Bronisław Komorowski ma po swojej konwencji wyborczej ruszyć w kraj Bronkobusem. Przez dwa tygodnie zamierza jeździć i spotykać się z wyborcami. Istnieje ryzyko powtórki wpadek z 2010 roku, kiedy mówił o tym, że mieszkańcy terenów powodziowych są już przyzwyczajeni, a Polska przygotowuje strategię wyjścia z NATO. Dla prezydenta Komorowskiego takie tempo kampanii może mieć nieco zbyt wysokie obroty.
Wiele rzeczy można o Bronisławie Komorowskim powiedzieć, ale nie to, że jest wulkanem energii. Było to widać zarówno przez ostatnie pięć lat jego prezydentury, jak i wcześniej. Dlatego kampania wyborcza to dla niego gehenna, czemu prezydent dał wyraz z nutką marzyciela w głosie mówiąc o 12-dniowej kampanii w Japonii.
Może w drugiej kadencji Komorowskiemu uda się przeforsować tę zmianę. Ale by mieć taką szansę, prezydent musi zacząć gonić swojego głównego rywala Andrzeja Dudę. Dlatego po zaplanowanej na sobotę wielkiej konwencji wyborczej, urzędujący prezydent na dwa tygodnie opuści Belweder i Bronkobusem będzie jeździł po kraju – donosi "Gazeta Wyborcza".
Najtrudniejsza z kampanii
Takie wyjazdy zwykle przebiegają według takiego samego schematu: od rana do wieczora kandydat jeździ od miasta do miasta, co 2-3 godziny spotykając się z kolejną grupą wyborców. Wszędzie musi coś powiedzieć, uścisnąć setki rąk, odpowiedzieć na dziesiątki pytań. Nawet najtwardsi zawodnicy są po takim dniu całkowicie wyprani z energii.
A Bronisław Komorowski pokazał, że do najtwardszych nie należy. W 2010 roku zadebiutował w roli głównego bohatera tak wielkiej kampanii, jak wyścig o prezydenturę. Oczywiście wcześniej był ważnym politykiem swoich partii, ale nie na nim skupiała się uwaga wyborców i mediów. Kiedy więc podczas walki o swoją pierwszą kadencję ruszył w teren, popełniał wpadkę za wpadką.
Demony przeszłości
"W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem" – stwierdził w okolicach Bielska-Białej. "Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do Bałtyku" – mówił podczas innej wizyty. Nie tylko brak empatii, ale też błędy merytoryczne przysporzyły Komorowskiemu kłopotów. W Kielcach zapowiedział, że już "przygotowujemy strategię wyjścia z NATO [chodziło o Afganistan - przyp. naTemat]".
Sporym problemem jest też specyficzne poczucie humoru głowy państwa. Choć jego zwolennicy przekonują, że swoją naturalnością prezydent zjednuje sobie sympatię ludzi, niektóre z żartów są po prostu nie na miejscu.
Niebezpieczne ciągoty
Komorowski zapewne znowu zacznie raczyć wyborców limerykami, które układa na poczekaniu. Takimi jak ten ze spotkania z grupą posłanek PO.
Otoczenie Komorowskiego ma ogromne problemy z kontrolowaniem prezydenta. Bo w przypadku każdego polityka największym problemem nie jest skłonność do robienia błędów, tylko brak woli do ich naprawienia. A tej u Komorowskiego nie widać. Objazd autobusem wyborczym (nazywanym KWAK-iem) był ważnym elementem kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku.
Nie być prezydentem
– Gdybym był Bronisławem Komorowskim, jeździłbym pociągiem – mówi naTemat Marek Siwiec, jeden z najbliższych współpracowników Kwaśniewskiego w tamtej kampanii. – Autobus jako pojazd wyborczy jest już bardzo zużyty. Po Aleksandrze Kwaśniewskim jeździli nim wszyscy – zauważa.
Siwiec ocenia, że Komorowski po prostu musi podjąć wysiłek kampanii bezpośredniej. – Nie ma wyjścia. Ale jest kampanijnym graczem, poradzi sobie. Musi pamiętać, że nic mu się nie zależy, musi pokazać, że ma nowy pomysł na kolejne pięć lat – dodaje. – Najtrudniejsze jest, żeby przez chwilę dobrze udawać, że nie jest się urzędującym prezydentem – ocenia Marek Siwiec. I przekonuje, że nawet jeśli Komorowskiemu przydarzą się kolejne wpadki, nie będą one miały większego znaczenia.
Ryzyk-fizyk
Były szef BBN nie bierze chyba jednak pod uwagę drapieżności prawicowych mediów, które wykorzystują każdą kolejną wpadkę do budowania wizerunku polityka, który nie nadaje się na urząd. Nie jest dla nich ważna niezależna pozycja polityczna, doświadczenia w opozycji antykomunistycznej czy kontakty z głowami państw, szczególnie tych z regionu. Co więcej, na podstawie wątłych przesłanek budują wielopiętrowe spekulacje na temat słabego stanu zdrowia prezydenta.
Dlatego sztab Komorowskiego decyduje się na niebezpieczny ruch. Bo oczywiście jeśli przejazd Bronkobusa przebiegnie sprawnie i bez problemów, prezydent może wyjść z defensywy. Jednak każde potknięcie będzie odnotowywane i nagłaśniane, a to może być dla prezydenta zabójcze.
Cenię to, że Bronisław Komorowski jest autentycznym człowiekiem. Ma humor, ma dystans, ma ironię, ma dystans do swojej funkcji, do funkcji swoich przyjaciół, do swojego otoczenia. Nie sądzę, żebyśmy chcieli mieć głowę państwa, która jest ulepiona z plastiku, jak Robocop polityczny wykonująca zaprogramowane czynności. Jeśli to czasem wzbudza uśmiech, to dobrze.Czytaj więcej
Źródło: Polskie Radio Program Trzeci
Bronisław Komorowski
Wielkie dzięki, drogie panie, wielkie dzięki koleżanki, za poparcie, za zachętę bym w wyborcze stawał szranki. Wielkie dzięki, ale przyznam, że gdy tyle pań dookoła, nie wybory mi się marzą, ale inne kwestie zgołaCzytaj więcej
Wojciech K. Szalkiewicz
Wizyty były starannie przygotowywane przez miejscowe komórki SdRP i sztaby wyborcze (m.in. przed każdym spotkaniem kandydat otrzymywał dokładny raport dotyczący lokalnych problemów, co ułatwiało mu rozmowy z wyborcami). Trasa podróży po polskiej prowincji, gdzie – jak wskazywały badania – znajdowało się najwięcej niezdecydowanych, opracowana została w oparciu o analizę wyników poprzednich wyborów parlamentarnych – Kwaśniewski jeździł tylko tam, gdzie SLD uzyskał dobre wyniki.Czytaj więcej