W poniedziałek do poznańskiego szpitala trafiło dwoje dzieci z podejrzeniem odry. Maluchy mają trzynaście miesięcy i dziewięć lat. Jeśli obawy medyków się potwierdzą, będą to kolejne ofiary tej choroby po romskiej dziewczynce, którą w zeszłym tygodniu przyjęto do wrocławskiego szpitala. Na razie nie wiadomo, czy podobnie jak Romka odrą zaraziły się one w Niemczech. Pewne jest jednak, że za naszą zachodnią granicą odra stała się wielkim problemem.
Po serii zachorowań w Berlinie mówi się już o epidemii odry. Do Polski chorobę „przywiozła” z niemieckiej stolicy romska dziewczynka, u której odrę zdiagnozowano we Wrocławiu. Dziś wiadomo już o dwójce kolejnych dzieci, u których podejrzewa się tę samą chorobę. Istnieje ryzyko, że epidemia dotrze także do nas?
Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego: Odra w Polsce była, jest i pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie. Natomiast epidemia w żadnym razie nam nie grozi, bo szczepialność w naszym społeczeństwie sięga 99, 9 proc. W tej sytuacji o żadnym prawdopodobieństwie epidemii nie może być mowy.
A jednak poszczególne przypadki zachorowań się zdarzają...
Narażeni są na to wszyscy, którzy się nie zaszczepią.
Czym jest odra?
W Polsce choruje się na nią tak rzadko, że zdarzyliśmy już o niej zapomnieć...
Odra to zaraźliwa choroba wieku dziecięcego. Rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Miniepidemie odry wybuchają najczęściej w tych krajach, gdzie poziom tzw. wyszczepienia ludności spada poniżej 90 proc.
Szczepionki całkowicie chronią nas przed chorobą czy tylko powodują, że przy ewentualnym zachorowaniu chorobę będziemy przechodzić łagodniej?
Szczepionki są skuteczne, działają przez wiele, wiele lat. To jest potwierdzone licznymi badaniami. Szansa na to, że ktoś zaszczepiony mimo wszystko zachoruje, jest naprawdę niewielka.
I tak na przykład – w Polsce szczepienia masowe wprowadzono w latach 70-tych. Wtedy chorowało na odrę ok. 200 tys. dzieci rocznie. W przypadku kilkudziesięciu osób choroba kończyła się zgonem. W przypadku kolejnych kilkudziesięciu pojawiały się ciężkie powikłania, których skutki często widoczne były przez całe życie. W zeszłym roku było dokładnie 110 przypadków odry w Polsce. A nas jest 36 milionów.
A jeśli ktoś nie został zaszczepiony – tak jak sugeruje resort zdrowia – jako dziecko, może zaszczepić się na przykład w wieku 50-60 lat? Czy to już za późno?
Zawsze można i zawsze warto. Choć w każdym przypadku to, czy ktoś może się zaszczepić czy nie, jest indywidualną oceną lekarza. Natomiast jest też w tym wszystkim jakaś grupa osób, które z konkretnych powodów zdrowotnych nie mogą tego zrobić. I one powinny być szczególnie ostrożne podczas pobytów w krajach, w których odra nadal występuje.
A niestety występuje w Europie Wschodniej dość często. Mowa zwłaszcza o tych państwach, w których system szczepień nie działa prawidłowo. Bo, jeśli chodzi o Niemcy, to ta ich epidemia została wywołana przez emigrantów z Bośni i Hercegowiny. W Polsce jednak mówimy naprawdę o pojedynczych przypadkach. U nas zaszczepionych jest, jak powiedziałem, niemalże 100 proc. populacji.
Polska po prostu nie lubi się chwalić, ale nasze efekty jeśli chodzi o wyszczepialność, są efektem zazdrości wielu krajów. U nas mało kto wierzy, że cokolwiek może działać. Tymczasem system szczepień w Polsce działa bardzo dobrze. I we wszystkich tych raportach o służbie zdrowia, gdzie my naprawdę słabo wypadamy to właśnie szczepienia nam sporo punktów nabijają. Bo teraz naprawdę mówimy o garstce osób znajdujących się w grupie ryzyka. Wszystkie dzieci, które powinny zostać na odrę zaszczepione zgodnie z kalendarzem szczepień a których rodzice z różnych powodów nie chcą szczepić, stanowią mniej więcej 0,17 proc. z tego jednego procenta wszystkich niezaszczepionych.
Polacy wbrew pozorom zachowują w tej kwestii całkiem spory rozsądek. Szczepią się, choć przypadków odry jest tak niewiele. To ważne, bo w wielu krajach – o czym informowała Światowa Organizacja Zdrowia, odra była bliska eradykacji, kompletnego zlikwidowania, ale nie zanikła, wręcz odwrotnie – zaczęła występować coraz częściej. Właśnie dlatego, że ludzie wychodząc z założenia, że choroby już praktycznie nie ma, przestali się szczepić. Tak było trzy lata temu we Francji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, teraz mówi się o USA, w Rosji też jest dużo zachorowań, prawdopodobnie będzie ich dużo także na Ukrainie. Tam, system szczepień został zachwiany przez to co się dzieje w kraju.
I na tych przykładach można stwierdzić, że odejście od szczepień powoduje natychmiastowy powrót tej choroby. To jest bardzo zakaźna choroba i w momencie kiedy wirus może przejść z człowieka na człowieka to natychmiast to robi. Jest też niebywale groźna, więc argumenty o tym, że może się zdarzyć jakaś reakcja poszczepienna...
A może?
Może się zdarzyć, oczywiście, ale tak samo może się zdarzyć raz na milion przypadków, że ktoś umrze po zażyciu aspiryny.
W Polsce jednak...
W Polsce jednak osób zaszczepionych jest tak dużo, że nawet gdyby przyjechały do nas całe tabuny nie zaszczepionych na odrę emigrantów to i tak nic nam nie będzie groziło. I na odwrót – jeśli szczepień zaniechamy, natychmiast znajdziemy się w gronie krajów epidemią odry zagrożonych.