Czy akcja przebierania się w sukienki skupia się na rzeczywistym problemie?
Czy akcja przebierania się w sukienki skupia się na rzeczywistym problemie? Fot. Shutterstok/ FB Razem przeciw kulturze gwałtu-galeria

Stała się rzecz wspaniała. Polscy mężczyźni pochylili się nad problemem gwałtu i zorganizowali ogólnopolską akcję "Razem przeciw kulturze gwałtu" sprzeciwiającą się zrzucaniu odpowiedzialności za przemoc seksualną na ofiarę. W tym celu robią sobie zdjęcia w spódnicach i opisują je w następujący sposób: jeśli kobieta zakładając spódnicę zaprasza do gwałtu, to ja też zapraszam. Tymi działaniami...sciągnęli na siebie gniew środowiska feministycznego.

REKLAMA
Podejście do gwałtu na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniło w Polsce. Zarówno na poziomie prawnym, od 2014 roku gwałt jest ścigany z urzędu, jak i w odbiorze społecznym. Trudno sobie dzisiaj już wyobrazić, by publicznie ktoś mógł powiedzieć, że gwałt jest dla kobiety chwilą niespodziewanej przyjemności lub dowcipnie zapytać "Czy prostytutkę można zgwałcić hehehehehe?".
Prywatnie Polacy też stali się znacznie bardziej wrażliwi na kwestie dotyczące przestępstw na tle seksualnym, zmiany z pewnością idą w dobrym kierunku. Przynajmniej deklaratywnie, trochę inaczej wygląda sytuacja, gdy ofiara zgłasza się z problemem na policję. Historia biegaczki z Lasu Kabackiego, która była przyrównywana do prostytutki, sugerowano, że sama prosiła się o przestępstwo i traktowana była ze skrajną niedelikatnością przez funkcjonariuszy. Gdy wreszcie sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy, burmistrz Ursynowa Piotr Guział wypowiedział się do mediów: Gwałt? A może paranoja i fala medialna?
Znowu, mimo tłumaczeń i wyjaśnień, winą za przestępstwo seksualne została obarczona kobieta.
W sukience męska siła
W dyskursie feministycznym głos męski jest podwójnie ważny. W dużej mierze dlatego, że ponieważ wciąż żyjemy w kulturze patriarchalnej, jest on lepiej słyszalny. Po drugie, panowie walczący o kobiecą sprawę są bardziej wiarygodni, pokazują, że problem nie został stworzony wyłącznie przez sfrustrowane kobiety, a w ten sposób wciąż chętnie przedstawia się feministki.
Właśnie z tych powodów akcja "Razem przeciw kulturze gwałtu" poniosła się w mediach szerokim echem. Nie widziałam, żeby ogólnopolskie dzienniki i serwisy internetowe z takim rozczuleniem analizowały inicjatywy organizowane przez Kongres Kobiet czy inne środowiska feministyczne.
Mężczyźni zakładający sukienki w słusznej sprawie po raz pierwszy walczyli o prawa kobiet w Turcji. Katalizatorem tej akcji był brutalny gwałt i mord na młodej Turczynce. Tym tropem poszli też polscy mężczyźni. Do walki ruszyli niosąc na ustach hasło: Panowie! Włóżmy spódnice, by pokazać, że jesteśmy prawdziwymi mężczyznami.
I niestety, dla mnie już na poziomie tej deklaracji pojawia się zgrzyt.
Kategoria "prawdziwego mężczyzny" jest wykluczająca, co się w niej mieści? Kto ma prawo się tak określić? Czy homoseksualni mężczyźni też mogą wesprzeć akcję? A osoby transpłciowe? Czy tylko powiew prawdziwego testosteronu może zbawić ofiary gwałtu? Do akcji krytycznie podeszło też środowisko Codziennika Feministycznego.
Czy do gwałtu można zaprosić?
Po fali peanów wychwalających akcję, pojawiły się głosy krytyczne. Jako pierwsza w nieprzychylny sposób do mężczyzn w sukienkach odniosła się Katarzyna Bratkowska w komentarzu na stronie wydarzenia. Jej post został usunięty.
Katarzyna Bratkowska

A ja się nie zachwycam i nie popieram tej akcji. Co do Daniela na tym polegają akcje, że nie robi się ich swoja armią, tylko wciąga ludzi, jak najwięcej ludzi, żywych i różnorakich. Ale – choć to przykre i smutne – to wyskoczył ciekawy problem. Otóż właśnie tylko chyba Daniel może rozumieć, na czym polega doświadczenie opresji, bo jako osoba w stroju drag queen, z pewnością spotkał(by) się z innymi reakcjami niż bycze mięśniaki w kiecce. Innymi słowy, jemu naprawdę mogłoby grozić to, co nie grozi silnym facetom w spódnicach.

