Są we współczesnym sporcie osoby, których nazwisko na lata utożsamia się z konkretną dyscypliną. Mówisz piłka nożna, myślałeś Pele, teraz myślisz Messi. Tenis? Kiedyś Borg, potem Federer, teraz Djoković. Nie ulega wątpliwości, że w świecie snookera taką postacią jest od kilkunastu lat Ronnie O' Sullivan.
W poniedziałek po raz czwarty zwyciężył w mistrzostwach świata. Bez większych problemów ograł Allistera Cartera, który na co dzień jest jego sparingpartnerem. Mówiło się, że zaraz po triumfie ogłosi zakończenie kariery. On jednak wziął na ręce niemal pięcioletniego Ronnie'ego juniora i ogłosił, że pozostaje w grze. Że właśnie odniósł największy sukces w swojej sportowej karierze i nie zamierza się teraz wycofać.
Geniusz, magik, Mozart
Nawet jego konkurenci, rywale, których wielokrotnie pognębił, najczęściej nie określają go inaczej niż magik. Geniusz. Artysta. - To snookerowa odpowiedź na Mozarta - stwierdził swego czasu inny czołowy zawodnik świata Peter Ebdon. Analogii z austriackim kompozytorem jest zresztą wiele. Ronnie już jako mały dzieciak prezentował nieprzeciętny talent. Pierwszy w życiu 50-punktowy break? Miał 8 lat. Pierwsze sto punktów? Zdobył je niecałe dwa lata później.
Fragment tekstu z portalu BBC
tłumaczenie: Jakub Radomski
Gdyby Georga Besta przenieść swego czasu z boiska piłkarskiego do stołu snookerowego, są duże szanse, że stałby się on Ronnie'm O'Sullivanem
Portal BBC Sport napisał o nim w 2001 roku tekst, zatytułowany "Tale of Two Ronnies" – "Opowieść o dwóch Ronnie'ch". Historia jego życia istotnie nadaje się na wielowątkową powieść, po części dramatyczną, po części sensacyjną. Bohater tego tekstu, podobnie jak Mozart, też ma swoje drugie, duże gorsze oblicze. Snookerową ciemną stronę mocy.
Rodzice w więzieniu
Najpierw był ojciec, którego skazano na 18 lat więzienia za zamordowanie czarnoskórego ochroniarza. To był pierwszy cios, a niedługo później nastąpił kolejny. Mija rok i za kratki trafia jego matka – powodem są finansowe malwersacje. Ronnie musi błyskawicznie się usamodzielnić, zaczyna opiekować się młodszą siostrą. Ludzie sądzą, że jest już po nim. Że do snookera na najwyższym światowym poziomie już nie powróci. Tym bardziej, że kolejne lata to w jego życiu kolejne nałogi. Zaczyna pić, popada w depresję, w 1998 roku, po turnieju Irish Masters, w jego organizmie wykryto narkotyki. Nastąpiła dyskwalifikacja.
Nie byłoby dziś na świecie Ronnie'ego juniora, gdyby jego ojciec nie uczęszczał swego czasu na spotkania Anonimowych Narkomanów. To tam poznał Jo Langley, swoją obecną partnerkę życiową, która oprócz syna dała mu też rok starszą od niego córeczkę Lilly. O'Sullivan ze swoich uzależnień leczył się w głośnej londyńskiej klinice Priory. Tej samej, do której uczęszczała modelka Kate Moss i znani piłkarze - Stan Collymore i Paul Gascoigne.
O'Sullivan jak Muhammad Ali
W 2004 Ronnie zapragnął zrobić to, co swego czasu uczynił wybitny amerykański bokser. Wpadł na myśl, by przejść na islam. W ostatniej chwili, po namyśle, wycofał się jednak z tego pomysłu.
Lepszy niż Mourinho
Remigiusz Augustyniak jest miłośnikiem snookera, prowadzi nawet bloga o nim. Pytam, kim dla niego jest Ronnie O'Sullivan. - On robi coś, czego nie robią inni. Jest sportowcem wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. Takim Special One. Nie, nie porównujmy go do Mourinho. Portugalczyk zabija grę, podczas gdy Ronnie stara się zawsze atakować i grać atrakcyjnie - mówi mi przez telefon.
Kibice przyzwyczaili się do tego, że mecz z jego udziałem to prawdziwe show, spektakl, wielkie emocje. Gdy odpowiednio zaanonsowany pojawia się przy stole, w pomieszczeniu rozbrzmiewa Robbie Williams i jego "Let me entertain you", idealnie oddające styl jego gry. Bo Ronnie właśnie taki jest: gra ofensywnie, ryzykownie, szuka trudnych wbić, wszystko po to by mecz podobał się widzom. - Pod względem osiągnięć ciężko uznać go za snookerzystę wszechczasów. Ale pod względem talentu i predyspozycji, już jak najbardziej tak - mówi Augustyniak.
