Jerzy Mazgaj, twórca delikatesów Alma i jeden z najbogatszych Polaków, zaprasza do biznesu nawet amatorów.
Jerzy Mazgaj, twórca delikatesów Alma i jeden z najbogatszych Polaków, zaprasza do biznesu nawet amatorów. Materiały prasowe

Żeby założyć własnego McDonald'sa, trzeba wyłożyć ponad milion złotych, pizzeria znanej marki około 250 tys. zł, placówkę banku PKO otworzysz za 50 tys zł. Pięć pomysłów na biznes, który będzie twój, ale inni podpowiedzą ci, jak go robić.

REKLAMA
I ty możesz zostać właścicielem delikatesów. Sieć handlowa Alma Market ogłosiła, że zamierza uruchomić nawet 200 sklepów franczyzowych. Do tej pory czołowe sieci handlowe zazdrośnie strzegły swoich sekretów. Menedżerowie Almy liczą, że dzięki współpracy nawet z rodzinnymi firmami, marka będzie szybko zdobywać nowe rynki i miasta średniej wielkości, gdzie do tej pory nie była obecna.
– Jesteśmy otwarci na współpracę z inwestorami bez doświadczenia w branży. Proponujemy również staż w naszych sklepach. Franczyzobiorca zyskuje dostęp do know-how, wyjątkowego modelu prowadzenia sklepów wypracowanego przez dwadzieścia lat doświadczeń na rynku spożywczym – mówi natTemat Małgorzata Moska, wiceprezes Alma Market.
Franczyzowe sklepy Alma mają mieć powierzchnię 200-400 metrów kwadratowych. Będą oferować 8 tys. produktów (2-3 krotnie więcej niż w przeciętnym dyskoncie). W Almie to franczyzobiorca będzie ponosił koszt zatowarowania oraz inwestycji w remont i wyposażenie sklepu. Alma nie podaje oficjalnie, ile to wyniesie. Można przyjąć, że około 200 tys. zł. Spółka chętnie pożyczy część kapitału. Zarobek przedsiębiorcy będzie pochodzi z prowizji zależnej od wielkości sprzedaży. Jeśli inwestycja będzie wymagać jedynie powierzchownego przystosowania sklepu do formatu delikatesów, na zysk można liczyć już w pierwszym roku – szacują menedżerowie Almy.
Założycielem i akcjonariuszem sieci delikatesów jest Jerzy Mazgaj, jeden z najbogatszych Polaków. To trudny biznes, w którym klientów próbują odebrać dyskonty Biedronka czy Lidl. Także i one wprowadzają na półki własne "produkty luksusowe" oraz wina. – Miejsca na rynku nadal jest sporo, a konsumenci chcą kupować nie tylko w dyskontach. Chcą mieć wybór, chcą szerszego asortymentu, świeżych produktów – komentuje wiceprezes Moska. W ubiegłym roku sprzedaż w tej sieci wzrosła o 2,6 proc., do 992 mln zł.
Franczyza, czyli biznes na licencji, zyskuje w Polsce niesamowitą pozycję. Według raportu magazynu Profit System, liczba takich biznesów przekroczyła 63 tysiące. To już nie tylko restauracje czy sklepy spożywcze, ale również banki, biura nieruchomości, kluby fitness, sklepy z garniturami, albo bielizną.
Pizza driver
Wyjechał na saksy do USA, po latach wrócił z walizką dolarów i otworzył pizzerię. Dziś sieć jego restauracji liczy 70 lokali i nosi szyld pizza Dominium. To w wielkim skrócie historia Tomasza Plebaniaka, założyciela biznesu. W tym roku Dominium chce wciągnąć do biznesu kolejnych partnerów. Wymagania: minimum 100-metrowy lokal i 250 tys. zł na dostosowanie do standardów pizzerii. 15 tys. to opłata inicjacyjna, następnie co miesiąc lokal płaci 8 procent od obrotu (franczyzowy standard). Dominium sugeruje, aby otwierać pizzerie w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. – Taki model współpracy oferuje przewidywalne zyski. Nie trzeba też umieć kręcić placków w powietrzu. Oferujemy pełen pakiet szkoleń dla przedsiębiorcy, jak i pracowników – mówi Małgorzata Ptasińska z Dominium.
logo
Co oferuje franczyza pizzerii? Dominium
Ile można zarobić na pizzy? Lokal w warszawskim centrum handlowym ma 1,7 mln zł obrotu rocznie i ponad. 300 tys. zysku na czysto – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Jeśli nie ta marka, to może Telepizza (trzeba wyłożyć 150 tys. na lokal) albo Domino’s Pizza, gdzie spotkacie prawdziwego guru pizzy Jakuba Stępnia. Rozpoczynał pracę w Domino's w 2005 roku w Anglii jako kierowca. Po roku był już menedżerem pizzerii. Następnie przeniósł się do Irlandii, aby jako zastępca menedżera pracować w pizzerii, mającej największą sprzedaż spośród 10000 pizzerii Domino’s na świecie.
