Biegli powołani przez Prokuraturę Wojskową na nowo odczytali zapisy z czarnych skrzynek samolotu Tu-154, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w okolicach Smoleńska. – Śledczym udało się odczytać o 1/3 więcej słów niż w dotychczas publikowanych odczytach – donosi RMF FM. Stenogramy znacznie różnią się od wcześniejszych ustaleń ekspertów.
Konieczność lądowania bez względu na warunki atmosferyczne miał sugerować pilotom m.in. generał Andrzej Błasik, Dowódca Sił Powietrznych. Ten pierwszy miał też przebywać w kabinie pilotów do samego końca. Nie opuścił kokpitu nawet po wezwaniu przez załogę do zajęcia swoich miejsc. Zdaniem ekspertów w rozmowie z pilotami miał stwierdzić m.in. "Faktem jest, że my musimy to robić, do skutku" mając na myśli konieczność lądowania. Gdy kolejne próby zawodziły, oczekiwał od załogi pomysłów.
Błasik nie był jednak jedyną osobą, która przebywała w kabinie pilotów.
Z nowych odczytów zapisów rozmów wynika też, że pasażerowie feralnego lotu w trakcie podróży pili piwo. Nie ustalono jednak które z osób na pokładzie się na to zdecydowały.
Odczytanie zapisów utrudniał fakt ujawniony dopiero przez biegłych powołanych przez Prokuraturę – w recorderze zamontowanym w tupolewie użyto taśmy innej niż ta sugerowana przez producenta. Skutkiem tego była źle dobrana częstotliwość próbkowania, co z kolei spowodowało zaszumienie wielu wypowiedzi. W dodatku okazało się, że błyskowa lampa pozycyjna umieszczona pod kadłubem tupolewa spowodowała ok. 660 regularnych zakłóceń.
Dwa tygodnie temu, po pięciu latach od katastrofy smoleńskiej, polska prokuratura postawiła zarzuty dwóm rosyjskim kontrolerom lotu. Dotyczą nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym. Za bezpośrednią jej przyczyną uznano błędy załogi Tupolewa.
Wojskowa prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie Smoleńska, zaprezentowała wyniki prac 21 biegłych, którzy kompleksowo badali przyczyny katastrofy. W raporcie była mowa zarówno o winie pilotów prezydenckiego tupolewa, jak i kontrolerów, którzy naprowadzali samolot.
Wśród bezpośrednich przyczyn wypadku wymieniono m.in. niewłaściwe zachowanie załogi prezydenckiego samolotu w stosunku do panujących wówczas warunków atmosferycznych. Śledczy wskazali szczególnie na tragiczne skutki obniżenia poziomu Tu-154 poniżej wartości dopuszczalnej, a także braku wydania komendy odejścia na tzw. drugi krąg.
– Pilot Tu-154 nie miał prawa zejść poniżej 120 metrów. Bezpośrednią przyczyną katastrofy są błędy załogi, a oprócz technika żaden z pilotów nie miał tego dnia uprawnień do kierowania samolotem – podano na konferencji.
W ciągu 20 minut przed katastrofą magnetofon zarejestrował aż 7 prób uspokajania i uciszania. Od zwykłego "ćśś-ćśś", "cicho tam!", przez "wychodzić mi stąd!", po "ku(...), przestańcie proszę" na 2,5 minuty przed rozbiciem się samolotu.