Wojciech Szczęsny jest bez wątpienia piłkarzem utalentowanym. 22-latek robi błyskawiczną karierę na Wyspach Brytyjskich. Nie stroni też od mediów. Sprawia wrażenie nie tylko nadwornego bramkarza, ale i komika Arsenalu Londyn. Jednych rozśmiesza, drugich niestety irytuje.
Do klubu z północnego Londynu trafił, gdy miał 16 lat. Już wtedy musiał się wyróżniać umiejętnościami, bowiem trener "Kanonierów" Arsene Wenger ma oko do młodych talentów. Wystarczy spojrzeć choćby na Cesca Fabregasa. Wojtek Szczęsny zadebiutował w Premier League w 2010 roku, korzystając z kontuzji drugiego Polaka w Arsenalu, Łukasza Fabiańskiego. Miesiąc później został ogłoszony numerem jeden w ekipie z północnego Londynu. Od tego momentu kariera młodego bramkarza nabiera rozpędu.
Wenger najbardziej chwali sobie jego otwartość: - Bramkarz nie może być ani zbyt zamknięty, ani zbyt otwarty. Musi być żywiołowy - mówił trener angielskim mediom. Sam Szczęsny wśród kibiców Arsenalu zdobył przydomek "Bramkarska wersja Lionela Messiego".
- Chłopak z taką psychiką, obdarzony dodatkowo talentem musi zrobić wielką karierę - mówi nam Marcin Daniec, satyryk i wielki fan piłki nożnej - Ma prawo puścić czasem łatwą bramkę. Ale zdarza się to wszystkim bramkarzom, nawet najlepszym - dodaje.
Jednak Szczęsny lubi występować nie tylko na boisku. Wszędzie go pełno, od programu Kuby Wojewódzkiego, po internetową telewizję Kanonierów Arsenal TV. Zasłynął w niej dzięki organizowaniu nietypowych pojedynków z kolegami z drużyny. W każdym odcinku jest głównym bohaterem. Raz gra z młodą gwiazdą drużyny Alexem Chamberlainem w ping - ponga (za pomocą patelni), żeby później ścigać się w grze komputerowej z Theo Walcottem (przebranym za Hamiltona).
Jeszcze kiedy indziej próbuje ugotować lepszy posiłek niż drużynowy kucharz. Obsadzony został także w głównej roli komediowej podczas filmiku promującego nowe stroje drużyny. - Wojtek ma to w genach - mówi Marcin Rosłoń, dziennikarz Canal + Sport, prywatnie przyjaciel Szczęsnego. - Jest ekspresyjny, pewny siebie, chce być ciągle na świeczniku - wyjaśnia.
Poruszenie w Polsce wywołał lokalny angielski dziennik "Loughborough Echo", który poinformował o szczodrym geście bramkarza. W restauracji, którą odwiedził Szczęsny odbywało się przyjęcie urodzinowe młodego fana. Kanonier pozował do zdjęć, rozdawał autografy, a wychodząc zapłacił za imprezę nic nie mówiąc rodzicom solenizanta. Internauci zaczęli doszukiwać się w tym miłym geście snobizmu, ale Marcin Daniec jest innego, zdecydowanie bardziej słusznego, zdania. - Uważam, że wynikało to z dobroci serca - mówi.
Jest młody, ma taki styl - kwituje całą sprawę Marcin Rosłoń. I dodaje: - Zdarzy mu się czasem palnąć głupotę, rozumiem, że niektórych to irytuje, ale to przecież nic wielkiego.