Najwybitniejsi kucharze świata przyjadą w sierpniu na Suwalszczyznę, by odkrywać smaki polskiej kuchni - dowiedział się portal naTemat.pl. Miodem, mlekiem i dziczyzną ugości ich lokalna gospodyni. Czy dzięki Marii Łęczkowskiej polskie smaki trafią na stoły w najlepszych europejskich restauracjach? - Jest taka szansa - przekonuje Paweł Trzciński, przedstawiciel Cook it Raw - organizacji, która przygotowuje spotkanie.
Piętnastu najlepszych kucharzy świata co roku spotyka się w wybranym przez organizację Cook it Raw kraju, spędza kilka dni blisko natury, poznaje lokalne smaki i przygotowuje na ich bazie własne kompozycje. Spotkanie na kulinarnym szczycie odbyło się już m.in. we Włoszech, Danii i Japonii.
O tym, że Cook it Raw może odbyć się w Polsce, branżowe media donosiły już w lutym. Wtedy do Polski przyjechał Alessandro Porcelli, jeden z pomysłodawców projektu. Spotkał się wówczas z polskimi kucharzami, przedstawicielami ministerstwa rolnictwa i Polskiej Organizacji Turystycznej. Po kolacji pod hasłem "od morza do Tatr" uznał, że jeśli tylko Polska spełni kilka warunków, droga do Cook it Raw pozostaje dla nas otwarta.
Dziś Paweł Trzciński, przedstawiciel organizacji w Polsce potwierdził w rozmowie z naTemat, że kucharze przyjadą do Polski, a lokalne smaki będą poznawać na Suwalszczyźnie.
- Oprócz wspaniałych widoków i ekologicznego środowiska, na którym zawsze zależy kucharzom biorącym udział w Cook it Raw, jest tam też wiele specyficznych potraw regionalnych. Kuchnia łączy tradycje polskie, litewskie, tatarskie, żydowskie. To mozaika kulturowa, którą chcemy zaprezentować naszym gościom - tłumaczy. - To pierwszy raz, kiedy ten poziom artyzmu spotyka się w Polsce. Jednym z kucharzy, którzy potwierdzili przyjazd jest Rene Redzepi - szef najlepszej kuchni na świecie, restauracji Noma z Kopenhagi.
Jedynym polskim kucharzem, który weźmie udział w przedsięwzięciu jest Wojciech Amaro. Jego restauracja Atelier Amaro jako pierwszy lokal w Polsce zyskała "wschodzącą gwiazdkę" w słynnym przewodniku Michelin i ma szansę na gwiazdkę w kolejnej edycji wydawnictwa. O szczegółach planowanego spotkania restaurator nie chciał jeszcze rozmawiać.
Część z nich zdradza jednak Paweł Trzciński. Jak przyznaje, w odkrywaniu lokalnych smaków czołówce światowych kucharzy pomoże… gospodyni domowa. - Pani Maria Łęczkowska prowadzi wraz z mężem - myśliwym gospodarstwo agroturystyczne i jest znana w okolicy z fantastycznych umiejętności kucharskich. Nie jest przy tym szefową żadnej restauracji - mówi. - Kiedy kucharze przyjadą na Suwalszczyznę, przygotuje dla nich jednak kolację, na której poda to, co potrafi najlepiej ugotować. Później będzie mogła ocenić potrawy, które przyrządzą oni inspirując się jej dokonaniami.
- Na pewno dzięki projektowi wypromujemy nasze najlepsze produkty za granicą, ale paradoksalnie zrobimy to również w Polsce. Cook it Raw to okazja, by sami Polacy skorzystali z tego, co mają na wyciągnięcie ręki. Nie znamy bogactwa polskiej natury i nie wykorzystujemy go. Dla mnie samej Suwalszczyzna jest kulinarnie nieodkrytym terenem - mówi Ola Lazar, szefowa portalu gastronauci.pl i autorka kilku książek kucharskich.
Co w polskiej kuchni może zachwycić zagranicznych kucharzy? Zdaniem fachowców będzie to z pewnością dziczyzna przygotowywana na różne sposoby, świeże ryby oraz miody. - Myślę, że zagraniczni kucharze odkryją podczas spotkania zioła, grzyby i dziczyznę. Mogą się też zorientować że w Polsce mamy do czynienia ze stosunkowo naturalnym rolnictwem. Sama nie raz słyszałam od znajomych zza granicy, że "tak dobrych marchewek, jak w Polsce nie jadłem od dawna" -
- Produkty są czymś najważniejszym - przekonuje Trzciński. - Jeżeli kucharze znajdą coś unikalnego, coś co ich zafascynuje, być może będą to importować do swoich restauracji.
Także zdaniem Oli Lazar, Cook it Raw to szansa, by polskie produkty zagościły w najlepszych zagranicznych restauracjach. - Za tym wydarzeniem musi jednak iść promocja i odpowiednie biznesowe podejście do dystrybucji produktów. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której restaurator zamawia konkretny gatunek ziemniaków, a w ciągu kilku miesięcy dostaje dostawy zupełnie różnych. Wierzę, że to jednak szybko się zmieni.