Z warszawskiego Okęcia samoloty latają głównie do Londynu. To najpopularniejszy kierunek. W styczniu obrało go ponad 60 tys. Polaków - część z nich pewnie zostanie tam na stałe, bo Wielka Brytania jest wciąż głównym celem emigrantów. Okazuje się, że wcale nie najlepszym. Indeks atrakcyjności, stworzony przez CEED Institute dla krajów europejskiej piętnastki, pokazał że jeśli wyjeżdżać - to tylko do Skandynawii.
- Wszyscy przyjaciele zauważają, że bardzo się zmieniłam. W Polsce mieszkałam w blokowisku, teraz mam dom z ogródkiem, pielę grządki i prowadzę spokojne życie – śmieje się Karolina Johansson. Sympatyczna Polka i mama dwóch córek od pięciu lat mieszka w Szwecji, ale jej przygoda z tym krajem zaczęła się dekadę temu. Świeżo po studiach poznała przyszłego męża, Szweda. - I wyjechałam za miłością – kwituje krótko.
Jeszcze zanim do tego doszło, jako studentka często bywała właśnie w Wielkiej Brytanii. Jak większość Polaków - żeby dorobić i podreperować nieco studencki budżet. - Dlaczego nie zostałam? Mimo wszystko, miałam nadzieję na dobrą pracę i przyzwoite zarobki w Polsce. I znalazłam ją. Pensja była całkiem niezła jak na polskie warunki, choć kokosów nie było. Zwłaszcza w porównaniu z tym, co mam teraz – tłumaczy Karolina Johansson.
Dziś Szwecja jest jej domem przez duże D. Prowadzi popularnego bloga hemmahosjohanssons.com, w tłumaczeniu: „w domu u Johanssonów”. Pisze o życiu na emigracji i perypetiach swojej rodziny w sercu szwedzkiej Smalandii. Pracuje w przedszkolu i ani trochę nie żałuje decyzji o wyjeździe z Polski. - Oczywiście, chciałabym się rozwijać w swoim zawodzie. Z wykształcenia jestem specjalistą do spraw turystyki, w tym czuję się najlepiej. Próbowałam się zakręcić, ale chyba nie ma dużego zapotrzebowania w tej branży. Jednak nie mogę narzekać, nie jest mi źle. Wiem, że jeśli się dokształcę, to mam zapewnioną stałą pracę na kolejne 15-20 lat. Szwecja daje dużo większe perspektywy, człowiek czuje się pewniej na rynku pracy. Jest inne nastawienie, nikt się nie boi że zostanie oszukany przez pracodawcę – tłumaczy.
Wyższe zarobki i lepszy standard życia to nie jedyne dobre strony - Życie tutaj jest co prawda dużo droższe, ale po odliczeniu wszystkich opłat i utrzymania starcza jeszcze na wakacje. W Szwecji nawet 20-latkowie mogą sobie pozwolić na kupno domu. Oczywiście na kredyt, ale i tak nie muszą się obawiać czy starczy im do pierwszego. Nie czuć gorącego oddechu na karku, nie ma dramatów z kredytami we frankach, nic z tych rzeczy – opowiada Karolina Johansson. Nawet wysokie podatki w Szwecji można zaliczyć na plus (?). - Bo dokładnie wiemy, na co one idą. Nie trafiają do kieszeni posłów. Mamy dzięki nim świetną opiekę medyczną, a moje dzieci codziennie dostają lunch w szkole. Dlatego raczej nikt tu nie narzeka na wysokość podatków – wyjaśnia.
Właśnie większy luz i swoboda jest w Szwecji tym, co podoba jej się najbardziej: - Ludzie jeżdżą do pracy na rowerze albo chodzą piechotą. Zwłaszcza tu, w niedużym miasteczku. W piątki często wychodzą z biura już o godzinie 13, jeśli mogą sobie na to pozwolić. Niedawno pojawił się pomysł, by w ogóle skrócić dzień pracy do sześciu godzin. Mają dzieci i to nie jest żadnym problemem dla pracodawców. Jeśli muszą pracować z domu, zwolnić się i pójść z dzieckiem do lekarza - to nikt nie narzeka, nie straszy że znajdzie zastępstwo. Uprawiają więcej sportów, chodzą na saunę, prowadzą bogatsze życie. Dzieci mają większy luz, w szkole nikt nie wywiera presji. Nie trzeba walczyć o wolne miejsca w przedszkolach na kilka lat wstecz. Co prawda, Szwedzi są zupełnie inni niż Polacy, ale zdecydowanie zyskują przy bliższym poznaniu – cierpliwie wylicza Karolina Johansson – Oczywiście ten kraj, jak każdy inny, ma też minusy. Ale dobre strony jednak przeważają.
Zaznacza, że wśród Polaków mieszkających w Szwecji ma przyjaciół, którzy są podobnego zdania. Przyjechali w większości za pracą i większymi zarobkami, a dziś są z tej decyzji zadowoleni. I właśnie ten ogląd potwierdza badanie przeprowadzone przez CEED Institute.
Założony kilka lat temu przez Jana Kulczyka instytut wyliczył, które z państw pierwotnej EU15 są najatrakcyjniejsze dla migrantów. Pod uwagę wziął szereg czynników: wysokość PKB, bezrobocie i rynek pracy, poziom dobrobytu, ale także ryzyko wystąpienia niepokojów społecznych. Nie ma niespodzianki: ranking otwiera właśnie Szwecja.
Choć nie może pochwalić się najlepszymi wynikami, to jednak jej średnia ocen wypadła najlepiej i pozwoliła Szwecji zając pierwsze miejsce. Co tylko potwierdza panujący od lat pogląd, że to państwo socjalne jest atrakcyjnym miejscem do życia. Tuż za nim znalazły się kolejno Luksemburg, Dania i Austria. Za to Wielka Brytania, która cieszy się niesłabnącą popularnością wśród emigrantów z Polski, trafiła dopiero na ósme miejsce. I wcale nie przesądziły o tym ostatnie antyimigranckie wypowiedzi premiera Davida Camerona czy zapowiedzi cięć socjalnych. Wielka Brytania ma co prawda niższy wskaźnik bezrobocia, ale i dużo niższe PKB czy ogólny poziom dobrobytu.
Identyczny indeks powstał dla państw nowej Unii, czyli Europy Środkowo-Wschodniej. W naszym regionie najbardziej atrakcyjne dla migrantów okazały się Czechy, a tuż za nimi uplasowały się jeszcze Słowenia i Estonia. Na czwartej pozycji znalazła się Polska. Od trzeciej Estonii różni ją zaledwie jeden punkt - równie dobrze mogliśmy więc trafić do pierwszej trójki i niewykluczone, że za rok tak własnie będzie. Na razie mamy jednak niższe PKB i wyższy poziom bezrobocia. Co ciekawe, ryzyko społecznych niepokojów zostało w Polsce ocenione dość wysoko. W ogólnym zestawieniu atrakcyjności państw europejskich, żaden kraj z naszego regionu nie trafił nawet do pierwszej dziesiątki. Polska zajęła zaś dopiero 16-te miejsce. Do wysoko rozwiniętych państw EU 15 wciąż brakuje nam wiele.
Tekst powstał we współpracy z CEED Institute, autorem raportu „Bilet w jedną stronę? Migracje w Europie z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej".