
Reklama.
Agnieszka Szulim jest dziennikarką telewizyjną i radiową. W mediach robi od ponad 10 lat. Zdolniacha. Jakiś czas temu w wywiadzie ze mną przyznała, że "To dziesięć lat systematycznej i ciężkiej pracy". Do tego jest cholernie ładna i posiada absolutny dystans do siebie. Ma zatem wszystko, aby jej nienawidzić. Czarę polskiej żółci przelał fakt, że prezenterka związana jest od jakiegoś czasu z producentem filmu “Bogowie” Piotrem Woźniakiem-Starakiem. I tu sobie internetowi hejterzy zaczęli używać.
Bo wybaczyć można wszystko. Karierę, talent, a nawet urodę. Nadmiaru pieniędzy - nigdy. Prezenterkę zaczęto nazywać “Prezesową”, a na forach dopytywać, ile - tu cytat dosłowny - "bierze za noc". Inni dostrzegli, że dziennikarka zapewne związała się z bogatym producentem, bowiem jest biedna, a jej szczupła sylwetka to efekt niedożywienia. Słabe, bo… polskie.
Co może zrobić w takiej sytuacji gwiazda? Machać kodeksem karnym i przez lata sądzić się z grupką zawistnych hejterów. Można również tak, jak zrobiła to właśnie Agnieszka Szulim - obśmiać temat. W ostatnim odcinku swojego programu sprawiała wrażenie, jakby przytyło jej się parę dobrych kilogramów. – Bogactwo zmienia ludzi - skomentowała Karolina Korwin Piotrowska. Faktycznie - na bogato.
Ale, jak to się mówi - kto bogatemu zabroni. Aga - szacunek za dystans. Cecha absolutnie bezcenna.