks pracy nie chroni ich ani trochę.
Mobbing jest instytucją prawa pracy, uregulowaną przepisami Kodeksu pracy, zatem przepisy te nie znajdą zastosowania do osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych.
W PIP podkreślają jednak, że to nie jedyny przepis, który kształtuje sytuację osób poddawanych w pracy różnego rodzaju niedopuszczalnej presji. - Osoby świadczące pracę na podstawie umów cywilnoprawnych mogą korzystać z ochrony przewidzianej ustawą o wdrożeniu niektórych przepisów UE w zakresie równego traktowania. W jej art. 13 ust. 1 przewidziano prawo do odszkodowania dla każdego, wobec kogo zasada równego traktowania została naruszona - tłumaczy przedstawicielka PIP.
Co nie oznacza, że mobbingowani i molestowani zatrudnieni na umowę o pracę mają każdą sprawę wygraną. Statystyki z 2013 roku mówiły, że na nieco ponad 600 wytoczonych na podstawie art. 94 [3] Kodeksu pracy spraw wyrok przyznający rację pracownikowi orzeczono zaledwie w... 4 proc. przypadków. Bo choć przepisy były jasne i stanowcze, zabrakło świadków i wystarczających dowodów. Którymi w niektórych przypadkach dla sądu nie były nawet opinie lekarzy, iż poronienie lub depresja ich pacjentów to efekt stresu w pracy.