Wygrałeś już dziesiątki zawodów sportowych. Masz na swoim koncie kilkanaście medali mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. I mówisz: "Pas". Nie z powodu wieku, ale znużenia. Braku motywacji. Chęci rozwoju na innych płaszczyznach. Z tym problemami boryka się ostatnio słynny pływak Michael Phelps. Właśnie zapowiedział, że po igrzyskach olimpijskich w Londynie kończy karierę.
Amerykański pływak to najbardziej utytułowany sportowiec w historii nowożytnego olimpizmu. Dlatego jego deklaracja, udzielona w wywiadzie dla amerykańskich mediów, nie powinna aż tak szokować. Zapowiedział, że po igrzyskach w Londynie wycofa się ze sportu. - "Chcę wreszcie zobaczyć, jak naprawdę wygląda świat. Dużo już widziałem, ale to było zawsze przy okazji zawodów. W końcu chcę robić to, na co mam ochotę. Jeśli raz powiem koniec, to nigdy już nie wrócę - zapowiedział Phelps.
Patrząc na sam wiek zawodnika - 26 lat, można by oczekiwać, że popływa jeszcze kilka lat. Jednak biorąc już pod uwagę jego dokonania oraz specyfikę dyscypliny, którą uprawia, trudno oczekiwać od niego dalszego kontynuowania kariery. 14 złotych medali olimpijskich, 25 tytułów mistrzów świata - to mówi samo za siebie. Tym bardziej, że chodzi o pływanie - sport, w którym zawodnicy zwykle najlepsze wyniki osiągają w wieku 18-25 lat. Im później, tym trudniej. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa.
- W sumie Phelps już osiągnął wszystko, co mógł, to po co ma startować. I tak jest największym pływakiem w historii i nikt go już pewnie nie dogoni. Może mu zwyczajnie brakować motywacji - twierdzi internauta na forum sportowym.
- Nie do końca prawdą jest, jakoby miał problemy z motywacją. Akurat ten czynnik w jego przypadku był zawsze na wysokim poziomie. Świadczy o tym choćby fakt, iż po Pekinie, w którym zdobył 8 medali, mógł już powiedzieć "dość". A on jednak zamierza wszystkim raz jeszcze udowodnić, jak wielkim jest pływakiem. Będzie miał do tego okazję za 2,5 miesiąca - podkreśla Sebastian Krzepota, trener przygotowania fizycznego polskich pływaków.
Gdyby chodziło wyłącznie o motywację, przypadek Amerykanina bardzo przypominał by historię legendy męskiego tenisa - Björna Borga. Szwed, niekwestionowany król światowych kortów w latach 70. i 80., niespodziewanie pewnego dnia postanowił rzucił rakietę do kąta. Także miał 26 lat. - Jednak on nie tyle miał inne pomysły na swoje życie, co odczuwał "przesyt" tenisem. Skoro nikt nie był w stanie mu zagrozić, nie widział sensu dalszej gry - mówi anonimowy fan tenisa, który dobrze pamięta tamte czasy.
- Wszystko zależy od tego, jak zawodnik ma ułożone priorytety. W przypadku Phelpsa nie chodzi nawet o "wypalanie", tylko chęć rozwoju na innych płaszczyznach - zauważa Marta Spórna, psycholog sportowy.
Jednak nie wszyscy są w stanie w pełni zrozumieć decyzję pływaka. Oto niektóre z dzisiejszych komentarzy: "Dla mnie najbardziej żałośni są tenisiści i właśnie pływacy kończący kariery w wieku produkcyjnym, gdzie mogli by występować jeszcze z dobre 10 lat, a oni, jak lenie kończą kariery w wieku 23-30", "Brakuje mu motywacji"? Przecież zawsze można ją skąś wydobyć" - twierdzą krytycy. Słusznie?
-Trudno zmuszać sportowca, by dalej startował, skoro chce się rozwijać w czymś innym - mówi Spórna. W podobnym tonie wypowiada się Krzepota. - Według mnie, nadszedł kolejny etap jego życia. Już po igrzyskach olimpijskich w Pekinie pokazał, że ma pewne plany, które chciałby zrealizować po zakończeniu kariery. Po głowie chodzi mu idea promowania sportu. Świetnie mógłby się w tym odnaleźć. W zasadzie do końca życia będzie kojarzony z pływaniem i ogromnymi sukcesami. Będzie mógł to wykorzystać - mówi trener.
Phelps pływa od początków swojej młodości. Zaczynał jako kilkuletni chłopiec.Trenuje codziennie - czy to święta, czy wakacje. Jego trener zawsze powtarzał mu: "Jeśli chcesz być lepszy od innych, musisz trenować więcej. I więcej". Pływak nigdy się nie zatrzymywał. Z kolei sam podkreślał kiedyś, że "dobry trening, to taki, po którym mnie mdli".
Szukanie na siłę nowych motywacji w przypadku zawodników tej klasy, co Phelps, nie koniecznie musi się skończyć "happy endem". Spójrzmy chociażby na Michaela Schumachera. Wrócił do Formuły 1. I najlepiej w tym miejscu skończyć tę historię. Bowiem wyniki, jakie aktualnie osiąga, nie powalają. Może nie są kompromitujące, ale jak na legendę sportów samochodowych, niewystarczające.
Podobnie było z fińskim skoczkiem Jane Ahonenem. Zdarzało mu się kończyć zawody narciarskie nawet pod koniec stawki. - Na pewno Amerykanina na emeryturze będzie kusiło, by ponownie wskoczyć do basenu. Ale tak na poważnie, a nie rekreacyjnie. Sportowcy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, ile znaczy dla nich ciągła rywalizacja. To ciągłe życie od treningu do treningu może się uzależniać - podkreśla Spórna.
Czy po zdobyciu prawie 40 złotych medali na największych imprezach na świecie można być jeszcze "nienasyconym"? - Chyba mógłby tylko sam ze sobą pływać. Non stop podwyższać sobie poprzeczkę. Ale to chyba działanie na krótką metę. Szczególnie dla osób, które w duchu nie mają już siły do dalszej rywalizacji - twierdzi Dariusz Skorupa, trener mentalny.
Czynniki motywacyjne dzieli on na dwie grupy: wewnętrzne i zewnętrzne. Z takim zastrzeżeniem, iż te pierwsze są dużo silniejsze. I charakteryzują tych wielkich sportowców. - Phelps mógłby kontynuować karierę, by wciąż przekonywać niedowiarków, o swojej wielkości. Ale już prędzej mógłby sam poczuć potrzebę dalszego udoskonalania, przełamania niepobitych jeszcze rekordów. Nie tylko pływaka, ale szerzej - sportowca, człowieka - twierdzi Skorupa.