Ronnie uwielbia też prowokować. W czasie kilku spotkań, gdy próbę wykonywał przeciwnik, zakrywał twarz białym ręcznikiem, by na to nie patrzeć. W 1996 roku, jeszcze jako młodzian, w meczu z Alainem Robidoux grał lewą ręką. Wygrał 10:3, a po meczu Kanadyjczyk nie chciał mu podać ręki. - Cóż, po prostu ja gram lepiej lewą ręką niż mój rywal prawą - stwierdził wtedy O'Sullivan.
Z piekła do nieba. Potem z powrotem. Potem znów niebo. Oto skrótowy opis kariery Ronniee'go. Pierwsze niebo nastąpiło w 1997 roku na największej imprezie. Na mistrzostwach świata. Już na samym początku, przeciwko Mickowi Price'owi, O'Sullivan dokonał rzeczy niesamowitej. Nie dość, że zdobył breaka maksymalnego (wyczyścił stół, zdobywając przy okazji 147 punktów), to jeszcze dokonał tego najszybciej w historii. W 5 minut i 20 sekund. - To niezwykłe. Nie mogę w to uwierzyć - nie ukrywał swoich emocji brytyjski komentator, widząc, czego w Sheffield dokonuje 21-letni brunet.
Zobacz, jak Ronnie wbijał rekordowego breaka:
Zdeklasował Boga W 2008 roku Ronnie zdobył trzeci w swojej karierze tytuł mistrza świata. W półfinale doszło do starcia legend snookera. Mierzył się ze Stephenem Hendrym, Szkotem, siedmiokrotnym zdobywcą tytułu. Jedynym człowiekiem, który dziś przez ekspertów stawiany jest z nim na równi. Miało być wyrównane spotkanie, trzymające w napięciu do ostatniego frame'a. Pojedynek był jednak totalnie jednostronny, a wynik 17:6 dla O'Sullivana mówił sam za siebie. - To najlepszy zawodnik, z jakim kiedykolwiek grałem - szczerze przyznał Hendry. - Gdy miałem 14 lat i oglądałem snookera, ten gość był dla mnie Bogiem. Zresztą wciąż nim jest. Dlatego komplement z jego ust tak wiele dla mnie znaczy - cieszył się Ronnie. Zresztą, nie była to pierwsza taka jego wygrana ze Szkotem. W 2004 roku, też w najważniejszym turnieju sezonu, też w półfinale, ograł go jeszcze wyżej. 17:4.
Przez kilkanaście lat drogi obu panów krzyżowały się wielokrotnie. W UK Championships grali przeciwko sobie. Ronnie przegrywał 1:4, w dodatku nie trafił prostej czerwonej. Chwilę później podszedł do rywala i wyciągnął do niego rękę. Poddał mecz, mimo że jeszcze teoretycznie mógł wygrać. Potem przepraszał kibiców, którzy w tamtym momencie, podobnie jak widzowie przed telewizorami, byli skonsternowani.
Ronnie niespodziewanie dla wszystkich poddaje mecz:
Zejdzie, gdy będzie największy
W poniedziałek Ronnie po raz czwarty został mistrzem świata, a przy okazji meczu finałowego Hendry kończył swoją karierę. - Stwierdził, że nie wytrzymuje już kondycyjnie - twierdzi Augustyniak, po czym dodaje - Wiesz, to jest tak jak z bramkarzami. Pamiętasz Olivera Kahna, bronił w Bayernie Monachium. W jednym meczu miał tylko 2-3 sytuacje by się wykazać, bo jego zespół był wtedy wielki. Ale on twierdził, że po każdym występie jest bardzo wyczerpany. To tak jak ze snookerem, który wysysa z zawodników energię mentalną.
Ronnie nie ma tego problemu, w kondycji jest świetnej. Uwielbia biegać, bo, jak twierdzi, to działa na niego leczniczo, pozwala zapomnieć o wszelkich problemach i uzależnieniach. Teraz zapowiedział półroczną przerwę w występach. Karierę pewnie niedługo zakończy, ale na dzisiaj ciężko określić, czy stanie się to za rok czy za lat kilka. - On powiedział, że zejdzie ze sceny, gdy będzie największy. Myślę, że tak właśnie się stanie, bo O'Sullivan to totalny perfekcjonista, który wiele od siebie wymaga - kończy Augustyniak.