- Nie będę kibicował polskiej drużynie - powiedział dziś programie "Gość Radia ZET" Jan Tomaszewski, który na reprezentowaniu Polski na piłkarskim boisku spędził lata.
- Ja, jako członek Klubu Wybitnego Reprezentanta, nie życzę sobie, żeby w reprezentacji grał zawodnik, który został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za korupcję, jeden Francuz i dwóch Niemców, którzy grali już dla Francji i Niemiec. Nie załapali się do swoich pierwszych reprezentacji, odbierają prawdziwym Polakom miejsce w reprezentacji - tłumaczył dziś Monice Olejnik Tomaszewski. Media żyją deklaracją posła PiS, choć takie wypowiedzi w ustach byłego bramkarza reprezentacji to nic nowego.
Piłkarz
Przed laty Tomaszewski był wybitnym piłkarzem reprezentacyjnym. Zawodową karierę rozpoczynał w latach 60. w Śląsku Wrocław później odwiedza kilka innych polskich klubów i wreszcie trafia do kadry Kazimierza Górskiego. Jednak debiut w październiku 1971 roku nie był udany. W meczu z Republiką Federalną Niemiec bramkarz wpuścił trzy gole, reprezentacja przegrała mecz i nie awansowała do Mistrzostw Europy.
Po półtorarocznej przerwie na stałe wrócił do reprezentacji. Wkrótce okazało się, że był to dobry krok ze strony Kazimierza Górskiego. 17 października 1973 roku i słynny mecz na Wembley, Tomaszewski w bramce przepuszcza tylko jedną piłkę i Polska remisuje 1:1. "Bohater z Wembley" i "człowiek, który zatrzymał Anglię" - krzyczały nagłówki gazet. Później nadeszły jeszcze większe sukcesy, czyli mistrzostwa świata w RFN w 1974 roku, gdzie "Orły Górskiego" zajęły trzecie miejsce. Tomaszewski stał się znany, a słynny Pelé nazwał go najlepszym bramkarzem na świecie. Tomaszewski był też opoką reprezentacji na kolejnej ważnej imprezie, czyli Igrzyskach w Montrealu (1976 rok) a drużyna znowu zajęła drugie miejsce.
Jednak w 1978 roku, podczas kolejnych mistrzostwach świata w Argentynie, stracił miejsce w bramce na rzecz Zygmunta Kukli. Jeszcze dwa lata grał w ŁKS-ie, po czym trafił do belgijskiego klubu Germinal Beerschot Antwerpia. Z tym etapem jego kariery wiążą się kontrowersje, bo zespół jest posądzany o korupcję i nieuczciwe zdobycie mistrzostwa. Pojawiają się pytania, czy zawodnik był tego świadom.
Trener
Po zakończeniu kariery piłkarskiej ma kilka krótkich epizodów trenerskich. Na przełomie 1989 i 1990 roku jest szkoleniowcem bramkarzy w zespole Andrzeja Strejlaua. - Chciałem, żeby Janek Tomaszewski został trenerem bramkarzy, bo miał zawsze wolę zwyciężania, nigdy się nie poddawał - mówi naTemat Andrzej Strejlau. - Proszę sobie przypomnieć mecz z Niemcami, który przegraliśmy i Janek był bardzo krytykowany (niesłusznie zresztą, bo wzięli go w obronę inni wybitni bramkarze). Nie poddał się wtedy, tylko pracował mocno nad formą - argumentuje trener. Jednak po kilku miesiącach współpraca się kończy. - To była dobra współpraca. Janek odszedł, bo miał inne zobowiązania za granicą - mówi były selekcjoner reprezentacji.
Działacz-uzdrowiciel
Choć deklarował niegdyś, że chce zostać selekcjonerem reprezentacji narodowej, koncentruje się na publicystyce. Pisuje felietony do piłkarskich gazet, komentuje mecze i pojawia się w telewizji przy okazji kolejnych doniesień o korupcji w PZPN. Ta organizacja to główny obiekt jego zainteresowań. W 2005 roku zostaje nawet przewodniczącym Komisji Etyki przy PZPN. - Wyniki prac jego komisji nie były najlepsze, bo szybko zraził do siebie ludzi - mówi naTemat Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN. - Janek jest bardzo kłótliwy, zraża do siebie innych. W komisji byli rektorzy uczelni, profesorowie, a on szybko przejął absolutną władzę i zaczął się wypowiadać w imieniu Komisji bez uzgodnienia z pozostałymi członkami. To jest solista - ocenia.
Komentator
Trudny charakter to według obserwatorów jedna z największych wad legendarnego bramkarza. Problemem jest też jego cięty język. Gdy pyta się go o reprezentację czy korupcję w Związku zapala się i z niezwykłą prędkością zaczyna wyrzucać z ust kolejne oskarżenia. To już trzy razy zaprowadziło go przed sąd. Wszystkie sprawy przegrał. - Tomaszewski jest postacią niewiarygodną - ocenia Michał Listkiewicz. - Wystarczy spojrzeć na jego karierę polityczną - od Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, który popierał stan wojenny do PiS-u Jarosława Kaczyńskiego. To jak przejść z Afryki na Alaskę. Teraz to celebryta. A szkoda, bo ja go trochę lubię osobiście, nawet mi doradzał jak startowałem w wyborach na prezesa PZPN. Później mnie obrażał, a jak przyszedł Lato to mówił o moim powrocie na białym koniu - mówi nam Listkiewicz.
Deklaruje, że wybacza mu nazywanie jego współpracowników "listkoludkami" i inne ostre komentarze. Nie tylko on zresztą jest krytykowany p, bo poprzedni prezes - Marian Dziurowicz rządzi nie PZPN-em a "dziurolandem". Z kolei obecny szef związku jest nazywany przez Tomaszewskiego nie inaczej jak "Dyzma"
Ogromna krytyka ze strony Tomaszewskiego spada też na kolejnych selekcjonerów kadry narodowej. "Republika kolesiów wybrała go na selekcjonera. Od samego początku mój przyjaciel z boiska, gejzer intelektu Grzegorz Lato nie radzi sobie z tym wszystkim" - komentuje wybranie Stefana Majewskiego na tymczasowego trenera reprezentacji w 2009 roku. Obecnego selekcjonera Franciszka Smudę oskarża o bezprawne legitymowanie się dyplomem trenera. Powołanych przez niego piłkarzy, którzy większość życia spędzili za granicą nazywa "zagranicznymi odpadami, które nie dostały się do reprezentacji Niemiec czy Francji".
Polityk
Gdy Mirosław Drzewiecki wprowadza do PZPN kuratora, Tomaszewski chce wstąpić do Platformy Obywatelskiej. FIFA grozi wykluczeniem reprezentacji z rozgrywek. Tomaszewski nazywa prezesa federacji "dziadkiem, któremu wszystko się pomieszało". Gdy pod groźbą odebrania nam organizacji Euro 2012 kurator zostaje wycofany, Tomaszewski wycofuje swój akces do partii władzy i zostaje członkiem PiS. Wychodzi ze studia, gdy w programie Tomasza Lisa Zbigniew Koźmiński (rzecznik PZPN) i Mirosław Drzewiecki podają sobie ręce, kończąc konflikt.
Jednak jako polityk nie jest aktywny aż do 2010 roku. Wtedy udziela poparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu w kampanii prezydenckiej. Podczas kolejnych wyborów staje się już znacznie bardziej aktywny - postanowiła zostać posłem. Wystartował z ostatniego miejsca łódzkiej listy i dostał się do Sejmu. Już w dniu zaprzysiężenia izby złożył do prokuratury dwa wnioski o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Franciszka Smudę.