Monety upamiętniające katastrofę smoleńską stały się gratką dla kolekcjonerów. Im więcej emocji wokół sprawy katastrofy, tym bardziej ich ceny idą w górę.
– To lekcja współczesnej historii uwieczniona w złocie. Monety, którym przy wydaniu towarzyszyły szczególne wydarzenia czy ważne rocznice szybko nabierają wartości – mówi Mariola Jasiul, kolekcjonerka i właścicielka sklepu Numizmatyczny.pl. Rok po katastrofie prezydenckiego samolotu Narodowy Bank Polski wyemitował kilka monet upamiętniających ofiary tragicznego wydarzenia. Aby kupić najdroższy z oferowanych numizmatów – złotą monetę z wizerunkiem prezydenckiej pary, należało wziąć udział w licytacji. Cena wywoławcza wynosiła 1126 zł. Ponieważ NBP zlecił wybicie tylko 2000 sztuk monet, kolekcjonerzy szybko podbili ją do 1611 złotych. Wyprzedano cały nakład.
Teraz moneta ze Smoleńska wyceniana jest na rynku na 2100-2200 zł. To jeden z najwyższych wzrostów wartości numizmatów w tak krótkim czasie. – Zazwyczaj na cenę monet kolekcjonerskich wpływ mają fajny temat, uroda samego numizmatu, a przede wszystkimi nakład. Dziś kolekcjonerzy podbijają ceny ze względu na ważną rocznicę i znaczenie tych wydarzeń w naszej współczesnej historii – mówi dalej kolekcjonerka. W zbiorach kolekcjonerów niemal obowiązkowa pozycja to Jan Paweł II, Powstanie Warszawskie czy repliki historycznych denarów Mieszka I czy Bolesława Chrobrego. W NBP pamiętają, że monety upamiętniające ofiary katastrofy kupowali nawet zagraniczni kolekcjonerzy
Pamiątki z katastrofy
Powodzeniem cieszą się 2-złotówki, które z okazji 70. rocznicy mordu w Katyniu NBP wypuścił na rynek zaledwie 2 dni przed katastrofą. W banku wymieniano je jak zwykłe monety, teraz kosztują 4,50 do 5 złotych. Podobnie jest z wydaną w tym samym czasie droższą, bo srebrną, monetą 10-złotową. Jej cena emisyjna wynosiła 80 zł - teraz kosztuje w sklepach i na aukcjach kolekcjonerskich ponad 90 zł.
– Wzrost może nie wydaje się spektakularny, ale to dużo. Monetę wybito w liczbie 80 tys. egzemplarzy, zazwyczaj tak liczne numizmaty przez lata trzymają cenę emisyjną, albo nawet ich ceny spadają – ocenia Mariola Jasiul. Na cenę monet ma też wpływ polityka polskiego banku centralnego. Po dwóch latach od emisji monety, które nie znalazły nabywców są wycofywane ze sprzedaży w NBP. Dopiero wtedy jako przedmioty dostępne na rynku kolekcjonerskim zaczynają nabierać wartości.
Jak Skrzypek kazał bić
Kolekcjonerów, których liczbę szacuje się na 35-40 tys. osób rozpala też historia towarzysząca powstaniu rocznicowych monet katyńskich. Prezes NBP Sławomir Skrzypek pasjonował się historią i popierał emisję monet nawiązujących do najważniejszych wydarzeń sprzed lat. Wcześniej NBP żerował głównie na łatwiejszych, niekontrowersyjnych tematach: papieżu Janie Pawle II, zwierzętach np. świstak, morświn, węgorz morski. Za czasów jego prezesury (2007-2010) powstały monety upamiętniające Powstanie Wielkopolskie, złamanie szyfru Enigmy, utworzenie Polskiego Państwa Podziemnego i kilku wielkich bitew.
– Przeczytał wszystkie książki o Katyniu, a kiedy rocznicowe monety zostały już wybite, zabrał ze sobą kilkaset sztuk do samolotu – opowiadała Dorota Skrzypek, wdowa po prezesie banku centralnego. Sławomir Skrzypek miał zamiar rozdać je Polakom i Rosjanom podczas obchodów 70. rocznicy zbrodni. W katastrofie zawartość jego teczki rozsypała się po polu. Części monet już nie odnaleziono, a te, które udało się znaleźć, eksponowane są w specjalnej gablocie w siedzibie NBP.
Tych pamiątek nikt nie odważy się wycenić. Gdyby trafiły na rynek, możliwe, że przebiłyby największe hit rynku monet kolekcjonerskich. Złoty Fryderyk Chopin warty był w dniu emisji w 1995 roku 780 zł, teraz bez problemu znajdzie kupca za ok. 40 tys. zł. Z kolei Szlak Bursztynowy, srebrna, oksydowana moneta z bursztynem z 2001 roku wybita w 57 tys. egzemplarzy, dziesięć lat temu wyceniana była na 57 złotych. Dziś w internetowych sklepach numizmatycznych trzeba za nią zapłacić 2700 zł! Kto kupił 10 takich monet płacąc równowartość używanego roweru, dziś może kupić za swój zbiór miejski samochód.