
Kiedy w Polsce kandydat PiS na prezydenta ostrzega przed perspektywą przyjęcia wspólnej, europejskiej waluty, na Litwie mija trzeci miesiąc, odkąd euro obowiązuje. Tam też straszono katastrofą, ale rzeczywistość okazuje się bardziej pozytywna, niż chcieliby tego eurokrytycy. Tak mówią fakty.
REKLAMA
1. EUROOPTYMIZM
Litwa przystąpiła do strefy euro dopiero w tym roku i jako ostatnia z krajów bałtyckich także dlatego, że w społeczeństwie był całkiem spory opór w tej kwestii. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku 39 proc. obywateli było przeciwnych przyjęciu euro. W styczniu, kiedy wejście do eurostrefy stało się faktem, podejście do waluty zaczęło się zmieniać, a liczba sceptyków spadać.
Po trzech miesiącach doświadczeń Litwinów z euro już tylko co piąty mówi, że nie zgadza się z decyzją o przystąpieniu do unii walutowej. W ciągu kilkudziesięciu dni poparcie dla tej inicjatywy wzrosło z 49 do 63 proc.. To znaczna zmiana, która pokazuje, jak sami zainteresowani oceniają skutki integracji walutowej.
2. CENY W NORMIE
Bardzo prawdopodobne, że takie podejście Litwinów spowodowane jest oceną sytuacji w najbardziej kontrowersyjny temacie związanym z euro. Chodzi o ceny. W całej Europie głównym argumentem krytyków waluty jest rzekoma podwyżka cen po wejściu do eurostrefy. Eksperci wskazują jednak na Litwę jako na przykład kraju, w którym przyjęcie euro nie doprowadziło do większego drenowania portfeli obywateli. Ceny wzrosły, ale nieznacznie. Na pewno nie na tyle, by za uzasadnione uznać wcześniejsze przestrogi.
Z analizy think tanku "Polityka Insight" wynika, że wprowadzenie euro najbardziej odbiło się na cenach drobnych usług. Chodzi m.in. o naprawy sprzętu AGD (wzrost o 5 proc.) i usługi remontowe i medyczne (1,5 - 2,5 proc.). Ale już na przykład w hotelach, restauracjach i kawiarniach wzrost jest ledwie odczuwalny – nie sięga 1 proc.. Spora w tym zasługa rozpoczętej w połowie ubiegłego roku masowej akcji kontroli cen (już wtedy podawano je równocześnie w euro i litewskich litach). Kontrolerzy karali za nieuprawnione zawyżanie wartości produktów.
Drobne usługi podrożały na Litwie łącznie o 1,7 proc., czyli bardziej niż gastronomia, gdzie ceny wzrosły o 0,7 proc. Czytaj więcej
3. MINIMALNY WPŁYW NA INFLACJĘ
Prawdą jest, że Litwa, podobnie jak inne kraje eurostrefy, tuż po przyjęciu wspólnej waluty doświadcza tzw. efektu cappuccino, czyli podwyżki cen. Dzieje się to mimo kontroli i świadczą o tym cytowane wyżej statystyki. Warto jednak dodać, że akurat w Wilnie efekt ten jest słabszy niż chociażby na Łotwie czy w Estonii, gdzie ceny wzrosły średnio o 2 proc.. I że w litewskim przypadku zwyżka nie ma znacznego wpływu na poziom inflacji. A to kolejny niewygodny dla krytyków waluty fakt.
Eksperci podają, że wzrost cen zanotowany po wprowadzeniu euro podniósł wskaźnik inflacji ledwie o 0,03 pkt. proc. Na Litwie notuje się deflację, która wynosi minus 1,5 proc.. Co na to kandydat PiS Andrzej Duda, który na podstawie "doświadczenia innych krajów UE" straszy "drożyzną?".
4. BEZ HAMULCA PKB
Litwini na minione trzy miesiące euro mogą patrzeć także przez pryzmat wskaźników gospodarczych. Z prognoz agencji Ernst&Young wynika, że litewski PBK zwiększy się w tym roku o 3,4 proc.. i będzie to największy wzrost w całej strefie euro.
Nowy członek strefy euro będzie liderem wzrostu w strefie. Główny wpływ na gospodarkę Litwy mieć będzie wzrost popytu wewnętrznego, inwestycji oraz eksportu usług, które zrekompensują spadek eksportu towarów.
Władze w Wilnie od wielu miesięcy jako jedną z głównych zalet wejścia do eurostrefy wymieniały wzrost atrakcyjności dla inwestorów. – Inwestorzy patrzą na kraje bałtyckie jako na całość. Korzystne było dla nas wprowadzenie euro, bo przestaliśmy być oddzielną wyspą – mówił ostatnio podczas debaty w polskim parlamencie Tadas Suliauskas z Ministerstwa Finansów Litwy.
Za wcześnie na ostateczne oceny, ale póki co Litwini specjalnych powodów do gospodarczych zmartwień nie mają.
5. BEZPROBLEMOWA WYMIANA
Przeciwnicy przyjęcia euro mówią także o tym, że wymiana walut jest kosztowna i kłopotliwa oraz że może nastręczać problemy natury technicznej. Przypadek Litwy także tej tezie przeczy. Po decyzji o wstąpieniu do eurostrefy (lipiec 2014) zaczęto podawać ceny w obydwu walutach. Następnie, w październiku ubiegłego roku, banknoty euro trafiły do banków komercyjnych, a w grudniu po raz pierwszy do obywateli. Od 1 stycznia w obiegu były dwie waluty – płacić można było w litach, ale resztę wydawano już w euro. Dziś już nie ma z tym problemu.
Koszty? Litewski minister mówił w Sejmie, że wyniosły 250 mln euro, czyli 0,07 proc. PKB. Przeprowadzono także m.in. wartą 2,5 mln euro kampanię informacyjną, za którą nawet 50 proc. kosztów może zwrócić Unia Europejska.
Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl
