Episkopat grozi posłom wykluczeniem z Kościoła za in vitro. Senyszyn: Kto posłucha, powinien stracić mandat
Episkopat grozi posłom wykluczeniem z Kościoła za in vitro. Senyszyn: Kto posłucha, powinien stracić mandat fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta

Biskupi zaapelowali do parlamentarzystów w sprawie ustawy o in vitro. Grożą, że osoby głosujące za ustawą rządową, a nie po myśli Episkopatu, mogą zostać wykluczone z Kościoła. Zdaniem Joanny Senyszyn, parlamentarzysta, który ulegnie tym naciskom, nie powinien sprawować mandatu posła. – Parlamentarzysta musi brać pod uwagę interes Rzeczpospolitej i wszystkich obywateli, a nie pewnej grupy – mówi w "Bez autoryzacji".

REKLAMA
Episkopat nie tylko apeluje do parlamentarzystów, ale też wskazuje konkretne sankcje za głosowanie wbrew Kościołowi. Ma do tego prawo?
Joanna Senyszyn: To absolutnie skandaliczna próba ingerencji biskupów w działalność prawodawczą Sejmu, zresztą nie pierwsza. Ilekroć wracamy do projektu ustawy o liberalizacji aborcji, związkach partnerskich, biskupi usiłują wpływać na posłów, by te projekty zostały odrzucone. To właśnie dlatego Polska ma jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych, nie mamy ustawy o związkach partnerskich i ciągle nie jest rozwiązana sprawa in vitro.
Powodem jest strach posłów?
Wielu polityków katoprawicowych boi się biskupów i niestety głosują nie tak, jak życzy sobie społeczeństwo. Zdecydowana większość Polaków uważa, że konieczna jest ustawa o in vitro, oraz że powinno być ono finansowane ze środków publicznych. Niestety, biskupi mają jedno najpoważniejsze zastrzeżenie do zapłodnienia metoda pozaustrojową, a mianowicie takie, że plemniki uzyskuje się od ojca w akcie samogwałtu. To jest cytat z projektu dokumentu o wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek.
To zastrzeżenie było zbyt małe wobec wagi problemu, dlatego sami biskupi podczas konferencji Episkopatu uznali, że trzeba to wykreślić, ponieważ jest to absurdalne i ośmieszające. Ostatecznie eksponowali w tym dokumencie tylko problem poświęcenia kilku istnień ludzkich, prawdopodobieństwo chorób rozwojowych oraz wad wrodzonych.

Apel Prezydium Konferencji Episkopatu Polski w związku z rozpoczęciem prac nad projektem ustawy o medycznym wspomaganiu prokreacji (in vitro)

Przy stanowieniu prawa sprawy istotnie ważne dla podmiotowości człowieka są jednocześnie przedmiotem ocen moralnych, jak i konsensusu. O ile w sprawach moralnych kompromisów zawierać nie można, o tyle w sprawach politycznych kompromisy są istotą tworzenia regulacji w demokratycznym państwie prawa, w którym godzi się różne wizje porządku społecznego oraz priorytety w trosce o dobro wspólne.

Jednakże w procesie legislacyjnym nie można pomijać granic dla uczestnictwa w przyjęciu niemoralnego prawa, które stawia jasna i uzasadniona ocena etyczna, oparta o uniwersalne wartości, które w jednakowym stopniu dotyczą wszystkich ludzi, tak wierzących, jak i niewierzących. Ich pominięcie rodzi odpowiedzialność moralną za skutki wejścia w życie takiej regulacji i może oznaczać wykluczenie się ze wspólnoty Kościoła. Czytaj więcej

Trzeba mieć świadomość, że są to zastrzeżenia o charakterze ideologicznym i próba narzucenia katolickiego światopoglądu całemu społeczeństwu, a przecież z in vitro, aborcji czy związków partnerskich mogą korzystać tylko ci, którzy chcą. Gdyby była ustawa o związkach partnerskich, liberalizująca aborcję czy o in vitro, nikt by nikogo nie zmuszał do korzystania. Ludzie zrobią to na zasadzie dobrowolności, więc biskupi powinni wpływać na wiernych, ale w inny sposób. Straszenie posłów nie sprzyja uchwalaniu dobrego prawa.
Czy wywieranie presji na posłów budzi także wątpliwości pod względem prawnym?
To jest oczywiście niedopuszczalne i prowadzi do różnych wynaturzeń. Pamiętam, jak w 2004 roku napisałam projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, który liberalizował antyaborcyjne przepisy. Dostawałam wówczas bardzo dużo obraźliwych listów podpisanych: "prawdziwy Polak" albo "Polak katolik". Przesłano mi również sznur, żebym się powiesiła, co z katolickim światopoglądem niewiele ma wspólnego. To były odpryski nacisków biskupów, bo jeśli obywatele widzą, że można takie metody stosować, to ekstremalne katolickie organizacje też czują się silniejsze i podbudowane autorytetem Kościoła. Wątpliwym zresztą.
Posłowie są obywatelami Rzeczpospolitej i mają stanowić dobre prawo dla wszystkich obywateli, a nie tylko dla katolików. Wszelkie naciski, stosowane przez kogokolwiek, są niewłaściwe. Natomiast Kościół straszy posłów ekskomuniką, tak jak to robił kiedyś w stosunku do pani premier Kopacz. Później się okazuje, że nawet z punktu widzenia Kościoła jest to bezprawne.
Co udowodni poseł, który ugnie się przed biskupami?
Poseł, który ulega tego rodzaju naciskom nie powinien sprawować mandatu. Parlamentarzysta musi brać pod uwagę interes Rzeczpospolitej i wszystkich obywateli, a nie pewnej grupy.
Biskupi argumentują, że troszczą się o sumienia posłów. Do tego mają chyba prawo?
Nawet ci światlejsi duchowni wiedzą, że nic nie zastąpi sumienia człowieka i wszelkiego rodzaju naciski na nic się nie zdają. Poseł musi kierować się własnym rozumem.