– W godzinach szczytu w takiej pizzerii pracuje 50 dostawców pizzy jednocześnie – mówi Jakub. W 2008 awansował na area managera w Anglii. W 2010 powrócił z emigracji do Polski i rozpoczął pracę dla Domino's Pizza. – Zawsze chciałem mieć swoją własną pizzerię, dlatego kiedy pojawiła się okazja podpisałem umowę z Domino's Polska. Wyniki mojej pizzerii są na tyle obiecujące, że obecnie prowadzę rozmowy z potencjalnymi inwestorami zainteresowanymi finansowaniem kolejnych pizzerii Domino's prowadzonych przeze mnie – dodaje Jakub.
logo
Zagraniczne sieci klubów fitness są bardzo zainteresowane Polską jako perspektywicznym rynkiem. Najlepiej podpiąć się pod znaną markę. Instagram.com/hammamimaan
Trening czyni mistrza
Prawdziwy biznesowy samograj to klub fitness. Wystawca kart sportowych Benefit System ogłosił, że tylko za pośrednictwem jego kart rozlicza się 527 tys. trenujących Polaków. W ciągu roku przybyło ich 74 tys. – to rekord pokazujący skalę rozwoju branży. Polskim rynkiem jako wyjątkowo obiecującym (sporo otyłych także wśród dzieci) interesują się CityFit (brytyjski kapitał), McFit (niemiecka sieć), Fit for Free (holenderska inwestycja), Fitness24Seven ze Szwecji.
Na własny klub marki Mrs. Sporty trzeba wyłożyć 220 tys. zł. To sieć klubów sportowych dla kobiet, który założyła m.in Steffi Graf, znana w latach 90. tenisistka. – Pracowałam w rodzinnej firmie produkcyjnej, zatrudniającej ponad 100 pracowników. Tam trzeba być przygotowanym na codzienną walkę z różnymi problemami. A ja oczekując drugiego dziecka nie chciałam żyć w wielkim stresie. Zaczęłam więc poszukiwać pomysłów na swój własny mały biznes, a ponieważ od dzieciństwa fascynował mnie sport, marzeniem moim było przedsięwzięcie w tej właśnie branży – mówi Magdalena Ociepa-Grey, właścicielka pierwszego fitnessu MRS Sporty w Polsce.
Dobrze jest sprzymierzyć się ze znaną marką. Według danych firmy Deloitte, w Polsce jest 2400 prywatnych siłowni i fitness klubów, jednak żadna z sieci nie ma w rynku udziału większego niż 5 procent. Można się więc spodziewać, że słabiej wyposażone, mniejsze kluby, będą przejmowane przez większe, podnosząc w ten sposób standard rynkowy, lub przestaną być dochodowe i upadną.
logo
Polacy lubią leczyć się sami dlatego apteka to biznes na fali fot. Tomasz Rytych / Agencja Gazeta
13 pokoi, czyli tajemnica apteki
Wystarczy przejść się którąś z głównych ulic Ochoty, Mokotowa lub Woli, przystanąć, rozejrzeć się. Co jeszcze powstaje obok kebabów i banków? Apteka na każdym rogu. To także biznes na fali, choć drobiazgowo regulowany prawem. – Byłam zdziwiona, gdy okazało się, że apteka musi mieć w sumie 13 różnych pomieszczeń np. pokój socjalny, pomieszczenie do przygotowywania leków, dwa magazyny – wylicza Wiktora, nowa w branży właścicielka apteki w nadmorskim kurorcie. Prowadząc rodzinny biznes, zaczęła zarabiać już w drugim roku.
Rozwojem aptek franczyzowych zainteresowana jest sieć aptek Dbam o zdrowie. Ma już 400 takich punktów. Oferuje program IT do zamawiania leków i obsługi biznesu, dostęp do własnego systemu dystrybucji i program rabatowy dla klientów.
Czego unikać? Zapomnijcie o agencjach bankowych i salonikach prasowych. W bankowości obsługa klientów stale przenosi się do internetu, co potwierdza przykład mBanku. Jeszcze kilka lat temu werbował dziesiątki wspólników do agencji bankowych, teraz otwiera placówki samoobsługowe. W kioskach prasowych zawaliły się trzy podstawowe filary dochodów: papierosy (palimy coraz więcej przemycanych), prasa (spadek czytelnictwa), oraz bilety komunikacji (niższe marże). Niezwykle trudno będzie utrzymać na rynku salony odzieżowe Vistula czy Wólczanka albo sklep z wyposażeniem domu Duka. A to ze względu na bardzo wysokie w Polsce stawki czynszu w galeriach handlowych o czym pisaliśmy w naTemat.
Dobry zwyczaj pożyczaj
Przerażają cię koszty? Leszek Czarnecki, miliarder z listy najbogatszych Polaków doradza, aby początkujący przedsiębiorca na początku wydawał pieniądze nie swoje. – Przecież i tak biznes wyssie cię do cna, bo zainwestujesz 100 procent wolnego czasu przez dwa lata. Weź dotację, pożycz od rodziny, w ostateczności z banku – pisze Czarnecki w swojej prezentacji o tym, jak założyć biznes. Jeśli nie masz bogatej rodziny i zdolności kredytowej, pozostaje coś taniego – na przykład SkupTelefonów.pl
10 tys. (tyle na pewno można uciułać) to koszt uruchomienia firmowej „wyspy” w alejce w centrum handlowego. SkupTelefonów.pl zajmuje się handlem telefonami komórkowymi od 2003 roku. Polska to prawdziwy fenomen, gdzie smartfony po dwóch latach umowy abonenckiej zyskują drugie czy nawet trzecie życie w rękach nowych właścicieli. Oprócz handlowego know-how, sieć franczyz oferuje dostęp do własnego sklepu internetowego.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl