Na czas zbliżających się Mistrzostw Europy do Polski przyjedzie piętnaście reprezentacji. Sami zawodnicy to nie wszystko, bo razem z nimi pojawi się cały sztab i przede wszystkim kibice. Wiemy, jacy potrafią być fani piłki nożnej w Polsce, ale nie wiemy czego możemy spodziewać się po tych z innych krajów. Dlatego warszawski Urząd Miasta woli dmuchać na zimne i troszczy się między innymi o... taksówkarzy.
Eurotaksówkarz - tak nazywa się projekt miasta, oferujący szkolenia dla kierowców taksówek. I to nie byle jakie szkolenia. - Zapewniamy pakiet kursów językowych: angielskiego na poziomie średnio zaawansowanym oraz podstawy rosyjskiego, niemieckiego, hiszpańskiego i włoskiego - mówi naTemat Agnieszka Kłąb, z-ca rzecznika prasowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy
Dodatkowo uczestnicy mają do wyboru poznanie tajników obsługi klienta lub samoobrony. Niestety nie jest to dostępne dla każdego kierowcy. Żeby wziąć udział w projekcie zainteresowany musi posiadać maksymalnie średnie wykształcenie, ze szczególnym uwzględnieniem osób, które przekroczyły 45 rok życia.
Mało chętnych
Brzmi kusząco, ale chyba nie dla taksówkarzy. Kursy co prawda jeszcze się nie zaczęły, ale urząd już planuje dodatkowy nabór. - Zapisało się do nas niespełna 200 kierowców - mówi Agnieszka Kłąb. To naprawdę mało, zwłaszcza, że już w 2010 roku w stolicy było zarejestrowanych około 9,5 tysiąca taksówkarzy.
Skąd zatem tak niskie zainteresowanie warszawskich taksówkarzy? Projekt jest współfinansowany przez Europejski Fundusz Społeczny, płaci on 80% ceny - mówi zastępca rzecznika prasowego - pozostałe 20% musi pokryć korporacja, w której zatrudniony jest dany kursant.
Ceny w zależności od rodzaju szkolenia wahają się od 23 do 160 złotych. Czy zatem małe przedsiębiorstwa żałują pieniędzy czy winna jest słaba reklama? Stołeczny ratusz chwali się, że jego pracownicy rozmawiali z przeszło 160 kierowcami, rozesłali tysiąc e-maili.
Kogo powinniśmy się bać?
Wśród tej dwusetki największą popularnością cieszy się trzydziestogodzinny kurs samoobrony. I trudno się dziwić, bo kibice, zwłaszcza po alkoholu, mogą sprawiać taksówkarzom sporo problemów. - Najgorsi są kibice z Chorwacji - przekonuje Andrzej Bobowski, popularny w Polsce "król kibiców". - Wydaje mi się, że bierze się to z ich mentalności. Swój doping przekładają na swoją narodowość - dodaje.
Jeśli jego prognozy się sprawdzą, ciężkie chwile może przeżywać Warszawa, która oprócz Chorwatów gościć będzie Greków i Rosjan. Wbrew pozorom, według "króla kibiców" uspokoili się już Anglicy, którzy uważani są za dość "niegrzecznych" fanów. - Są grzeczniejsi, szczególnie na wyjazdach. Rozrabiają tylko jak za dużo wypiją - mówi w rozmowie z naTemat.
Czy w takim razie wszyscy kibice są źli? Andrzej Bobowski za ideał kibica uważa… Japończyków. - Gdy byłem na ich meczu podczas mistrzostw świata w 1998 roku, świętowali po strzeleniu Jamajce jedynego gola w całym turnieju co najmniej, jakby zdobyli puchar. Ten fenomen wynika z tego, że Japonia to zupełnie inna kultura. - Japończycy są bardzo mili i spokojni - dodaje.
Akademia Euro we Wrocławiu radzi: nie mów "kolos" przy Greku, Rosjanina traktuj z najwyższą uwagą, nie całuj w rękę Czeskiej kobiety. Oto kilka wskazówek jak zachować się przy obcokrajowcach.
Bezpieczeństwo na ulicach spoczywa na barkach policji, ale ta nie prowadzi statystyk, mówiących o potencjalnie najgroźniejszych kibicach. - Najważniejsza jest współpraca z policją innych krajów, która jeśli chodzi o kwestię Euro trwa już od jakiegoś czasu - przekonuje Krzysztof Hajdas, z-ca rzecznika prasowego Komendy Stołecznej Policji. - Ciągle wymieniamy się informacjami, gościmy u siebie funkcjonariuszy z innych krajów, aby jeszcze bardziej usprawnić organizację bezpieczeństwa. Nie liczy się dla nas narodowość, tylko informacje naszych zagranicznych partnerów - dodaje.
Polacy też nie są święci
Z nieco innego założenia wychodzi małopolska policja. Co prawda Kraków nie organizuje żadnych meczy, ale gościć będzie reprezentację Holandii i Anglii dlatego też miasto spodziewa się odwiedzin około 30 tys kibiców. Komenda podzieliła się prostymi profilami kibiców z 10 krajów. Wynika z nich, że Holendrzy na ogół spokojni, mają wyodrębnione groźne bojówki, Anglicy gdy wypiją mogą być agresywni (co zdają się potwierdzać słowa Bobowskiego). Niemcy i Rosjanie lubią się afiszować swoją narodowością, ci ostatni w dodatku lubią sporo wypić. Chorwatów wspomnianych przez "króla kibiców", policjanci z małopolski oceniają jako żywiołowych, aczkolwiek spokojnych.
Kwestia bezpieczeństwa to jednak nie tylko wizyta zagranicznych kibiców. Nie zapominajmy o naszych polskich zadymiarzach. Niepochlebna sława ich wyprzedza. Rosyjscy kibice mówią otwarcie, że Polacy to według nich największe zagrożenie. Nie tylko nasi wschodni sąsiedzi obawiają się przyjazdu do Polski. Portugalskie media krytykowały polsko-ukraińskie przygotowania. Jednak to agresywność kibiców gospodarzy jest według nich najgorsza. Co ciekawe podobnie zdają się myśleć Anglicy, którzy byli przecież pionierami europejskiego chuligaństwa.