Francja chce zakazać zbyt chudych modelek. Mają je dokładnie ważyć i mierzyć.
Francja chce zakazać zbyt chudych modelek. Mają je dokładnie ważyć i mierzyć. shutterstock.com

Sporu o modelki i ich ciała ciąg dalszy. Po wielu doniesieniach o zagrożeniu anoreksji wśród młodych dziewczyn oraz sprzeciwów dotyczących tych pojawiających się na wybiegach i w modowych magazynach, postanowiono przyjrzeć się bliżej zjawisku. Francja, w której znajduje się jedna z najważniejszych stolic mody na świecie, mówi: "Dość!". I planuje zakazać zbyt chudych modelek.

REKLAMA
Jak donosi portal Yahoo.com, Francja zapowiada zmiany. Świat mody, zasypywany ciągłymi zarzutami dotyczącymi promowanych przez siebie typów sylwetki, w końcu się ugiął. I chce wprowadzić w życie nowe postanowienia. Francuskie modelki mają mieć BMI minimum 18. Co oznacza, że powinna ważyć co najmniej 57.5 kg przy wzroście 180 cm. I będą musiały przed podpisaniem umowy być dokładnie zważone i zmierzone.
Dziś ma się odbyć we Francji debata dotycząca zdrowia, a ustawa poniekąd wynika ze śmierci parę lat temu francuskiej modelki Isabelle Caro, która przegrała walkę z anoreksją. Ustawa proponuje również wprowadzenie kar pracodawcom, u których można znaleźć zbyt chude modelki. Ma to być grzywna w wysokości nawet 75-80 tysięcy euro i kara więzienia do sześciu miesięcy. Oprócz tego nawet blokowanie stron, gdzie namawia się do zbytniego odchudzania.
O ciałach modelek dyskutuje się od dawna. Jedne oskarża się o to, że są zbyt chude i szkodzą tym nastolatkom. Te plus size z kolei wrzuca się do jednego worka z określeniami: "gruba" i "wielka". Czasem jednak wydaje się, że taka dziewczyna wygląda, jakby ledwo stała o własnych siłach. Jakby naprawdę niewiele jej brakowało do Isabelle Caro. I tak było parę miesięcy temu w przypadku Anji Rubik, tak też jest jeśli chodzi o inne topowe modelki.
Jakiś czas temu Caroline Evans w The Guardian udowodniła, że spór o chudość toczy się już około stu lat. Jak opowiadała badaczka, pierwsze profesjonalne modelki już na początku XX wieku były nazywane "żywymi manekinami". I nazwa ta została wzięta od ich poprzedniczek, czyli... prawdziwych manekinów, używanych przez krawców. Idąc tym tokiem rozumowania wychodzi, że modelka od początku traktowana była jak lalka. Tym bardziej, że poza ciałem, miała ona też tę całą otoczkę tajemniczości i określonego zachowania. Musiała być chłodna, bez emocji, patrzeć przed siebie i zupełnie nie zwracać uwagi na gapiów. Evans opowiada, że kiedy klient pytał taką modelkę, jak ma na imię, zazwyczaj odpowiadała ona nazwą modelu sukni, który właśnie miała na sobie - o czym pisaliśmy już w jednym z tekstów. Czy teraz się skończy?
źródło: Fashiontimes.com

Napisz do autorki: aleksandra.zawadzka@natemat.pl

Chcesz więcej stylu? Polub nas na facebooku!