Pływanie? Przecież to takie jednostajne. Robisz basen, odbijasz się, potem znów płyniesz. Rower? Kilka godzin w siodełku może totalnie wynudzić. Bieganie? Tylko z muzyką i w towarzystwie. Ale jakby to wszystko ze sobą połączyć? O, to by było to. Coraz więcej osób, w Polsce i na świecie, dochodzi do właśnie takiego wniosku. I biorą się za triathlon. Sportowcy, aktorzy, dziennikarze. Ale i zwykli Kowalscy.
W Polsce nie byłoby dzisiaj takiego boomu na triathlon, gdyby nie jeden człowiek. Dariusz Sidor, trener, który w 2007 roku postanowił zająć się tą właśnie konkurencją i stworzył specjalną grupę o nazwie Ironman 2010. Jego zawodnicy mieli szczegółowo rozpisane treningi a impreza docelowa przyszła w Klagenfurcie dwa lata temu.
- Na pewno można powiedzieć, że to ja upowszechniłem triathlon w naszym kraju. Wcześniej osoby, które się nim zajmowały, można było podzielić na dwie grupy. Jedni byli zrzeszeni w klubach sportowych, a drudzy trenowali prywatnie, tak sami dla siebie - mówi dziś Sidor w rozmowie z naTemat, po czym nieskromnie dodaje: - Od 2007 roku wykonałem ogrom pracy i cieszę się, że widać efekty. Udało mi się przekonać pewne osoby, że warto postawić właśnie na triathlon. Gdybyśmy wtedy wybrali ultramaratony, sądzę, że dziś Polacy masowo biegaliby na 100 kilometrów.
Tak wyglądały zawody triathlonowe w Suszu w 2011 roku:
Niewielu potrafi pływać
Coraz większe zainteresowanie triathlonem dostrzega też Bogdan Krysiński, który amatorskie zawody na dystansie olimpijskim (1,5 km pływania, 40 km na rowerze i 10 km biegu) organizuje co roku w podwarszawskiej Zielonce. - Rozwój jest ale nie nazwałbym go błyskawicznym. Raczej takim powolnym. Wszystko przez to, że niewiele osób w Polsce potrafi umiejętnie pływać na takim dystansie a do tego mało jest otwartych akwenów, spełniających określone wymogi - tłumaczy mi w słuchawce Krysiński, który w 1987 roku startował w morderczym triathlonie w Kaliszu.
To były pierwsze w Polsce zawody na pełnym dystansie, dziś zwane Ironmanem. Najpierw 3,8 km pływania, potem 180 pedałowania i na koniec, na deser - maraton. Dziś takie coś w Polsce odbywa się tylko w Szczecinie, w ramach Ekstremalnej Soboty, oraz w Borównie. Na o połowę krótszym dystansie pościgać można się w Suszu.
Za granicą w zawodach triathlonowych uczestniczy Lance Armstrong. Choć w jego wypadku to jest akurat powrót do źródeł, bo od tej dyscypliny genialny amerykański kolarz zaczynał swoją przygodę ze sportem. Swoją przygodę z triathlonem rozpoczął natomiast niedawno znany kierowca Formuły 1 Jenson Button. - W jego przypadku ale też w przypadku jemu podobnych chodzi o pewien typ wysiłku maksymalnego bez rozbudowania muskulatury. Kierowcy często nie mogą amatorsko uprawiać pewnych dyscyplin, mają specjalne zapisy w kontraktach - mówi Sidor w rozmowie z naTemat - Ale triathlon na dystansie olimpijskim to co innego, tu nie ma przeciwwskazań. A sam rower to obcowanie z szybkością, które jest im szczególnie bliskie bo znają je z kolejnych wyścigów Grand Prix.
Jenson Button, tym razem nie w bolidzie a na trasie triathlonu:
Brakuje im pasji
Czyli liczy się też adrenalina. Świadomość ścigania się, rywalizacji. Ciekawe, czy to ona właśnie skłoniła do zajęcia się triathlonem polskich aktorów i dziennikarzy. Ambasadorami Herbalife Susz Triathlon 2011 byli Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Bartłomiej Topa i Łukasz Grass. Ten ostatni, niegdyś dziennikarz TVN24, dziś szef programów informacyjnych w radiu TOK FM, jest dodatkowo redaktorem naczelnym serwisu Akademiatriathlonu.pl.
Fragment tekstu o Łukaszu Grassie ("Men'a Health"):
Trafił na historię triathlonu Ironman: 32 lata temu trzech facetów na Hawajach dyskutowało o tym, który z nich jest lepszym sportowcem: pływak, kolarz czy biegacz. Jedynym wyjściem, by to sprawdzić, było połączenie tych dyscyplin w jedną. "Na początku wydawało mi się to abstrakcją, ale im więcej kilogramów traciłem na treningach, tym mocniej chciałem podjąć to wyzwanie. Kieruję się maksymą Marka Twaina: »Żyj tak, by przedsiębiorca pogrzebowy żałował, że cię chowa«"
Ale zdaniem Sidora powód startów w triathlonie całej wymienionej czwórki jest nieco inny. - Mam wrażenie, że ci panowie artyści i dziennikarze nie do końca realizują pasję w wyuczonym zawodzie. I stąd ich zainteresowanie triathlonem - twierdzi w rozmowie z nami.
Wychodzisz sam i ćwiczysz na powietrzu
Pytam moich rozmówców co jest takiego szczególnego w triathlonie. - Różnorodność. Fakt, że ta konkurencja rozgrywa się na łonie przyrody a nie w jakiejś dusznej zatęchłej hali. Oprócz tego mamy tutaj wysiłek polegający na przemieszczaniu się dzięki sile własnych mięśni - wymienia poszczególne elementy Krysiński.
Wyniki celebrytów w triathlonie w Suszu
(żródło: wbiegu24.pl)
Ambasadorzy Herbalife Susz Triathlon, którzy zaczęli trenować tę dyscyplinę zaledwie 7 miesięcy przed zawodami, dotarli do mety w komplecie nie przekraczając limitu 7 godzin i 30 minut. Łukasz Grass uzyskał 5:05:17, Bartłomiej Topa 5:24:00, Piotr Adamczyk 5:48:39 a szczególną owację dostał Tomasz Karolak, który w towarzystwie pozostałych ambasadorów dotarł na metę z czasem 7:29:19. Wszyscy panowie zadeklarowali, że to nie był ich ostatni triathlon w życiu. Pojawiły się nawet pewne plany na przyszłość.
A Sidor obrazowo tłumaczy na czym polega atrakcyjność oraz dostępność triathlonu: - Wie pan, gdyby w tym kraju można było legalnie posiadać broń, jestem pewien, że strzelanie byłoby najpopularniejszym sportem. Ja powiem tak, fenomen tej dyscypliny polega na tym, że wychodzę sobie na trening sam i ćwiczę na powietrzu a nie w sali wśród ludzi przewalających tony żelastwa. To nie jest łódka wioślarska, gdzie potrzeba kilku osób w jednym miejscu i czasie. Ani piłka nożna. Ani siatkówka.
Rozwój jest ale nie nazwałbym go błyskawicznym. Raczej takim powolnym. Wszystko przez to, że niewiele osób w Polsce potrafi umiejętnie pływać na takim dystansie a do tego mało jest otwartych akwenów, spełniających określone wymogi
Dariusz Sidor:
Mam wrażenie, że ci panowie artyści i dziennikarze nie do końca realizują pasję w wyuczonym zawodzie. I stąd ich zainteresowanie triathlonem