
Trudno jest nam być miłymi dla obcych ludzi, więc jeśli już ktoś wybija się przed szereg i odstaje od reszty, trzeba go przywołać do porządku. Nie inaczej jest w przypadku Wesołego Kierowcy, który za swoje nietypowe podejście do wykonywanej pracy może mieć niemałe problemy. Roberta Chilmończyka chyba nie trzeba przedstawiać czytelnikom naTemat. O skromnym kierowcy autobusu pierwszy raz głośno zrobiło się jeszcze w 2012 roku, kiedy przez mikrofon witał wsiadających pasażerów, a wychodzącym z pojazdu życzył miłego dnia.
Rzecznik ZTM jest już wyraźnie zmęczony tematem Wesołego Kierowcy. Igor Krajnow przypomina, że nie wszystkim pasażerom podobają się niestandardowe zachowania Chilmończyka. – Podstawowym zadaniem kierowcy jest bezpieczne dowiezienie pasażerów na miejsce, a nie to, by zabawiać ich rozmową czy żartami. Poza tym, niektóre z tych żartów są niedopuszczalne – jak na przykład mówienie, że ma się 3 promile we krwi, ale to i tak niedużo, bo pan zdążył już wytrzeźwieć – mówi naTemat Krajnow.
Wyrażanie takich opinii jest równoznaczne z działaniem na szkodę firmy, w której się pracuje
Na fanpage'u Wesołego Kierowcy (ponad 54 tysiące fanów) trudno jednak znaleźć negatywne komentarze. Fanom Chilmończyka nie podoba się czepialstwo ZTM. – Nie rozumiem pańskich przełożonych. Zamiast mieć pretensje powinni być Panu wdzięczni, że robi Pan taki pozytywny PR firmie i łamie stereotyp wiecznie naburmuszonego kierowcy, który wozi ludzi chyba za karę. Ubolewam, że nie mieszkam bliżej stolicy bo jeździłabym Pańskim autobusem od pętli do pętli. Pozdrawiam serdecznie!! – pisze jedna z pasażerek.
Z Chilmończykiem próbuję się skontaktować przez jego fanpage. Szybko odpisuje na wiadomości, podaje numer telefonu. Po kilku próbach udaje nam się porozmawiać. Słyszę, że jest nieco zmartwiony całą sytuacją. Przyznaje, że jeszcze nie rozmawiał z dyrekcją firmy, która go zatrudnia, ale spodziewa się, że „pojadą mu po premii”. Wesoły Kierowca potwierdza, że ZTM śle na niego skargi do ITS Michalczewski, więc firma się stresuje, bo przecież przetargi, etc. Dodaje jednak, że ma bardzo wyrozumiałą i otwartą dyrektorkę. – Nie można skupiać się na pięciu skargach, podczas gdy jest 100 pochwał – mówi naTemat Wesoły Kierowca.
Ktoś tu chyba coś źle zrozumiał, albo zapomniał o kontekście. Jeśli pani była ubrana w czerwoną kurtkę, miała kaptur na głowie, a ja powiedziałem „Witam czerwonego kapturka”, to kogoś obraziłem?
Jeśli już ktoś jest bardziej miły i życzliwy, niż reszta, wychodzi przed szereg, to szybko musimy go upomnieć, przywołać do porządku i... cofnąć na swoje miejsce. – Wydaje mi się, że może to wynikać z faktu, iż Polacy są – nawet wbrew autostereotypowi – skłonni funkcjonować w obrębie rutyny. To, co nie mieści się w ramach rutyny, może być zagrożeniem czy potęgowaniem chaosu. Rutyna jest tym, co stabilizuje sytuację – mówi naTemat socjolog kultury dr hab. Mirosław Pęczak, socjolog z Instytut Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Przypadek Wesołego Kierowcy świetnie to ilustruje. To ktoś, kto w opinii swoich kolegów czy zarządu firmy zachowuje się niekonwencjonalnie, więc nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić. Na wszelki wypadek można potępić. Bo przecież kierowca powinien kierować i nic ponadto
Napisz do autorki: marta.brzezinska@natemat.pl