Działaczka odnosi się swoim wpisem do próby odrzucenia zdjęcia Daniela Michalskiego, który pozował w stroju drag queen.
Panowie w sukienkach budzą śmiech, czasem kpinę. Ponadto, jak zaznaczają autorzy Codziennika Feministycznego, zestawienie: wytatuowany, umięśniony i owłosiony facet ubrany w kieckę tylko podkreśla przemocową specyfikę polskiego mężczyzny. Przekaz jest następujący: być może rachityczna dziewczynka nie poradzi sobie z napastnikiem, ale spróbuj gwałcicielu ze mną w takim razie!
A nie chodzi przecież o to, by przemoc zwalczać przemocą i utwierdzać panów w przekonaniu, że to oni mają siłę, ale eliminować przestępstwa seksualne m.in. poprzez pokazanie, że kobieta jest silnym niezależnym podmiotem, który nie potrzebuje obrońcy. Celem powinno być przecież to, by nie było przed czym jej bronić.
Na łamach Codziennika Feministycznego Łukasz Wójcicki zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt całej akcji. Organizatorzy nie moderują komentarzy pod zdjęciami, a te z reguły są...prześmiewcze. Akcja, która dotyka przecież bardzo poważnego problemu zawiesiła się na niewybrednych żartach skupionych na zabawnej owłosionej łydce wystającej spod falbaniastej kiecki.
O akcję pytam więc jej organizatora Mateusza Kijowskiego.
– Dwa tygodnie temu poprosiłem żonę, by zrobiła mi zdjęcie, jak stoję w sukience. Zamieściłem je na Facebooku i wtedy ruszyła lawina. Nie mamy problemu z ludźmi o różnych poglądach, jednak nam w tym przedsięwzięciu chodzi o to, by przekaz był jak najprostszy i dotarł do jak najszerszej liczby osób. I to się udało – tłumaczy.
Próbujmy dalej
O komentarz do sprawy poprosiłam Joannę Piotrowską, prezeskę Fundacji Feminoteka. Czy jej zdaniem panowie w sukienkach robią więcej złego niż dobrego?
– Akcja od początku bardzo mi się podobała i zrozumiałam intencje organizatorów – tłumaczy Piotrowska. Jednak to, co działo się potem wzbudziło jej wątpliwości.
– Nie spodobało mi się odrzucenie zdjęcia Daniela Michalskiego. Ani to, że w akcji nie mogą wziąć udziału kobiety. To bardzo dobre, że w wyniku tego przedsięwzięcia zaczęła się dyskusja dotycząca włączania mężczyzn w kwestie typowo feministyczne. Fajnie, że panowie tego chcą, jednak ważne jest, by poradzili się kobiet. To jednak one w przeważającej części są ekspertkami w dziedzinach zwalczania przemocy domowej czy tej na tle seksualnym – tłumaczy prezeska Fundacji Feminoteka.
– W Stanach Zjednoczonych, gdzie męskie środowisko femnistyczne jest bardzo silne, jego przedstawiciele współpracują z kobietami. Mam nadzieję, że tak będzie też w Polsce. Niestety, boję się, że dyskusja dotycząca mężczyzn w sukienkach będzie teraz kolejnym pretekstem do tego, żeby dowalić feministkom – dodaje Piotrowska.
I rzeczywiście, od razu pod dyskusją pojawiły się głosy dotyczące niewdzięcznych feministek, zaznaczanie, że nie ma sensu angażowanie się w tego typu akcje, bo facet od razu zostanie zjedzony przez feministyczne harpie. Warto jednak sobie uświadomić, że panowie wyrażający prorównościowe hasła nie robią nikomu łaski, nie są zbawicielami ani ostatnimi sprawiedliwymi. Nie chodzi o to by głaskać się wzajemnie po głowach i chwalić, jacy to my dobrzy i prokobiecy.
Organizatorzy mieli dobre intencje, jednak zlekceważenie głosu kobiet i mniejszości seksualnych trochę umniejsza feministyczny wydźwięk tego przedsięwzięcia. Podobnie jak hasło mówiące o "zapraszaniu" do gwałtu. Mateusz Kijowski zaznacza w romowie ze mną, że na poważnie analizują wszelkie uwagi. – Pojutrze będę na szkoleniu w Feminotece dotyczącym przemocy wobec kobiet. Nie chcemy zmarnować tej pozytywnej energii, chcemy, by nasza akcja przerodziła się w coś poważniejszego. Współpraca z innymi środowiskami jest absolutnie konieczna. Zdajemy sobie z tego sprawę.
To, co ważnego wynikło z całego zamieszania, to zaproszenie do debaty. Wygląda na to, że organizatorzy "Razem przeciw kulturze gwałtu" je przyjmą i tytułowe "razem" nie będzie dotyczyło tylko mężczyzn.