Barbara Nowacka i Małgorzata Wassermann udzieliły "Newsweekowi" wspólnego wywiadu na temat katastrofy smoleńskiej.
Barbara Nowacka i Małgorzata Wassermann udzieliły "Newsweekowi" wspólnego wywiadu na temat katastrofy smoleńskiej. Fot. Sławomir Kamiński; Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta

– Bliskich 96 osób, które zginęły w katastrofie pod Smoleńskiem, jest znacznie więcej, w sumie jakieś kilkaset osób. Niektórzy bardzo się zaprzyjaźnili. Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich, kiedyś powiedziała, że 10 kwietnia 2010 r. straciła męża, ale zyskała nową rodzinę – mówi "Newsweekowi" Małgorzata Wassermann w wywiadzie udzielonym wspólnie Barbarą Nowacką.

REKLAMA
Rozmowa ta przypomina o zapomnianym w politycznych emocjach wymiarze katastrofy smoleńskiej. Pokazuje, iż tragiczne wydarzenie z 10 kwietnia 2010 roku może nie tylko dzielić, ale łączy ponad podziałami. – Nasi rodzice podobnie rozumieli swoją rolę jako obywateli. Mama widziała głęboki sens w działaniu dla kraju, rozumiała to jako swój obowiązek. Z tego, co wiem, twój ojciec, chociaż często się z nim nie zgadzałam, myślał tak samo. I wydaje mi się, że my też, Małgosiu, mamy potrzebę udzielania się w sprawach dla nas ważnych – stwierdza Barbara Nowacka.
W rozmowie z "Newsweekiem" córka zmarłej pod Smoleńskiej Izabeli Jarugi-Nowackiej przyznaje jednak, że "część mediów dzieli rodziny smoleńskie na te właściwe i te niewłaściwe". – Nazywa się nas sektą smoleńską, wyśmiewa, wytyka palcami. Mogę zrozumieć, że niektórzy nie chcą do nas dołączyć, bo boją się stygmatyzacji – żali się Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna. – Jak wchodzę na prawicowe strony internetowe, to widzę, że pod naszym adresem też lecą epitety: że jesteśmy zdrajcami, rosyjskimi agentami, zamykamy oczy na prawdę, nie chcemy wyjaśnienia przyczyn katastrofy – odpowiada Nowacka.
logo
Rodzice rozmówczyń "Newsweeka" - Izabela Jaruga-Nowacka i Zbigniew Wassermann zginęli w katastrofie smoleńskiej. Fot. Michał Łepecki; Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Wbrew pozorom, córki ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzące z zupełnie innych obozów politycznych okazują się łączyć wątpliwości dotyczące pracy polskich prokuratorów wciąż prowadzących śledztwo w sprawie przyczyn tego, co wydarzyło się pod Smoleńskiem. – Też mam wątpliwości co do pracy naszej prokuratury. Z roku na rok coraz większe. Na początku ufałam, że sprawa zostanie rzetelnie wyjaśniona, nie zależało mi na pośpiechu. Ale kiedy parę dni temu media ujawniły nowe odczyty nagrań z kokpitu pilotów, trochę się przeraziłam – wyznaje Nowacka.
Małgorzata Wassermann przypomina natomiast, iż nie od zawsze wspierała Antoniego Macierewicza w poszukiwaniu alternatywnych teorii na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Przekonuje, że "głęboko ufała rządowi" jeszcze w momencie, gdy publikowano raport komisji pracującej pod kierownictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. – Nie krytykowałam raportu z góry, wierzyłam, że jest rzetelny. Zaczęłam go krytykować dopiero wtedy, gdy go przeanalizowałam i zauważyłam, że eksperci komisji Millera nie wykonali żadnych badań – stwierdza.