Nie mogło być inaczej - internet nie oszczędził Bronisława Komorowskiego i jego doradcy gen. Stanisława Kozieja, którzy stali się "bohaterami" ostatniej prezydenckiej wizyty w Japonii. Pojawiły się memy wyśmiewające wpadkę, choć sam "generał-szogun" nie sprawia wrażenia zasmuconego.
Podróż do dalekiego kraju stała się głośna po tym, jak prezydent i generał odwiedzili japoński parlament. Na filmie zamieszczonym przez TVN24 widać pozującego Komorowskiego, który wszedł na mównicę prowadzącego obrady, aby gen. Koziej zrobił mu zdjęcia. Następnie prezydent wezwał do siebie swojego współpracownika słowami "Chodź szogunie". Na reakcję gen. Kozieja nie trzeba było długo czekać - szybko pośpieszył w stronę Komorowskiego.
Sytuacja wyglądała na komiczną, trudno więc się dziwić, że w internecie pojawiły się memy z "szogunem" w roli głównej.
Są głosy, że wyjazd do Kraju Kwitnącej Wiśni zakończył się kompromitacją, nie brakuje też jednak pozytywnych komentarzy pod adresem generała. Sam zainteresowany z dużą rezerwą podchodzi do krytyki, co więcej, chyba już przywykł do nowego określenia.
O tym, że mieliśmy do czynienia z nietypowym awansem utwierdził wszystkim prezydent w czasie Polsko-Japońskiego Forum Biznesu. – Dzisiaj awansował na szoguna szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej, no to może i polscy biznesi (biznesmeni - red.) awansują na samurajów biznesu – skomentował żartobliwie Komorowski.